~Z
perspektywy Zayn'a~
Usiedliśmy w kuchni. W milczeniu zaparzyła herbatę i podała mi jeden z kubków. Nie usiadła razem ze mną. Opierała się o blat kuchenny, wpatrując się w moje dłonie na stole. Po chwili jednak się odezwała.
-Opowiedz
mi co się stało.
Westchnąłem,
bo wiedziałem, że prędzej czy później o to zapyta. A ja prędzej
czy później będę musiał jej to powiedzieć.
-Sprawy
w pracy się...skomplikowały – odparłem wymijająco.
Spojrzała
na mnie swoimi dużymi, brązowymi oczami, przewiercając mnie
wzrokiem. Musiałem wiele się natrudzić, żeby to wytrzymać.
Miałem świadomość tego, że ostatnio ją zraniłem, a teraz
prosiłem o zbyt wiele, niż powinna chcieć mi dać.
-Gdzie
ty tak właściwie pracujesz, co? - spytała, dalej mi się
przyglądając.
Pociągnąłem
łyk herbaty, próbując wykombinować co jej powiedzieć. Szło mi
ciężko, więc odpowiedziałem po prostu:
-Chyba
lepiej, żebyś nie wiedziała.
-Jeżeli
mam ci pomóc, musisz mi powiedzieć – odparła dziwnie spokojnym
głosem. Sprawiała wrażenie, jakby wkładała wiele wysiłku w to,
żeby nie zdradzać emocji.
-A
pomożesz mi?
Na
chwilę zapadła grobowa cisza. Słychać było jedynie tykanie
wskazówek zegara, który wisiał na ścianie.
Potem
pokiwała zdecydowanie głową. Poczułem...ulgę.
-To
nie jest do końca legalne... Zresztą: kogo ja oszukuję? To nie
jest w ogóle legalne...
-Tyle
zdążyłam się domyślić – weszła mi w słowo. - Handlujesz
CZYMŚ, prawda?
-Cii!
- panicznie rozejrzałem się po pomieszczeniu, jakby za rogiem miała
stać policja. Albo co gorsza: ,,koledzy” z pracy.
-Czyli
jedno już wiemy... - powiedziała lekko znużonym tonem. - Teraz
powiedz mi: kto cię szuka? Bo, że szuka to oczywiste...
Przez
chwilę spojrzałem na nią, niewiele rozumiejąc.
-Współpracownicy,
konkurencja czy policja? - podpowiedziała. Nie wiedziałem, że
zdążyła się już zorientować o co chodzi. Taki Liam na przykład
nie rozpracował tego przez trzy miesiące...
-Współpracownicy
– wykrztusiłem w końcu.
-Zawaliłeś
jakąś sprawę?
-Tak
jakby...
-Co
spierdoliłeś Malik? Przyznaj się – prychnęła, nadal nie
zmieniając tego obrzydliwie kojącego tonu terapeuty.
-Myślą,
że zwinąłem im kasę...
-Ile?
- zaczynało mnie już niepokoić to, jak dużo ona wie.
-Czy
to ważne? - odparłem pytaniem na pytanie.
-Nie,
masz rację. Możesz zostać tutaj do kiedy tylko chcesz – rzuciła
jeszcze bardziej poważnym tonem niż przedtem, jeśli było to w
ogóle możliwe.
-Na
pewno? Nie będę, no wiesz...przeszkadzał?
-Nie,
nie sądzę.
-A
twój brat? - przypomniałem. Zatrzymała się jakby w pół myśli.
-Raczej
nie będzie miał nic przeciwko. Spać będziesz w oddzielnym pokoju,
więc...
-A
Oliver? - wtrąciłem. Nie chciałem być powodem zazdrości jej
chłopaka... Co ja mówię: cholernie chciałem, ale wypadało
zapytać.
-A
co w tym układzie może mu nie odpowiadać? Przecież nie ma żadnego
powodu – powiedziała dobitnie, podkreślając jeszcze
przedostatnie słowo. Chciała mi najwyraźniej dać do zrozumienia,
że nie da mi nawet możliwości, aby pojawił się jakikolwiek powód
do zazdrości chłopaka. Nawet na coś takiego szczerze nie liczyłem
– nie po tym, jak się pokłóciliśmy. Nie ukrywała tego, że nie
wybaczyła mi moich słów.
Mimo
to jednak postanowiła mi pomóc... Nie wiedziałem czy to przez
powagę sytuacji, czy przez jakiś szczególny sentyment do mnie, czy
przez coś jeszcze innego... Jednego jednak mogłem być pewien:
właśnie ratowała mi tyłek.
-Mogę
tylko spytać o jeszcze jedną rzecz? - wyrwała mnie tym z
zamyślenia.
-Śmiało
– zachęciłem.
-Dlaczego
zwróciłeś się z tym do mnie?
Nie
wiedziałem jak to interpretować: jako zarzut, pytanie podchwytliwe,
czy jako faktycznie niewinną ciekawość. Postanowiłem uznać to
ostatnie.
-Nie
mogłem mieszać w tę sprawę chłopaków. Ci ludzie i tak przyjadą
w końcu do naszego domu, ale oni nic nie wiedza, więc zostawią ich
w spokoju. Nie mogłem pojechać do dziewczyn, bo byłem pewien, że
to prostu niemożliwe, żeby mi pomogły. Nie mam innych przyjaciół.
Pozostałaś mi ty.
Na
chwilę się zamyśliła. Nie wiedziałem, czy to właściwy moment,
żeby sugerować jej, że traktuję ją jako przyjaciółkę, ale
postanowiłem, że zaryzykuję. Cisza zdawała się trwać wieki.
-Tak,
masz rację – powiedziała w końcu. Podniosła się z blatu i
stanęła przede mną. Spojrzałem na nią, zadzierając głowę do
góry. - W takim wypadku to faktycznie logiczne...
~Z
perspektywy Eve~
-Eve!!
- usłyszałam krzyki Jill, dobiegające z mojej łazienki.
Postanowiłam je zignorować, nakładając sobie poduszkę na uszy,
co nie dało porządnego skutku. Znowu usłyszałam znienawidzony
przeze mnie piskliwy głos. - Ev!! - tym razem, ściągnęła ze mnie
kołdrę i poduszkę.
-Czego?!
- warknęłam na niewysoką szatynkę. Nasza rodzina nie grzeszyła
wzrostem...
-Naprawdę
masz tylko odżywkę do suchych włosów? - spojrzała na mnie jak na
idiotkę.
-Masz
pięć sekund na to, żeby wyjść z tego pokoju...
-Ale..
- próbowała coś powiedzieć, jednak nie dałam jej nawet skończyć.
-Raz...
- zaczęłam odliczać.
-Naprawdę
powinnaś zainwestować w jakieś kosmetyki - zauważyła dziewczyna,
nie ruszając się nawet o milimetr.
-Dwa..
-Jesteś
nienormalna – dodała, robiąc krok w tył.
-Trzy
- odliczałam dalej, podnosząc się na łokciach.
-I
ty jesteś moja kuzynką - dodała jeszcze i wyszła, zatrzaskując z
hukiem za sobą drzwi.
-Cztery
- powiedziałam i opadłam na łóżko, chwytając telefon.
Na
wyświetlaczu urządzenia pokazała się godzina dziewiąta. Długo
nie myśląc, odblokowałam komórkę i napisałam wiadomość:
,,Albo
zabiję ją, albo siebie x”
Sms'a
wysłałam do Niall'a, Chell i Cloe. Wstałam z łóżka i ruszyłam
do łazienki. Dopiero po otworzeniu drzwi doszło do mnie, że
gościła w niej Jillian. W tym samym momencie usłyszałam dźwięk
wiadomości od Nialla.
,,Obydwie
opcje są do kitu... Po pierwsze: zabijanie jej nie ma sensu...
Chyba, że wolisz spędzić dwadzieścia pięć lat w więzieniu, niż
poczekać jeszcze kilka dni :) A po drugie: nie możesz pozwolić,
żeby ze świata zniknęła taka wariatka jak ty :D Bez ciebie byłoby
nudno x”
Czytając
tę wiadomość zaczęłam się śmiać sama do siebie. Po chwili
postanowiłam odpisać:
,,Mnie
pierwsza opcja zadowala, ale twoje argumenty mnie przekonują w stu
procentach x Dzięki :**”
Nacisnęłam
klawisz ,,wyślij” i odłożyłam telefon na białą toaletkę,
stojącą pod lustrem i zabrałam się do sprzątania pomieszczenia.
Po ogarnięciu większości łazienki mój telefon ponowne się
odezwał. Uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy na
wspomnienie o blondynie. Kiedy podeszłam do urządzenia na
wyświetlaczu pojawiły się dwie nowe wiadomości:
,,Cieszę
się, że pomogłem. Niall x”
Oraz:
,,Z
chęcią pomogę w pozbywaniu się tej małej suki x”
Ta
druga była oczywiście od Chell.
Po
małym sprzątaniu postanowiłam wziąć prysznic. Szybko zrzuciłam
z siebie ubrania i weszłam pod gorący strumień, płynący z
wielkiej słuchawki, wiszącej nad moją głową. Uwielbiam takie
odprężające kąpiele. Jednak ta nie mogła trwać dłużej niż
pięć minut, ponieważ usłyszałam kolejny i pewnie nie jedyny tego
dnia, krzyk Jill:
-Długo
jeszcze? Nie mam zamiaru siedzieć w domu! - westchnęłam i zaczęłam
spłukiwać pianę z włosów. - Macie tu jakieś wesołe miasteczko?
- gdy otworzyłam oczy, zauważyłam dziewczynę, stojącą przed
lustrem.
-Wyjdź
stąd! Nie widzisz, że się myję?! - zaczęłam się na nią
wydzierać.
-Dobra
wyluzuj... - powiedziała, ale i tak nie ruszyła się z miejsca,
tylko chwyciła mój telefon i zaczęła coś w nim pisać.
Szybko
wzięłam ręcznik i owinęłam go sobie wokół talii. Podeszłam do
dziewczyny, która wysyłała wiadomość do Harry'ego. Po chwili
loczek odpisał:
,,Jill
wątpię żeby Ev pozwoliła używać Ci swojego telefonu.. Ale tak
możemy iść do wesołego miasteczka, napiszę do reszty i spotkamy
się na miejscu za godzinę ;)
Harry
x
P.
S. nie kożystaj więcej z telefonu Eve bez jej zgody ok?!”
Szatynka
przeczytała wiadomość na głos, jednak nie za bardzo się
ucieszyła z pomysłu Harry'ego o zabraniu reszty. Po chwili jednak
klasnęła w ręce jak pięciolatka i uradowana wybiegła z mojej
łazienki. Widząc to, pokręciłam głową, nie mogąc uwierzyć, że
ta osoba ma czternaście lat i należy do mojej rodziny. Dłużej o
tym nie myśląc, zaczęłam suszyć włosy i układając w głowie w
co się ubiorę. Gdy skończyłam, padło na dużą szarą koszulkę
z nazwą jakieś drużyny football'owej, krótkie szorty i czarne
Vansy.
-Długo
jeszcze? - krzyknęła Jillian. ,,Ten dzień od początku nie
zapowiada się dobrze" – pomyślałam, wychodząc z łazienki,
a później z pokoju, w pośpiechu łapiąc torbę, do której
wrzuciłam telefon i portfel.
-Możemy
iść - zwróciłam się do szatynki, która ciągle coś wystukiwała
w telefonie. Czy ona nie da ludziom pospać? Przecież w Londynie
jest teraz środek nocy, z kim ona pisze?
-Ruszysz
się wreszcie? - wyrwała mnie z zamyślenia i popchnęła w stronę
drzwi, o które lekko uderzyłam.
-Widzisz,
nawet chodzić nie potrafisz... - powiedziała i spojrzała na mnie
jak na ostatnią kalekę. Chciałam jej coś odpowiedzieć, ale w tej
chwili zadzwonił jej telefon. Spojrzała tylko na niego i wyszła za
drzwi, w międzyczasie odbierając połączenie.
-Walić
te dwadzieścia pięć lat, zabiję ją własnymi rękoma -
powiedziałam sama do siebie, łapiąc kluczyki od mojego samochodu.
Po
pół godziny stałyśmy z Jill przed kasą, kupując bilety.
Przechodząc przez bramkę usłyszałam jak Sparks przeklina.
Spojrzałam na nią zdziwiona, ale po chwili zrozumiałam o co
chodzi. Byłyśmy na wielkim polu, a Jill miała na sobie szpilki.
Zaczęłam się śmiać, a dziewczyna spojrzała na mnie, jakbym
popełniła największą zbrodnię na świecie.
-Eve
i Jess - usłyszałam uradowany głos Niall'a za nami. Próbowałam
ponownie
nie wybuchnąć śmiechem, słysząc jak chłopak przekręca
imię Sparks.
-Jillian,
Horan. Mam na imię Jillian.
-Niech
ci będzie – powiedział, nawet na nią nie patrząc. - To co
robimy?
-Hej
Ev - przywitała się ze mną Chelly, a później Cloe i reszta. Nikt
oprócz Harry'ego nie zwrócił większej uwagi na Jill, co nie za
bardzo mnie obchodziło.
-To
gdzie najpierw idziemy? - zapytał Harry, rozglądając się po
wielkim obiekcie.
Gdy
byłam młodsza często przychodziłam tu z dziewczynami, ale za
każdym razem gdy tu wracam czuję się, jakbym na nowo odkrywała to
miejcse. Rollercoaster'y, karuzele, diabelski młyn: czuję się tu,
jakbym wracała do szczęśliwych lat mojego życia. Gdy tu jestem,
wyobrażam sobie, że jesteśmy tu wszyscy: ja, mama, tata – z
powrotem w Londynie. Oni, idąc, trzymają się za ręce, a ja biegnę
przed nimi, oglądając setny raz te same rzeczy i zadając te same
pytania...
-...zgadzasz
się Ev?
-Słucham?
- zapytałam, nie wiedząc o co chodzi.
-Na
razie się rozdzielamy, bo każdy chce iść na coś innego... -
wyjaśnił mi Niall. - Co ty na to?
Spojrzałam
na chłopaka i dopiero teraz zauważyłam, że trzymam go za rękę,
co nie tylko ja dostrzegłam, ponieważ prawie wszystkie oczy były
skierowane na nas. Szybko puściłam chłopaka i zapytałam:
-To
kto chce iść ze mną na diabelski młyn? - nikt się jednak nie
odezwał. - Okay. Nie, to nie. Sama pójdę.
Ruszyłam
przed siebie, ale samotność nie była mi dana na długo.
-Hutson,
poczekaj! - usłyszałam tak dobrze znany mi głos. Uśmiechnęłam
się i zauważyłam Louis'a. - Ja pójdę z tobą, co ty na to?
Przytaknęłam,
zgadzając się. Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął w
stronę wielkiego koła, obracającego się wokół własnej osi.
Swoje wycieczki po parkach rozrywki zawsze zaczynałam od przejażdżki
diabelskim młynem, a kończyłam na rollercoasterz'e.
-Naprawdę
Eve? - spojrzałam na Louis'a, nie wiedząc o co chodzi. - Jesteśmy
w wesołym miasteczku, a ty chodzisz jak z kijem w tyłku i
wspominasz ,,stare dobre czasy" - mówiąc to, zrobił cudzysłów
w powietrzu.
-Skąd
to niby wiesz, że je wspominam, Tomlinson? - zapytałam.
-Widać,
Hutson - odpowiedział, jednak po chwili dodał. - Rozumiem, że
rozstanie rodziców, nawet po tak długim czasie, jest trudne dla
dziecka, bo sam przez to przechodziłem, ale nie sądzisz, że czasem
nawet warto poudawać, żeby być szczęśliwym? Żyj chwilą
dziewczyno. Wokół ciebie jest tyle ludzi, którzy cię naprawdę
kochają bardziej niż twój egoistyczny tatuś.
-Skończyłeś
mi prawić kazania? - zapytałam po dłuższej chwili.
-Jeśli
według ciebie to zabrzmiało jak kazanie Hutson, to z całego serca
ci gratuluję - powiedział kpiąco, zaczynając klaskać. - Nawet
nie próbuję ci zastąpić ojca, bo wiem, że to ci nie jest
potrzebne, ale naprawdę otwórz oczy i się
rozejrzyj, bo niektóre
rzeczy mogą ci przejść obok nosa.
-Na
przykład co? - zapytałam z kpiną, tak jak on prędzej.
-Miłość
Niall'a. Naprawdę musisz być ślepa, jeśli tego nie widzisz...
Albo tak głupia, że specjalnie go zbywasz, dając mu nadzieję
takimi gestami - podniósł nasze ręce na wysokość moich oczu.
Chciałam
coś odpowiedzieć, ale przeszkodził mi mój telefon, który zaczął
głośno dzwonić. Na wyświetlaczu widniało krótkie słowo ,,Mom
x".
-Słucham?
-Hej
Eve, ja tylko dzwonię, żeby ci powiedzieć, że nie będzie mnie do
jutra w domu.
-Okay,
a gdzie... - nawet nie skończyłam pytania, ponieważ moja mama mi
przerwała.
-Dzisiaj
do Amsterdamu, a jutro do Londynu. Będę jutro wieczorem. Kocham,
pa.
Rozłączyłam
się i spojrzałam na szatyna, mówiąc:
-Co
powiesz na imprezę u mnie?
…
-Opróżnijmy
twojej mamie barek!!! - wydarł się Harry, wbiegając do salonu.
-Zamknij
się idioto - powiedział Niall, wskakując loczkowi na plecy. - To
nie jest las, tu też są inni ludzie.
Usłyszałam
śmiech Cloe, która po chwili przytulała się do Liam'a. Zaczynałam
im zazdrościć. Tej miłości, szczęścia i zrozumienia. Może
Louis miał rację, może powinnam zapomnieć o ,,starych dobrych
czasach"?
-Tam
macie barek, a tam lodówkę - wskazałam i opadłam na kanapę. -
Róbcie co chcecie.
Wiedziałam,
że pożałuję tych słów, ale też miałam zamiar nieźle się
zabawić, więc dużo mnie to nie obchodziło. Dłużej nie myśląc,
wzięłam spory kieliszek, który podał mi Hazza, a następnie
nalałam do niego sporą ilość alkoholu.
-Za
szczęśliwe zakończenie - mruknęłam do siebie i uniosłam
kieliszek z cieczą, która po chwili rozlewała swoje ciepło po
moim gardle.
…
-Kto
gra w ,,prawdę czy wyzwanie"? - usłyszałam głos Jill, która
jako jedyna była trzeźwa. Co jak co, ale nie chciałam być winna
demoralizacji młodzieży. Prychnęłam pod nosem, ale powiedziałam:
-Ja.
Po
chwili siedzieliśmy już w kółku, z wyjątkiem Chell, która nie
przepadała za takiego typu zabawami. Zresztą, gdyby nie alkohol
siedziałabym pewnie obok niej.
-Kto
ma butelkę? - zapytał Louis, spoglądając na każdego po kolei.
-Ja,
ale poczekaj... - uciął Styles przechylając ,,szkło" i
wypijając resztę zawartości. - Okay, już pusta.
Położył
butelkę w środku okręgu i zakręcił. W końcu przedmiot zatrzymał
się przede mną. Wzięłam głęboki wdech i wyprzedziłam pytanie
loczka, mówiąc:
-Prawda.
-Czego
aktualnie boisz się najbardziej? - zapytał i spojrzał mi prosto w
oczy, chyba pierwszy raz odkąd się znamy.
Odetchnęłam
z ulgą. Szczerze bałam się gorszego pytania. Sięgnęłam po
nieotwartą jeszcze butelkę Jack'a Daniels'a.
-Odrzucenia
- mówiąc to, spojrzałam mimowolnie na Horan'a, siedzącego
naprzeciwko mnie i upiłam łyk whisky, którą otworzyłam. - Okay,
teraz ja!
Po
piętnastu minutach znowu miałam zakręcić butelką, tym razem już
ostatni raz w grze. Wprawiłam przedmiot w ruch i już po chwili
zaczął zwalniać, zatrzymując się na Harrym, który się tylko
uśmiechnął, i tak jak ja za pierwszym razem, wyprzedził moje
pytanie.
-Prawda
- oznajmił zachrypniętym głosem.
Uśmiechnęłam
się i zadałam niby nic nie zanczące pytanie.
-Jaki
jest twój największy sekret?
Chłopak
uśmiechnął się i spojrzał na Louis'a, który tylko pokręcił
głową. Hazza jednak nic sobie z tego nie zrobił i powiedział:
-Jestem
gejem.
W
tej chwili chyba każdy otrzeźwiał, a z pewnością Jillian, która
miała oczy jak pięciozłotówki.
-CO?!
- krzyknęła oszołomiona, wstając i wgapiając się w
uśmiechniętego chłopaka. - Przecież ty nie możesz być gejem!
-Widzisz
Jill, jednak mogę – powiedział, wstając i łapiąc ją za ręce.
- A po drugie, i tak nic by z tego nie wyszło. Ty jesteś jeszcze
dzieckiem.
-Nie
jestem dzieckiem! Dostaję menu dla dorosłych w Pizza Hut! -
krzyknęła i
wybiegła z salonu.
Nagle
nastała cisza, każdy spoglądał na siebie, ale nikt nie chciał
się odezwać pierwszy. Nagle jakby nigdy nic wszyscy zaczęli się
śmiać, a Harry usiadł na podłodze. Gdy śmiechy już słabły,
pierwszy odezwał się Liam:
-To
już wiemy gdzie się wykradasz wieczorami.
-Że
co? - spytała zdziwiona Cloe.
-Widzicie,
Harry co wieczór gdzieś wychodzi, nie chciał nigdy powiedzieć
gdzie... Podejrzewaliśmy, że kogoś ma, ale...ale myśleliśmy
raczej o dziewczynie. Bez obrazy Styles – odparł Liam.
-Kto
myślał, ten myślał... - rzucił obojętnie Louis.
-Zaraz,
zaraz! Chcesz powiedzieć, że ty o wszystkim wiedziałeś?!
-Widzisz
Horan – powiedział szatyn, zwracając się do chłopaka, ale to
mnie patrzył głęboko w oczy z uśmiechem na ustach. - Wiem więcej
niż wam się wydaje...
Cześć wszystkim :)
Mam nadzieję, że pomimo swoich wakacyjnych planów i zajęć znajdziecie chwilę czasu na nasz dość długi rozdział. Naprawdę jesteście kochane, że chce się Wam to czytać ♥ Wciąż zachęcam do zadawania pytań bohaterom ;)
Chciałam też zaznaczyć, że w prawym górnym rogu mamy małą sondę (chociaż wiele z Was już nawet zagłosowało, za co jesteśmy wdzięczne).
Chciałam Wam także podziękować za kolejne nominacje. Nie mam pojęcia kiedy na nie odpowiemy, ale zrobimy to na pewno :)
Zachęcam Was do zapoznania się z zakładką ,,O autorkach" którą w najbliższym czasie dodamy :) Byłoby nam baaardzo miło, gdybyście miały jakieś bezpośrednie pytania do nas (ask.fm), lub gdybyście chciały zobaczyć czym się interesujemy (tumblr). Jeśli ktoś chciałby do nas o czymkolwiek napisać, śmiało możecie przesłać wiadomość na naszego mail'a :) W każdym razie liczymy na Was ;*Przepraszam, że tak długa notka, ale chyba przez to przebrniecie :)
Pozdrawiam i życzę miłego czytania ♥
Chelly
+Jak się Wam podobał fragment z perspektywy jednego z chłopaków? Jak myślicie: więcej takich, czy raczej nie? :)
W końcuuu! Wydaje mi się, że dobrym pomysłem jest pokazanie wszystkiego z perspektywy któregoś z chłopaków :) Jak zawsze - świetny. Już nie mogę się doczekać następnego, no :c
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Genialnie to wymyśliłyście w koncu mozna zobaczyć większe odczucia chlopakow. zapraszam do mnie.
OdpowiedzUsuńPytanie do Tomlinson'a :
Czyżbyś znał sekrety wiekszosci swoich przyjaciol? Dużo wiesz?Wspierasz Harry'ego czy moze laczy cos cie z nim po za układami czysto przyjacielskich?
Do Chell:
Co z Malik'em? Jest sam w domu czy wybyl? nie chcial pokazać sie z wami ze strachu przed skrzywdzenkem was?
Louis: Niektórym może się wydawać, że w paczce jestem tylko obserwatorem. No cóż, to prawda. Jednak mało kto wie ile rzeczy faktycznie widzę, a ile z nich zapamiętuję :) Czy wiem dużo? Hmm...czasem mam wrażenie, że aż ZA dużo... Harry to jeden z moich najlepszych przyjaciół, wspieram go jak tylko mogę. Jednak jest TYLKO moim przyjacielem, nic więcej mnie z nim nie łączy ;)
OdpowiedzUsuńChelly: Malik zaszył się w wyznaczonym dla niego pokoju. Nie ma zamiaru w ogóle wychodzić z domu - twierdzi, że to byłoby bardzo niebezpieczne zarówno dla niego, jak i dla nas... Jak na razie zabronił nawet wspominać chłopakom o tym, gdzie przebywa.
Dziękuję bardzo za miły komentarz i korzystanie z pytań ♥
Pozdrawiam
Chelly
Przeczytać miałam czas, ale brakuje mi go na ładny i składny komentarz, dlatego powiem tylko, że strasznie fajny i czekam na następny. Pozdrawiam. <3
OdpowiedzUsuńOch lasencje ale zajebisty!
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisac ale dziekuje za umilenie mi zycia (ten blog jest dla mnie jak narkotyk) z każdym kolejnym rozdzialem uświadamiam sobie że co jak co ale takiego zajebistego talentu do pisania bloga nie ma nikt (tylko wy)
Boski rozdzial i Harrold sie ujawnil :* <3
Aww KOCHAM WAS
Szybko piszcie nastepny rozdzial bo oszaleje !
-wasza wierna czytelniczka
Dobra dziś mam trochę czasu to skomentuję to tak jak powinno wyglądać. Podoba mi się strasznie perspektywa Zayna. Oj namieszał trochę w swoim życiu.
OdpowiedzUsuńI ta końcówka. Ile może wiedzieć Lou? Intrygujące.
Pozdrawiam. :)
Ojeju... Perspektywa Zayn'a - Genialna! <3
OdpowiedzUsuńW ogóle cały rozdział jest wspaniały.
Macie wielki talent!
Nie spodziewałam się, że Lou może być taki bystry, spostrzegawczy, ale z każdym nowy rozdziałem poznaję bohaterów tego opowiadania od nowej, innej strony. ;))
Jak już kiedyś mówiłam : kocham wątek Eve i Niall'a. <3 :)
Czekam na następny. :)
Zapraszam do siebie:)
http://www.one-direction-story-by-my.blogspot.com/
Fantastyczne, wspaniałe, cudowne.... mogłabym wychwalać bez końca. Wasze opowiadanie coraz bardziej mnie wciąga. Nie mogę doczekać się dalszej części. Naprawdę.
OdpowiedzUsuńHarry totalnie mnie zaskoczył, tak samo Louis, a Zayn i Chelly..... Zdziwiłam się, że był z nią taki szczery.
Pozdrawiam
ZagubionaMarzycielka :-)
Nominowałam Cię do Versatile Blogger Award
OdpowiedzUsuńSzczegóły u mnie:
http://jedenswiat-dwaoblicza.blogspot.com/