poniedziałek, 26 sierpnia 2013

~15~

Z perspektywy Eve

   -Eve, wstawaj, już po pierwszej!! - krzyknęła moja mama, wbiegając do mojego pokoju, desperacko czegoś szukając.
   -Mam wakacje – przypomniałam, nakrywając głowę poduszką. - A twój telefon jest w gabinecie, w pierwszej szufladzie biurka. Schowałaś go tam, bo Susan wydzwaniała, a ty nie chciałaś jej słuchać – dodałam, wiedząc czego poszukuje.
   -Masz wakacje i wielkiego kaca... - ucięła i na mnie spojrzała. - Wstań kochanie, nie warto marnować takiego pięknego dnia - mówiąc to, odsłoniła wielkie okna, sięgające od podłogi do sufitu mojego pokoju. Niestety za nimi nie świeciło słońce, jak mówiła moja mama, tylko padał rzęsisty deszcz, który zalewał ulice Nowego Jorku.
Od dziecka byłam przyzwyczajona do deszczu (takie uroki Londynu), ale to zjawisko pogodowe było moim ulubionym.
   -Mamo, ja nie mam kaca - zaprzeczyłam nietrzeźwym tonem, podnosząc się z łóżka, jednak po chwili pożałowałam tej decyzji, ponieważ od razu zakręciło mi się w głowie.
  -Kochanie, jestem twoją matką i za długo cię znam, żeby nie wiedzieć, że jeżeli wracasz bardzo późno z klubu, to na pewno masz wypite nie jednego drinka, jeśli nie kieliszek - podeszła do mnie i ucałowała mnie w czubek głowy. - Idę do biura,
w kuchni masz coś do zjedzenia... A i najlepiej nigdzie dzisiaj nie wychodź. Zbiera się na niezłą burzę. Paa, kocham cię.
   -Ja ciebie też - odpowiedziałam cicho, gdy usłyszałam trzaśnięcie drzwi.
Dziesięć minut później w końcu wstałam i poczłapałam do kuchni. Na blacie stała zimna pizza (pewnie wczorajsza kolacja mojej mamy) i kubek ciepłej kawy ze Starbucks'a.
   -Zapamiętać, nigdy więcej nie imprezować z Horan'em... - powiedziałam do siebie, wstawiając pizzę do mikrofalówki.
Po pięciu minutach zegar zaczął piszczeć, co przyprawiło mnie o jeszcze mocniejszy ból głowy. Po chwili zajadałam się już odgrzanym daniem i pyszną kawą, kiedy przypomniało mi się, że byłam umówiona z Payn'em. Długo nie myśląc, chwyciłam telefon i zadzwoniłam pod właściwy numer.
   -Halo? - chłopak odebrał już po pierwszym sygnale.
   -Hey Liam, przepraszam cię bardzo, ale nie mogę dzisiaj jechać z tobą do Chell - zaczęłam mówić tak szybko, że zaczęłam się zastanawiać czy zrozumie mieszankę akcentów.
   -Nie ma sprawy. Niech zgadnę – tak, jak Niall masz mega kaca? - zaczął się śmiać.
   -Można tak powiedzieć... Jeszcze raz cię przepraszam. Możesz wziąć Cloe.
   -To samo pomyślałem, Hutson. Dobra, trzymaj się i weź coś na ból głowy. Pa - pożegnał się i rozłączył.
Zrobiłam tak, jak radził: wzięłam coś na ból głowy i położyłam się na kanapie przed telewizorem. Tak miałam zamiar spędzić resztę dnia.

~Z perspektywy Cloe~

Bawiąc się z bliźniakami, usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na swoje rodzeństwo, które od razu puściło się pędem do korytarza, otwierając nieznajomemu po drugiej stronie. Tym kimś okazał się Liam, na którego widok dzieciaki zaczęły skakać i krzyczeć jeszcze głośniej.
   -Liam, Liam, Liam... - skandowały, skacząc wokół niego.
   -Hej dzieciaki, jak tam? - uśmiechnął się do nich i podszedł do mnie. - Hej kochanie - chciałam dać mu całusa, kiedy przerwał nam Collin pytając:
   -Będziecie się całować?
Payne cicho się zaśmiał, a Cynthia walnęła chłopczyka nogą w kostkę, mówiąc:
   -Nie widziałeś, że chciał ją pocałować? Ty to głupi jesteś.
   -Sama jesteś głupia.
   -Ey, spokój! Na razie nikt z nikim nie będzie się całować. Idźcie się pobawić – powiedziałam, uspakajając bliźniaków i zostając z moim chłopakiem sam na sam.    -Co cię do mnie sprowadza? - uśmiechnęłam się.
   -Chcesz jechać ze mną do Chell? - zapytał.
   -A co z Eve? Ona miała z tobą jechać - przypomniałam. Oczywiście, że chciałam zapytać Smith o dużo rzeczy, ale też zaniepokoiłam się o Hutson.
   -Wczoraj zabalowała z Niall'em i teraz oboje ,,chorują” - odpowiedział, robiąc w powietrzu cudzysłów. No tak, Ev zawsze miała słabą głowę do alkoholu. - Co ty na to?
Nie zastanawiałam się długo. Zawołałam bliźnięta i zapytałam, czy chcą iść do pani Martin. Długo nie musiałam czekać na odpowiedź, ponieważ chóralnie się zgodzili. Zaczęłam ubierać zużyte już Converse i granatową kurtkę przeciwdeszczową, a Liam pomagał ubrać się bliźniakom. Po pięciu minutach Collin i Cynthia byli u sąsiadki, a my wsiadaliśmy do samochodu.
   -Jak myślisz – on tam będzie?
   -Kto? - zapytał zdezorientowany chłopak odpalając samochód.
   -Zayn. Czy Zayn będzie u Chell?- spytałam, patrząc na zalaną deszczem szybę.
   -Mam taką nadzieję...
Ode mnie do Michelle było jakieś pół godziny drogi (jeżeli nie trafisz na korki), jednak w takim deszczu nie było co szaleć z prędkością.
   -Czy tylko mi się zdaje, że Eve i Niall mają się ku sobie? - zapytał Payne po chwili ciszy, kiedy wjechaliśmy na leśną szosę.
   -Oj, nie tylko my to zauważyliśmy, Liam – odpowiedziałam, przypominając
sobie zachowanie Louis'a przy grze w butelkę.
   -Oni się kochają...
   -Tak, jak my - dodałam i pocałowałam chłopaka w policzek. Po chwili Liam odwrócił twarz w moją stronę i cmoknął moje usta. Gdy oderwaliśmy się od siebie, usiadłam wygodnie w fotelu i patrzyłam przed siebie. Po chwili samochodem, który Liam ciągle prowadził powoli, zarzuciło do przodu. Zdążyłam obejrzeć się za siebie. To czarny samochód uderzył w nas z impetem.
Wpadliśmy w poślizg.
Auto z piskiem opon wyleciało z szosy i przekoziołkowało kilka razy przy akompaniamencie krzyków. Naszych krzyków. W końcu uderzyło o drzewo. Kolejne szarpnięcie. Uderzyłam głową o szybę.
Potem była ciemność.
Usłyszałam szum, który po jakimś czasie się urwał. Dopiero po chwili zrozumiałam, że to ktoś zatrzymał się samochodem. Zmusiłam się do rozwarcia powiek. Czułam, że to chyba jedyna czynność, którą jestem w stanie wykonać. Pierwszym, co zobaczyłam był las. Byłam w lesie.
Po chwili moje uszy wyłapały odgłos czyichś kroków. Doprawdy dziwiłam się, że myślę w miarę racjonalnie, kiedy praktycznie nie czuję nic. Nade mną stanęła zamazana postać. Krzyczała. Nie mogłam jednak rozszyfrować wypowiedzianych słów, jakby mój mózg nie był już zwyczajnie do tego zdolny. Po chwili człowiek kopnął leżący zaraz obok samochód, jakby w ataku furii. Wydawało mi się, że znam ten głos... Po chwili rozmazana postać zniknęła.
Coraz ciężej było mi oddychać.
Spojrzałam przed siebie na cienie, które rzucały wysokie drzewa. Wszędzie była woda. I krew. Do mojego umysłu przebiła się ostatnia myśl:
,,Muszę kiedyś przywieźć tutaj dziewczyny. Tak tu pięknie...”Potem cienie uformowały się w jeden, który zalał moje oczy.
Nadal padał deszcz.

~Z perspektywy Chelly~

Wyjęłam z kieszeni telefon i po raz kolejny już w tym tygodniu odetchnęłam z ulgą. Nieznany nie dawał o sobie znać już od kilku dni. Miałam nadzieję, że żartownisiowi po prostu znudziło się chodzenie za mną. To dobrze.
Już zastanawiałam się, czy nie zmieniać numeru, tak zaczynałam się bać. Jednak najwidoczniej nie będzie potrzeby...
Teraz na głowie miałam całkiem inne zmartwienia.
Po pierwsze: moi przyjaciele nie dawali mi spokoju w sprawie Zayn'a. Przez to,
że odebrałam za niego świadectwo, zaczęli wypytywać czy mam z nim kontakt, czy wiem gdzie jest i co się z nim dzieje... Najgorsze było to, że już nie dawałam rady dłużej ich oszukiwać, więc po prostu starałam się ich przez jakiś czas unikać.
Po drugie: w związku z tym, że Oliver wyjechał, Paul całymi dniami pracował, próbowałam chwilowo ograniczać kontakty z przyjaciółmi, a Zayn się praktycznie do mnie nie odzywał, nie miałam z kim rozmawiać. A właśnie teraz potrzebowałam kogoś, kto mógłby być przy mnie. Po prostu być.
I po trzecie wreszcie: po tym, co się stało, nie potrafiłam rozmawiać z Malik'iem. Miałam nawet trudności przebywać z nim w jednym pomieszczeniu. Czułam się z tym okropnie. Zayn co prawda chyba puścił to w niepamięć, ale widać było, że jego też to dręczy.
Właśnie siedziałam na podłodze z gorącym kubkiem kakao w rękach i wpatrywałam się w deszcz za oknem. Uwielbiałam taką pogodę. Ciemne chmury już od rana zbierały się nad horyzontem. ,,Pewnie niedługo zacznie grzmieć” - pomyślałam.
Siedziałam tak wpatrzona w strugi deszczu od chwili, kiedy zadzwoniła do mnie Cloe z informacją, że jadą do mnie z Liam'em, bo musimy poważnie porozmawiać. Strasznie się denerwowałam. Nie wiedziałam jeszcze co im powiem, którą bajeczkę będę musiała sprzedać im tym razem...
Spojrzałam na zegar, który wisiał nad moim łóżkiem. Już powinni przyjechać.
Spojrzałam na podjazd. Żadnego auta.
W pewnym momencie rozległo się pukanie do drzwi mojego pokoju. Obróciłam się, pewna, że nie zobaczę w nich mojej przyjaciółki.
Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie w milczeniu. Potem Zayn zamknął za sobą drzwi i usiadł obok mnie.
   -Musimy porozmawiać – oznajmił w końcu.
   -Wiem – odparłam tylko i popiłam łyk gorącego napoju.
Zapadła cisza. Trwaliśmy tak dobrych kilka minut, aż rozdzwonił się mój telefon. W pierwszej chwili chciałam go zignorować, ale ktoś nie dawał za wygraną. Głośny sygnał drażnił ciszę jak nigdy prędzej. Zdawało się, że wypełniał powietrze.
   -Nie odbierzesz? - Zayn nie wytrzymał. Wzruszyłam ramionami. - Może to ważne? - podsunął tak samo, jak kiedyś Cloe. Ja jednak przez ostatni czas nauczyłam się ignorować telefon i widocznie zostało mi to w nawyku... Znowu ciszę zakłócał już tylko dzwonek.
Malik nie wytrzymał i z głośnym ,,Do cholery...” wstał i z impetem ruszył do biurka, na którym leżał wciąż dzwoniący telefon. Na początku myślałam, że odbierze, ale on podszedł do mnie i powiedział:
   -Odbierz. To Harry.
Westchnęłam i wstałam, żeby wziąć od Zayn'a telefon. Przyłożyłam komórkę do ucha, a palcem kreśliłam wzory na szybie, nadal zapatrzona w deszcz.
   -Tak?
   -Dzięki Bogu, Michelle. Już myślałem, że nie odbierzesz – powiedział, a głos mu się trząsł.
   -Harry, wszystko w porządku? - spytałam, zaniepokojonym tonem.
   -Cloe i Liam...
   -Jeszcze nie przyjechali – wtrąciłam, ponownie patrząc na zegar.
   -Wiem, Michelle. Nie przyjadą – dodał, a ja cała zesztywniałam.
   -Dlaczego? Co się stało? - wykrztusiłam.
   -Mieli wypadek – głos Harry'ego się załamał.
   -Jak to: wypadek? - Malik stanął przede mną z szeroko rozwartymi oczyma i
czekał na kolejne słowa, które mogłyby coś wyjaśnić. - O Boże, co im jest? Wyjdą z tego, prawda? - zaczęłam panikować. Po drugiej stronie słuchawki zaległa cisza. - Prawda, Harry...? - dodałam słabym głosem.
Styles westchnął, a ja przymknęłam oczy w oczekiwaniu na jego głos.
   -Michelle – powiedział najbardziej poważnym tonem, jaki kiedykolwiek słyszałam. Zamarłam. - Oni nie żyją.
Świat zatrzymał się w miejscu. Wszystko w jednej sekundzie przestało funkcjonować. Jedynie deszcz dalej płynął po szybach w stałym tempie.
Miałam wrażenie, jakby cała siła uszła ze mnie w jednym momencie.
Wydawało mi się, że Harry coś jeszcze mówił, ale moja ręka w tej chwili bezwiednie opadła wzdłuż tułowia, a telefon z hukiem rozbił się o ziemię.

W tym samym momencie na zewnątrz rozległ się pierwszy grzmot od rana wyczekiwanej burzy.






Nic dodać, nic ująć.
Mamy tylko nadzieję, że Wam się spodobało :)
Proszę napiszcie w komentarzach co dokładnie Wam się podoba, co Was drażni, czego chciałybyście tutaj więcej. To dla nas niezmiernie ważne - na każde Wasze słowo czekamy z niecierpliwością ♥
Przypominam o możliwości zadawania pytań bohaterom.
Przepraszamy, jeśli kogoś rozczarowałyśmy tokiem wydarzeń...
Kochamy Was ♥
Chelly and Eve

6 komentarzy:

  1. Gdy przeczytałam, że Cloe i Liam nie żyją byłam w szoku. Nie mogę znieść myśli, że zginęli. Mam nadzieję, że to tylko jakiś głupi sen. Pytań chyba żadnych dziś nie mam. Za bardzo jestem w szoku

    OdpowiedzUsuń
  2. to się porobiło.. mam tylko nadzieję, że w następnym rozdziale okaże się, że to tylko sen. Bardzo mnie zaskoczył ten rozdział, oczywiście pozytywnie (może trochę to dziwnie brzmieć ze względu na śmierć). Świetny :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny, długi rozdział. Byłam totalnie zaskoczona tym wypadkiem. Uwielbiam Eve i Nialla <3 moi ulubieni bohaterowie.
    Weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku dziewczyny umiecie doprowadzić do łez nie wiem co napisac bo sobie płacze szkoda że ich uśmierciłyście boski rozdzial czekam na nastepny (oby to był jakis głupi sen )


    WASZA WIERNA CZYTELNICZKA
    :,(

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju... o.O
    Nie wiem co powiedzieć, a raczej napisać... Na prawdę zaskoczyłyście mnie tym wypadkiem i śmiercią. :o
    Nie mogę pozbierać myśli, żeby ująć je w jakiś w miarę sensowny tekst, czy komentarz... Wybaczycie?
    Cały rozdział jest fantastyczny!
    Kocham. <3
    Czekam nn. :)

    W wolnej chwili zapraszam:) :
    http://www.one-direction-story-by-my.blogspot.com/
    http://to-dopiero-poczatek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć! :) Chciałyśmy tylko powiadomić, iż na naszym blogu pojawił się nowy rozdział z perspektywy Zayna, w którym coś się wydarzyło. Jeśli chcesz wiedzieć co, to zapraszamy do czytania.
    http://life-are-moments.blogspot.com/
    Pozdrawiamy i życzymy miłego dnia, Allie & Jamie ♥

    OdpowiedzUsuń

♥Love You♥