wtorek, 16 kwietnia 2013

~6~

Z perspektywy Chelly

Kac. Długo już się nie widzieliśmy, kolego. A wcale nie wypiłam tak dużo. Bynajmniej nie pamiętałam, bym wypiła tak dużo. Zastanowiłam się nad tym, co tak właściwie pamiętam i nie szło mi źle, do pewnego momentu, w którym usiadłam na schody, bo zrobiło mi się słabo. Potem jak przez mgłę widziałam, że Zayn gdzieś mnie niósł. Nie wiedziałam jednak jak trafiłam do domu, co robiłam, co mówiłam i gdzie byłam. Nie czułam się za dobrze. Spojrzałam na zegar, który w ciemnościach wyświetlał godzinę czwartą. Nagle przypomniała mi się praca domowa, która grzecznie nadal spoczywała w moim plecaku, nawet nie ruszona. Wkurzona, wtuliłam twarz w poduszkę. Stwierdziłam, że nie warto się do tego zabierać. Przez chwilę próbowałam zasnąć, ale zdałam sobie sprawę, że nie dam rady. Zeszłam więc na dół, żeby się czegoś napić.
Ku memu zdziwieniu w kuchni, przy stole siedział mój brat. Prezentował się jak
żywy trup. Ja pewnie nie wyglądałam lepiej.
   -Co ty tu robisz tak wcześnie? - spytał, podnosząc na mnie tak samo jak moje podkrążone oczy. Wyglądał jak na prochach.
   -Obudziłam się i nie mogłam zasnąć – wytłumaczyłam, nalewając wody do szklanki. - A ty?
   -Też nie mogę spać. Gdzie byłaś wczoraj? - spytał, niby obojętnie.
   -Z dziewczynami u chłopaków.
   -Fajnie było?
   -Tak...tak sądzę – westchnęłam, a on porozumiewawczo puścił do mnie oko.
Nie pytał już o nic, a ja wróciłam do swojego pokoju na wieży. Musiałam przyznać, że czasem trochę się go bałam. Zaczęłam ubierać się powoli, kiedy dostałam sms'a od Cloe.
,,Jak tam? Już wszystko okay? Xx C.''
Już wszystko okay? A coś było nie okay? Próbowałam sobie przypomnieć, ale moja obolała głowa zawiodła. Nic nie odpisałam przyjaciółce. Rzuciłam telefon na moje łóżko i podeszłam do okna, za którym rozciągał się widok na łąkę, a za nią na las, przez który zawsze jechałyśmy do chłopaków. Dokończyłam się ubierać i weszłam do łazienki, żeby jakoś się ogarnąć. Wyszłam z niej bez zmian praktycznie, jednak wolałam oszukiwać się, że coś to dało. Zeszłam na dół, ale nie zastałam tam już Paul'a. Musiał zaszyć się u siebie. Nie przeszkadzało mi to zbytnio – wolałam w spokoju przemyśleć sobie kilka spraw. Ostatnio miałam wrażenie, że coraz bardziej się zamykam. A może raczej zapadam? Chyba oba określenia pasowały do mojego stanu. W każdym razie musiałam pomyśleć, bo głowa zaraz by mi wybuchła od nadmiaru tłoczących się w niej myśli. No dobra, od kaca też.



   -Czy możesz usiąść z kimś innym? - spytałam, kiedy Niall położył torbę na ławce obok mnie. Zdziwiony uniósł brwi, jednak usiadł na krześle bez słowa. Odezwał się dopiero po chwili, szeptem:
   -Wszystko okay?
   -O co wam do cholery chodzi?! ,,Wszystko okay? Wszystko okay?” Odwalcie się ode mnie, nic mi nie jest! - powiedziałam trochę głośniej niż powinnam. Blondyn nie miał jednak na twarzy ani śladu urazy. Nie byłam pewna, czy mnie to ucieszyło.
Spojrzałam za siebie, bo czułam czyjś wzrok. Oczywiście, nie kto inny, tylko Ben. Na szczęście jeszcze tylko dwie lekcje i jestem od niego wolna. Bynajmniej czysto hipotetycznie.
Nie lubiłam go. Nienawidziłam tego, jak na mnie patrzył. Tego, jak się do mnie odzywał. Tego, że mu się podobałam (przynajmniej tak uważał). Tego, że bałam się go. Tych jego piekielnie pięknych, hipnotyzujących oczu. Przerażało mnie to – na ogół nigdy nie bałam się ludzi. Ja ich po prostu nie lubiłam. A on przerażał mnie tym bardziej, że nie mieściło mi się to w głowie, że mogę się bać innego człowieka.
Moje rozmyślania przerwał mi nauczyciel, który pospiesznie zajął miejsce przy biurku. Campbell oderwał ode mnie wzrok, a ja znowu spokojnie mogłam oddychać. Przez cały francuski nie mogłam się na niczym skupić, jakby coś niebezpiecznego wisiało nade mną. Czułam to w kościach. Coś jest nie tak.


   -Chell.
Nie musiałam się oglądać, żeby sprawdzić kto się do mnie zwracał. Ben stał przy mnie i chyba próbował się uśmiechać.
   -Tak? - odparłam, chociaż obiecałam sobie, że będę go ignorować. Już tylko my zostaliśmy na korytarzu, nie licząc dwóch chłopaków na samym końcu łańcucha szafek.
   -Chciałem cię przeprosić. Za wczoraj. Niepotrzebnie robiłem pokaz przy innych.
Stanęłam jak wryta i spojrzałam na niego.
   -Wiesz... Może w ramach przeprosin wyskoczymy po południu na jakąś kawę?
Westchnęłam.
   -Ben. Proszę cię. Już raz próbowaliśmy, pamiętasz? Nie udało się. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Naprawdę...naprawdę uważam, że jesteś świetnym chłopakiem – trudno przeszło mi to przez gardło. - Ale znowu nam się nie uda. Po co to wszystko? Odpuść sobie, dobra?
Przez chwilę staliśmy w milczeniu, a ja uświadomiłam sobie jak na niego naskoczyłam. Chłopak tylko zaprosił mnie na kawę, a ja zrobiłam mu niepotrzebny wywód. Już chciałam zacząć go przepraszać, kiedy uśmiechnął się szarmancko i
spojrzał na mnie wzrokiem, w którym na pewno nie było kpiny.
   -Telefon ci dzwoni.
Sięgnęłam do kieszeni, ale komórka nie dzwoniła, zostawionych wiadomości też nie miałam. Kiedy podniosłam wzrok, Ben'a już nie było. Rozejrzałam się po korytarzu, ale zniknęli też ci dwaj chłopcy. Zawiało chłodem.
Po chwili mój telefon faktycznie zaczął wibrować. Dostałam wiadomość. Nieznany numer przesłał mi zdjęcie.
Sparaliżowało mnie, kiedy je zobaczyłam.
Wyświetlacz pokazywał mi mnie, stojącą z telefonem w ręce. Zdjęcie musiało być robione zaledwie kilka sekund temu. Znowu rozejrzałam się dookoła, tym razem w panice. Nikogo nie było. Pusto.
Dostałam drugą wiadomość. Kolejne zdjęcie. Wykonane tak, jakby fotograf stał przede mną. Podniosłam oczy i podskoczyłam jak oparzona na widok Nessie – koleżanki z mojej klasy.
   -Chodźmy Michelle, jesteśmy już spóźnione!
Pociągnęła mnie za rękę równie odrętwiałą, co reszta mojego sparaliżowanego strachem ciała.
Do klasy wpadłyśmy rzeczywiście spóźnione, ale nie to w tej chwili zaprzątało mi moje myśli. ,,Uspokój się.” - tylko to próbowałam wbić sobie do głowy przez całą następną godzinę, bo logicznego wytłumaczenia na to wszystko nie miałam. Ręce mi się trzęsły, a nogi odmawiały posłuszeństwa. To okropne, co potrafiły zrobić ze mną dwie głupie wiadomości. Otrzeźwiałam, kiedy nauczyciel poprosił o wypracowania. Zasłoniłam twarz dłońmi, policzkując się w myślach za moją wybitnie krótką pamięć. Eve wstała, aby położyć swoją pracę na biurku nauczyciela. Kiedy przechodziła obok mojej ławki, niby mimochodem wręczyła mi zapisaną z dwóch stron dużą kartkę, podpisaną moim imieniem i nazwiskiem. Pokiwałam przecząco głową.
   -Masz i nie wymyślaj! - syknęła. - To nie ja, to od Cloe. A teraz okaż jej wdzięczność i grzecznie zanieś to nauczycielowi. - powiedziała, szeptem.
No tak. Cloe. Moja druga mama. Biedna, pewnie musiała siedzieć nad tym cały wieczór, kiedy ja już smacznie spałam. Byłam jej winna sporą przysługę. Nie pierwszy raz zresztą.

   -Uważam, że to głupi pomysł... - mruknęłam, wyciągając iPhone'a z kieszeni skórzanej kurtki. - Czy naprawdę nie możemy spędzić chociaż jednego popołudnia bez nich? - spytałam, włączając urządzenie. Wyłączyłam go, kiedy dostałam ósme już zdjęcie. Ręce zaczynały mi się trząść.
   -Nie narzekaj – powiedziała wesoło Cloe. No tak, jej to pasowało. Zrobiła mi zdjęcie, zanim zdążyłam zareagować. Skrzywiłam się, za to ona uśmiechnęła. Wiedziała, że nienawidzę być fotografowana. Pokazała mi swoje arcydzieło.
Musiałam przyznać, że było całkiem ładne, chociaż ,,modelkę” bym zmieniła. Zdjęcie idealnie przedstawiało rysy mojej twarzy, z czego nie byłam za bardzo
zadowolona. Jak na dłoni widać było moje uczucia.
Czekałyśmy na Eve w biurze jej mamy. Chciała z nią o czymś porozmawiać, nie pamiętałam o czym, chociaż blondynka tłumaczyła nam przed chwilą, zanim zniknęła za drzwiami.
   -Nie rozstajesz się z nim dzisiaj – wskazałam głową na aparat. - Co cię tak natchnęło?
   -Nic takiego...
Spojrzałam na ekran: ,,5 nieodebranych wiadomości”
Ze strachem zauważyłam, że zaledwie jedna z nich nie jest od Nieznanego.
Wolałam nie patrzeć na zdjęcia, toteż schowałam telefon do kieszeni.
   -To gdzie my mamy z nimi jechać? - poddałam się w końcu, a moja przyjaciółka klasnęła w dłonie.
   -Zapraszają nas na piknik.
   -Piknik? Nie uważasz, że brzmi strasznie banalnie?
Dała mi sójkę w bok, a ja zaśmiałam się pod nosem.
   -Mamy pójść na jakieś łąkowe wzgórze, czy coś w tym guście. Liam tłumaczył mi, że są tam też pola, a widoki...
   -Rozumiem – ucięłam, widząc jej mimowolnie rozanieloną minę. Liam to, Liam tamto...buzia jej się nie zamykała.
Naprawdę czułam się całkiem dobrze w towarzystwie chłopaków. Jednak brakowało mi wtedy przyjaciółek: Eve trzymała się z Niall'em, a Cloe była tak zajęta Liam'em, że zapominała o Bożym świecie. Byli co prawda także pozostali chłopcy, jednak często chętniej pogadałabym z dziewczynami, leżąc na podłodze w szerokich dresach tak, jak kiedyś. Ev nareszcie wyszła z gabinetu.
   -Zbieramy się – powiedziała. Tym samym klamka zapadła.
Wyłączyłam się podczas jazdy, chociaż dziewczyny usilnie próbowały wkręcić mnie w rozmowę. Nie mogłam się jednak na niczym skupić. Ostatnie zdjęcie, które dostałam, ukazywało mnie jak wsiadałam do samochodu Eve. Można by pomyśleć, że tajemniczym Nieznanym jest ktoś ze szkoły. Tylko jaki sens ma wysyłanie tych zdjęć? Przestraszyć mnie? To niewątpliwie się udało, ale co jeszcze? Osobiście nie miałam pojęcia kto za tym wszystkim stoi: przecież wtedy, na korytarzu nikogo już ze mną nie było. Teoretycznie mógł to zrobić Ben, jednak... Boże, zwariowałam.
Kiedy już dojechaliśmy na tę nieszczęsną łąkę, chłopcy już tam byli. Wszyscy, oprócz Zayn'a. Rozmawiali ze sobą, zajadali się przygotowanymi najprawdopodobniej przez Harry'ego kanapkami, kiedy Cloe wyciągnęła swój aparat i oznajmiła:
   -Chciałam się czymś wam pochwalić...
Okazało się, że ktoś zauważył jej zdjęcia – jakaś prestiżowa galeria. Zaproponowali jej własną wystawę, która odbyć się miała za dwa tygodnie, toteż dziewczyna musiała zrobić dostateczną ilość zdjęć w tak krótkim czasie. Wszyscy zaczęli jej gratulować.
Siedzieliśmy tam dłuższą chwilę, aż spośród głosów wybił się ten, który należał do Cloe:
   -Dość! Chelly, czy możesz powiedzieć nam, nad czym tak medytujesz cały dzień? Mówię coś do ciebie, słyszysz?!
   -Zapatrzyłam się – próbowałam się tłumaczyć, jednak ta tylko pociągnęła mnie za sobą i wstała.
Szłam za nią, a ona nadal prowadziła mnie za rękę. Dotarłyśmy do miejsca, gdzie zaczynały się zboża, wyjątkowo wysokie jak na tę porę. Wyjęłam jej z rąk aparat.
   -Mów, co się stało? - spytała już spokojniejszym tonem.
   -Ustaw się, zrobię ci zdjęcie – poleciłam.
   -Nie teraz. Masz mi powiedzieć – rozkazała, przesłaniając ręką aparat.
Ja jednak przybliżyłam urządzenie do oka, a moja przyjaciółka z rezygnacją
uśmiechnęła się lekko, odpowiednio się ustawiając. Podziwiałam już moje arcydzieło, kiedy ona dalej mówiła.
   -Od kilku dni jesteś jakaś nieswoja. Pokłóciłaś się z kimś? Z Paul'em? Mamą? Chell, proszę, daj sobie pomóc. Dzisiaj w ogóle, jakbyś straciła słuch. Nie odzywasz się, unikasz naszych spojrzeń... - dodała, kiedy faktycznie przeniosłam wzrok na czubki moich butów. Podniosła palcem mój podbródek tak, żebym patrzyła jej w oczy. Na chwilę moje spojrzenie skrzyżowało się z jej. - Ty się boisz – wyszeptała, oszołomiona wręcz swoim odkryciem.
Pokręciłam przecząco głową, obracając się na pięcie, aby dołączyć do pozostałych, jednak ona przytrzymała moje ramię i zmusiła, żebym jeszcze raz zwróciła się ku niej.
   -Pytam po raz kolejny i mam nadzieję ostatni: Co cię dręczy?
,,Wszystko! Mój brat, nadopiekuńcza matka, otumaniające tabletki, które będzie musiała brać Eve, nawalający silnik w moim aucie, Ben – chłopak, który wybrał nieodpowiednią osobę, jutrzejszy sprawdzian z matmy, którego nie zdam,ogółem jutro i to, że ono mimo tego, co mówią wcale nie będzie lepsze, mój własny strach, śmierć...” - to powiedziałabym właśnie, gdyby nie te tajemnicze więzy, które właśnie obezwładniły mój głos. Po chwili ciszy spojrzałam jednej z najdroższych mi osób hardo w oczy, uśmiechnęłam się sztucznie i zrobiłam to, co wydawało mi się za słuszne. Skłamałam.
   -Nic. Absolutnie nic.









Przepraszam, że rozdział się opóźnił, ale nie miałam za bardzo weny. Na szczęście jakoś udało mi się ją znaleźć i oto jest ;)
Dziękujemy po raz setny już chyba za nominację <3
W zakładce więcej informacji na temat nominowanych przez nas blogów :)
Chociaż dla kilku osób - ale na pewno będziemy pisać.
Musimy tylko wiedzieć, że takie osoby są, więc BŁAGAMY o komentarze ;)
Nie wiem, kiedy pojawi się następny rozdział bo niedługo moje urodzinki ^^ i to Ev będzie musiała się za niego zabrać.
Pozdrawiam w imieniu swoim i Ev ;)
Chelly