wtorek, 2 lipca 2013

~10~

~Z perspektywy Eve~

Z pięknego i głębokiego snu wyrwał mnie okropny głos budzika, wydobywający się z mojego telefonu. Wzięłam urządzenie do ręki i wyłączyłam irytujący odgłos. Odkładając komórkę na stolik, przewróciłam się na drugi bok, bardziej wtulając się w ramię Niall'a leżącego obok. Miło jest mieć kogoś przy so...
   -Horan, co ty tu do cholery robisz?! - zaczęłam wydzierać się na niego. - Wyłaź
z mojego łóżka i to natychmiast! 
Chłopak tylko zaczął się śmiać, jakby właśnie usłyszał najlepszy kawał na świecie. Pokręciłam głową i wyszłam z pokoju, mówiąc:
   -Jesteś chory... 
Wchodząc do salonu, zauważyłam włączony telewizor i dwie miski chipsów na stoliku. Podeszłam do kanapy i chwyciłam pilota, którym wyłączyłam odbiornik.
   -Ej, zaraz Manchester będzie grać - usłyszałam za sobą i prawie podskoczyłam. 
Niall zabrał pilota, którym ponownie włączył telewizor, wiszący na ścianie. Nic nie mówiąc weszłam do kuchni z zamiarem zrobienia sobie śniadania. Po prawie pięciu minutach do moich uszu zaczęły dochodzić pierwsze odgłosy meczu.
   -A tak w ogóle, to co ty tu robisz? - zapytałam, przewracając naleśnika na patelni. Do głowy zaczęły napływać wspomnienia z naszego pierwszego śniadania.
   -Chyba naprawdę masz krótką pamięć, Ev - stwierdził i centralnie mnie olał, nie racząc nawet na mnie spojrzeć. - Co tak pachnie? - dodał po chwili, tym razem zwlekając się z kanapy, na której jeszcze nie dawno leżał. 
   -Moje śniadanie - odpowiedziałam. - Przypomnisz mi co tu robisz, czy nie? 
Chłopak stanął za mną i chwycił świeżo upieczonego naleśnika z talerza, po czym wygodnie usiadł na krześle, stojącym niedaleko.
   -Wczoraj poprosiłaś mnie, żebym przyszedł do ciebie, bo nie chciałaś być tu sama kiedy przyjedzie Jill. Pamiętasz? 
W tym momencie przypomniałam sobie, że naprawdę go o to prosiłam. Chciałam poprosić Chell, ale po wczorajszej informacji, którą nam przekazała w kawiarni i po reakcji, jaką okazała po usłyszeniu wieści, że Jill ma przyjechać - zrezygnowałam, ale też nie chciałam być z nią sama.
   -Ach, tak. Teraz już sobie przypominam – odpowiedziałam. próbując się uśmiechnąć. 
   -Czym ty się tak martwisz, co? - zapytał Irlandczyk, po chwili, dziwnie się uśmiechając.
   -Słucham? - spytałam, trochę nieobecna.
   -Pytałem czym się tak martwisz... - powtórzył.
   -Niczym. Czym miałabym się martwić? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. 
Chłopak chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu dzwonek do drzwi, na którego dźwięk o mało co nie podskoczyłam ze strachu.
   -Uspokój się. To tylko twoja kuzynka - szepnął mi do ucha, na co ja odpowiedziałam:
   -Zobaczymy co powiesz, jak ją poznasz. 
Po tych słowach ruszyłam niepewnym krokiem do drzwi. Gdy przechodziłam
przez salon, poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Oczywiście nie był to nikt inny, niż blondyn. Podniosłam głowę do góry i uśmiechnęłam się do niego. Wiedział, że dodaje mi to otuchy. Łapiąc za klamkę, wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi.
   -No nareszcie. Ile można czekać?! - usłyszeliśmy na powitanie. - O, masz nowego chłopaka? Amerykanin? Szkoda.. Nie ma to jak Brytyjczyk albo Irlandczyk - spojrzałam na Horan'a, który z trudem powstrzymywał wybuch śmiechu. - Długo będziecie tak stać i się na siebie gapić? Walizki same się nie wniosą - w tym momencie spojrzała wymownie na blondyna, któremu w sekundę zrzedła mina, na co ja prawie wybuchnęłam śmiechem. 
,,Mój chłopak" bez słowa wziął dwie z pięciu ogromnych walizek w ręce i zaniósł do pokoju gościnnego, do którego go poprowadziłam. Zamykając za nami drzwi, spojrzałam na niego i zaczęłam się śmiać.
   -I co: dalej uważasz, że to tylko moja kuzynka? - zapytałam, kładąc nacisk na słowo ,,tylko".
   -Ale ja jestem Irlandczykiem – poskarżył się, robiąc minę zbitego pieska. 
   -Wiem, wiem... - powiedziałam i przytuliłam go. Niestety ta chwila nie trwała długo, ponieważ panna Sparks przeszkodziła nam, nawet nie pukając.
   -Ej blondas... Walizki czekają – powiedziała, omijając nas i rzucając się na łóżko stojące po środku pokoju. Do dziś nie wiem, dlaczego jest ono wygodniejsze od mojego. 
   -Jill zachowuj się, to mój przyjaciel, a nie twój tragarz - zwróciłam jej uwagę, ale jak można było się spodziewać - szatynka nie zareagowała. - Jillian! 
   -Co? Mam go teraz przepraszać. czy może całować po stopach? - ironicznie zapytała. sięgając po telefon.
   -Nie ważne Ev.. Odpuść - poradził blondyn, wychodząc z pokoju. 
Poszłam za nim, chcąc mu pomóc. jednak chłopak się nie zgadzał, więc odpuściłam, nie chcąc wywoływać kłótni. Udałam się w stronę salonu, w którym usiadłam na kanapie i wyciągnęłam telefon z zamiarem zaproszenia na kawę całej naszej paczki.
   -Co robisz? - usłyszałam za sobą głos mojego przyjaciela. 
   -Piszę do wszystkich, żebyśmy się spotkali - odpowiedziałam i odłożyłam telefon na bok. 
   -Czy ona jest taka zawsze? - spytał szeptem, kiedy spojrzałam na niego.
   -Nie. Tylko na samym początku obchodzę się z ludźmi łagodnie - odparła dziewczyna, która nagle wyrosła jak spod ziemi. Uśmiechnęła się przy tym złośliwie i ominęła nas, przechodząc do kuchni. Niall chyba lekko się zmieszał, bo momentalnie spuścił wzrok i nie podniósł go, dopóki nie ucichły kroki dziewczyny. ,,Doprawdy, taka mała, a potrafiła zawstydzić naszego Horan'a" - pomyślałam.
   -To jak? Spotkamy się z nimi? - spytał.
   -Tak - odparłam, patrząc na wyświetlacz komórki. - W Starbucks'ie za kilka minut.
Już się uśmiechnął, kiedy musiałam mu przekazać złą nowinę:
   -Jillian musi iść z nami...
Nic nie powiedział, ale po jego oczach widać było, że jest tym równie zachwycony, co ja...

   -Dlaczego nikogo tutaj jeszcze nie ma? - burknęła niecierpliwie, poprawiając sobie włosy. Robiła tak od kiedy dowiedziała się, że przyjdą chłopcy.
   -Jest - powiedziałam jej. - Tam, za kasą stoi Louis.
   -Tak, fascynujące... - przewróciła oczami.
   -Jill, jeśli chcesz, możesz jechać z powrotem do domu...
   -Tak, tak, jasne... - odparła, machając ręką, jakby odpędzała muchę. 
Gotowało się we mnie przez tą małolatę. Niall, wyczuwając to, chwycił mnie pod stołem za rękę, jako gest pocieszenia. Pomagało. Jako pierwsi do kawiarni weszli Cloe i Liam. Przywitali się grzecznie z moją kuzynką, lecz ta, zobaczywszy, że trzymają się za ręce, nie była nimi zbytnio zainteresowana. Zaczęłam się zastanawiać, czy ona jest naprawdę aż tak głupia, że przyjechała tutaj na podryw. Próbowali zapytać ją o cokolwiek, chcąc podtrzymać rozmowę, jednak chwilę później drzwi się otworzyły i stanął w nich Zayn. Chłopak na pewno zrobił na niej duże wrażenie - był przystojny, a dla niej to było najważniejsze.
Momentalnie się wyprostowała, odrzuciła włosy do tyłu i zatrzepotała rzęsami, co wyglądało tak zabawnie, że nie mogłam powstrzymać się od parsknięcia śmiechem.
Chłopak usiadł na wolnym krześle, patrząc ciągle na Liam'a.
   -Zayn, to jest moja ku...
   -Jillian Sparks - wtrąciła, wyciągając do niego rękę.
Zignorował ją, co wywołało u mnie napad śmiechu, który ledwie udało mi się stłumić.
Kiwnął tylko głową z łaską, przenosząc wzrok na mnie i Niall'a. Ten momentalnie puścił moją dłoń, jakby bał się, co pomyśli Malik. Nie musieliśmy długo czekać, jak do kawiarni weszła Michelle z Oliver'em. Doprawdy nie miałam pojęcia dlaczego budził u innych takie mieszane uczucia. Co prawda wczoraj rozmawialiśmy z nim tylko chwilę, ale wydawał się naprawdę sympatyczny. Trzymali się za ręce. W pewnym momencie brązowowłosa przesunęła wzrokiem
po twarzach siedzących już przy naszym stoliku i zatrzymała się na tej najmłodszej.
Wybałuszyła oczy z przestrachem i w jednej sekundzie odwróciła się na pięcie i pociągnęła Oliver'a w stronę wyjścia. Zatrzymał się, kiedy ona nadal usilnie próbowała wyprowadzić go z kawiarni.
Stali już przy wyjściu, kiedy chłopak obrócił ją do siebie przodem i powiedział:
   -To nic strasznego. No, dalej, chodźmy... - pociągnął ją za ich złączone dłonie. Spojrzała na niego swoimi wielkimi brązowymi oczyma ze strachem. - Nie bądź tchórzem - dodał. Dalej nie ruszała się z miejsca. - Dla mnie - powiedział już trochę ciszej, ale i tak dało się to słyszeć. Dziewczyna wymiękła pod jego spojrzeniem i w końcu uległa. Podeszli do naszego stolika.
   -Hej - powiedziała, omijając wzrokiem Jill i Zayn'a. 
   -Wiecie gdzie Harry? - zapytał Louis, podchodząc do naszego stolika. 
Wszyscy popatrzyli po sobie, jednak każdy pokręcił przecząco głową.
   -Wspominał, że musi coś załatwić.. Powiedział, że się spóźni - odpowiedział Liam, dziwnie spoglądając na Jill, która nie przestawała wgapiać się w Oli'ego. Chłopak chyba to zauważył, ponieważ nie przestawał się kręcić na krześle.
Wszyscy zaczęli ze sobą rozmawiać. Było jak zawsze: Chell unikała Zayn'a, a on jej, Jill klepała coś w telefonie, Cloe i Liam namiętnie o czymś gadali, a Lou i Oli śmiali się z czegoś. Ja, Chell i Niall rozmawialiśmy o pierdołach, a Zayn siedział i wpatrywał się we wszystko i wszystkich.
   -To ten Harry? - nagle zapytała młoda Sparks, ponownie odgarniając włosy do tyłu, jak to miała w zwyczaju. Usłyszałam tylko stłumione parsknięcie Louis'a.
   -Cześć - Harry przywitał się i usiadł obok Tommo i Liam'a. 
Jill chyba zauważyła brak zainteresowania ze strony loczka, więc podeszła do niego i podała mu rękę. Jak na komendę, wszystkie rozmowy ucichły, a oczy obecnych zwróciły się na nich, co chyba spodobało się mojej kuzynce, bo wyprostowała się jeszcze bardziej, chociaż nie wiem jak to było możliwe.
   -Jestem Jillian Sparks, kuzynka Eve - powiedziała i zbyt przesadnie się uśmiechnęła, co wywołało u mnie i Niall'a śmiech, który tłumiliśmy. Widziałam też, że Louis powstrzymuje się jak może, co jeszcze bardziej mnie rozbawiało,
więc odwróciłam wzrok od tej całej szopki. 
   -Hej, jestem Harry... - zawahał się i dodał - Styles. Harry Styles.
Ponownie spojrzałam w tamtą stronę. Cisza trwała dalej. Każdy miał inny wyraz twarzy.
   -Harry? To skrót od Harold? - Louis znowu się zaśmiał, co widocznie nie spodobało się szatynce, bo zgromiła go wzrokiem.
   -Nie, nie. Po prostu Harry.
Pokiwała głową i usiadła na swoje miejsce, które dziwnym trafem było akurat naprzeciw niego. Nikt nic nie mówił przez dłuższą chwilę.
   -Więc... Co robiliście wczoraj wieczorem? - spytał Liam, widocznie poczuwający się do podtrzymywania rozmowy. Zwracał się bezpośrednio do mnie.
   -Nic ciekawego... - odparłam, patrząc przy tym na Niall'a. - Poszliśmy do mnie, żeby... - zawahałam się na moment. Horan przyszedł mi z pomocą:
   -Odprowadziłem ją.
Liam odetchnął chyba z ulgą, bo wśród naszej paczki znowu pojawił się szum rozmów. Moją uwagę zwrócili Oliver i Chelly, którzy co chwilę mówili coś szeptem, a potem się do siebie uśmiechali. W pewnym momencie chłopak pocałował ją w policzek, a ona uśmiechnęła się jeszcze szerzej i cmoknęła go w usta. W tym samym momencie Zayn, który dotychczas zdawał się w ogóle ich nie zauważać wstał i wyszedł z kawiarni. Wszyscy podążyli za nim wzrokiem. Wszyscy oprócz Michelle, która także właśnie wstała.
   -Niedobrze mi - powiedziała, chwyciła Cloe za rękę i poprowadziła ją w stronę łazienki. 
Chciałam pójść za nimi, ale Niall położył mi dłoń na ramieniu i powiedział:
   -Zostaw je. Nie pomożesz im tam.
Musiałam przyznać, że miał rację. Usiadłam więc z powrotem na kanapie i na moment przymknęłam oczy, bo świat zawirował mi przed nimi.

~Z perspektywy Chelly~

   -Nie mogę wytrzymać - powiedziałam. - Zaraz wybuchnę! - chodziłam w tę i z powrotem po łazience. Moja przyjaciółka usiadła na lśniącym blacie, tyłem do lustra.
   -Mów. Co się stało między tobą a Zayn'em?
Na początku nie wiedziałam, co mam jej powiedzieć. Gdybym miała mówić wszystko, musiałabym też wspomnieć o Nieznanym, który nawiasem mówiąc - dalej nie dawał mi spokoju, a tego przecież nie chciałam - mieszać ich w moje już i tak poplątane życie.
   -Pokłóciliśmy się - wtedy na wystawie...
   -O co? - spytała rzeczowym tonem.
   -To...nieistotne.
Przetarła ręką czoło.
   -Dziewczyno, to JEST istotne! Jeżeli nadal będziesz tak nas wszystkich zwodzić,
do niczego w ten sposób nie dojdziesz. Nie rozumiesz, że my chcemy ci tylko pomóc? - uśmiechnęła się lekko. Spojrzałam tępo na swoje odbicie w lustrze. Skinęłam głową.
   -Pokłóciliśmy się, bo powiedziałam mu, że nie ma się wpieprzać w moje życie... 
Westchnęła ciężko.
   -I wyszłam na ostatnią zołzę, bo ranię nie tylko jego, ale wszystkich dookoła. I ciebie. I Eve. I całą resztę! I wiesz co jest najgorsze? Że on ma rację! - słowa wylatywały z moich ust jak z karabinu maszynowego. Musiałam to komuś w końcu powiedzieć, bo zżerało mnie od środka.
Odetchnęłam i otarłam pojedynczą łzę, która wypłynęła spod moich rzęs.
   -Nie ma racji, Michelle - powiedziała i zeskoczyła z umywalki, po czym przytuliła mnie i spojrzała na moje odbicie w lustrze. - Nie ma racji. Fakt, jesteś bardzo skryta ze swoimi problemami, czasem aż do bólu, ale na pewno nie ranisz nas, okay? Musisz o tym pamiętać, bo za bardzo cię kochamy, żebyś zamartwiała się takimi rzeczami. No, już - powiedziała, odsuwając mnie na odległości swoich ramion i spoglądając mi w oczy. - ...nie płacz - poleciła.
   -Jesteś wspaniała - powiedziałam, a ona się tylko uśmiechnęła. ,,Moja druga mama" - pomyślałam już nie pierwszy raz w swoim życiu. Wyszłyśmy z łazienki.
Kiedy wróciłyśmy do stolika, Jillian siedziała na moim miejscu, niby rozmawiając z Harrym, ale co chwilę zerkała na Oliver'a. Zaczynało mnie to już irytować. Podeszłam do niej.
   -To moje miejsce - powiedziałam, próbując się jakoś opanować.
   -Już nie - odparła, trzepocząc rzęsami. - Bardzo dobrze mi się tutaj rozmawia z Harrym i Oliverem, więc nie licz na to, że cię tutaj puszczę - zaśmiała się, co miało być chyba pochlebstwem w stronę chłopaków. Harry zachichotał.
Spojrzałam na nią i usiadłam Oliver'owi na kolanach. Ten szepnął mi do ucha:
   -Już wszystko w porządku?
   -Tak. Można powiedzieć, że tak - odszepnęłam, patrząc na Cloe, która właśnie uśmiechała się do Liam'a. Jedynie Eve siedziała teraz cicho. Była cała blada. Nie ruszała się.
   -Eve?
Nie reagowała.
   -Ev?! - powiedziałam trochę głośniej.
   -Nie ma się co nią przejmować, ona po prostu jest...dziwna - powiedziała z pogardą w głosie Jill. Nie wytrzymałam.
   -Dość tego - powiedziałam, wstając z miejsca. Ruszyłam w jej kierunku. Ta cofnęła się, przestraszona. Wiedziała, do czego jestem zdolna. Nie raz się o tym przekonała. Chwyciłam ją za ramię i wywlokłam siłą na dwór. Drzwi trzasnęły za nami z hukiem.
   -Co ty sobie wyobrażasz, co?! Nie dość, że będzie musiała znosić przez tydzień twoje humory, to ty jeszcze ją tak traktujesz! Dobrze wiesz, jaka jest wrażliwa! - krzyczałam, szarpiąc ją za ramię. Deszcz padał rzęsiście, kiedy ona mówiła:
   -Nie dotykaj mnie! Jesteś po prostu małą, zazdrosną dziwką! Nie masz o mnie najmniejszego pojęcia! Po prostu zazdrościsz mi tego, jak dobrze dogaduję się z innymi chłopcami, bo ty zawsze byłaś samotna! Nikt nigdy ciebie nie chciał! Nawet twój ojciec! Co, myślałaś, że się nie dowiem?! Ja wiem wszystko!

Miałam ochotę wrzucić ją pod koła któregoś z pędzących samochodów, jednak pchnęłam ją w tym momencie na dwa kontenery na śmieci, które stały obok.
Chciałam podejść do niej i całkowicie wybić jej z głowy to, że wie cokolwiek o tym, co stało się z moim ojcem, jednak czyjeś silne ramiona mnie powstrzymały. Próbowałam się im wywinąć, jednak trzymały mnie mocno. Dopiero teraz zorientowałam się, że już od dobrej chwili reszta paczki, która była z nami w środku, wybiegła za nami z kawiarni i przyglądała się całej tej scenie. Harry pomógł wstać dziewczynie, która nie dawała rady złapać równowagi, kiedy próbowała podnieść się z wielkich worków pełnych śmieci. Wśród zebranych brakowało mi Olivera...no tak. To on trzymał mnie w żelaznym uścisku.
W tym momencie cieszyłam się tylko z tego, że przez deszcz, który przemoczył mnie do suchej nitki, nie było widać moich łez.

~Z perspektywy Eve~

Gdy tak staliśmy pośród ulewy, ja nie mogłam zebrać swoich myśli. Co chwilę mój wzrok lądował to na wściekłej Chell, to na sfrustrowanej Jill. Patrząc na nie, zaczęło kręcić mi się w głowie. Złapałam się za nią i przymknęłam oczy, próbując odzyskać równowagę.
   -Eve, wszystko dobrze? - poczułam jak ktoś podchodzi do mnie i próbuje przytulić.
   -Nie dotykaj mnie! - krzyknęłam najprawdopodobniej na Chell, odpychając
dziewczynę i otwierając oczy. Nawet nie wiedziałam, kiedy zdołała wyplątać się z ramion Oliver'a. Wyglądały wręcz na stworzone po to, żeby miały uścisk imadła.
Wszyscy patrzyli na mnie zdezorientowani, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.
,,Widzisz - zniszczyłaś wasze spotkanie. Po co ją tu przyprowadziłaś?" - usłyszałam głos, którego nie miało już być. Nie powinno. Nie po tym, czym się faszerowałam...
   -Zamknij się - szepnęłam. - Przepraszam - powiedziałam do moich przyjaciół i zaczęłam biec w stronę mojego domu.
   -A co ze mną?!- usłyszałam Jill.
Stanęłam i krzyknęłam do niej:
   -A ty się pieprz! To wszystko twoja wina, nie moja! To wszystko jej wina! - krzyczałam, żeby uciszyć głosy w mojej głowie, które cały czas krzyczały: ,,Nie!
To przez ciebie!" - Jak będziesz chciała, to przyjedziesz do domu. 
Znowu odwróciłam się i zaczęłam biec. Gdy zniknęłam za rogiem, stanęłam i oparłam się o ścianę, rycząc jak dziecko.
   -Ev... - usłyszałam głos Niall'a. 
Szybko otarłam łzy, zapominając o deszczu, który padał rzęsiście.
   -Zostaw mnie, błagam... Po prostu mnie zostaw - mówiłam coraz ciszej, patrząc w jego niebieskie oczy. - Zostaw mnie - szepnęłam, nie mając już na nic sił.
   -Dobrze - zgodził się, co trochę mnie zaskoczyło, jednak nic nie powiedziałam. -Zostawię cię, kiedy bezpiecznie dotrzesz do domu pod moją eskortą - szepnął mi na ucho i przytulił do siebie, próbując trochę ogrzać, bo moje ciało drżało od nadmiaru deszczu i emocji. 

   -Dziękuję - powiedziałam, kiedy blondyn otwierał drzwi, prowadzące do mojego domu. 
   -Za co? 
   -Za to, że zawsze jesteś przy mnie, gdy mam problemy i z cierpliwością znosisz moje fochy - odpowiedziałam, na pół przytomna. Chłopak chyba to zauważył, ponieważ wziął mnie na ręce i zaniósł do mojej sypialni.
   -Nie ma za co... Ty pewnie zrobiłabyś to samo dla mnie - odpowiedział chłopak i pochylił się nade mną z zamiarem pocałowania mnie w policzek. Chcąc ułożyć się wygodniej odwróciłam głowę, przez co Horan nie pocałował mojego policzka, tylko cmoknął usta. 
   -Dziękuję - powiedziałam po chwili. 
   -Nie ma za co - powtórzył chłopak, podchodząc do drzwi.
   -Niall? Będziesz tu, kiedy się obudzę? - zapytałam już praktycznie przez sen.
   -Zawsze Eve - odpowiedział, a ja już po chwili poczułam, jak łóżko ugina się pod jego ciężarem.






No i jest już dziesiąty ;)
Wiemy, trochę długi, ale jakoś dacie radę... Wierzymy w Was ♥
Jeśli możemy Was o coś takiego prosić - może wspomnijcie innym o naszym blogu, bo jak widzicie - tłumów tutaj nie ma... Bardzo nam na tym zależy ♥
Jak zwykle prosimy o komentarze i cierpliwość do nas ;)
Pozdrawiamy
Chelly and Eve

6 komentarzy:

  1. Bossski a że jest długi to jeszcze lepiej czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta Jill jest zdrowo, a raczej niezdrowo rąbnięta.
    Cudowny rozdział! :)
    Świetna akcja .
    Nadal zastanawia mnie to gdzie pracuje Zayn... :D
    Kocham momenty, w których Eve i Niall rozmawiają, przytulają się itd... kocham ich <33 :D

    Uff... czyli już nadrobiłam zaległości, więc teraz z dumą mogę powiedzieć ( napisać) czekam na następny rozdział :))

    Zapraszam do mnie, liczę na szczerą opinię :)
    http://one-direction-story-by-my.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszymy się, że Ci się podoba :)
      Jill jest trochę wzorowana na pewnej osobie i specjalnie ją tak opisywałam...
      Może niedługo wyjaśni się wszystko z Zaynem, ale do tego momentu możesz się domyślać...
      Mam nadzieję, że rozdział za niedługo się pojawi.. Jeszcze kilka rzeczy musze z Chell obgadać :D
      Napewno zajrzę na twojego bloga i zostawię komentarz :)
      Eve x
      P.S. za różne błędy przepraszam :)

      Usuń
  3. Jejć ten blog jest naprawdę świetny! Przeczytałam go od samego początku. Pamiętajcie że we mnie macie wierną czytelniczkę . Kocham was i to co robocie ,zazdroszczę wam tego że potraficie napisać coś tak wciągającego. Mam nadzieję że jeszcze długo pociągniecie to opowiadanie. Nie przejmujcie się małą liczbą kom. bo wiem że napewno czyta to więcej osób.


    Wasza wierna czytelniczka <3
    Ps: niecierpliwie czakam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku... Dziękuję ♥ Możemy to powtarzać tysiące razy, ale każda z Was, pozostawiając tak miły i w tym przypadku podnoszący na duchu komentarz sprawia, że mamy ochotę pisać opowiadanie tak długie, niczym ,,Moda na Sukces"! :D Poważnie, znaczycie dla nas tak dużo, że to aż niezdrowe :) Potrafimy kilka razy dziennie sprawdzać, czy dodany został choć jeden komentarz... Dziękujemy za wszystkie pochwały ♥
      I mam prośbę... Mogłabyś się podpisywać? Wiem, że to może być troszkę głupie, ale chciałabym wiedzieć, że to ty kochana dodałaś komentarz :) Jakkolwiek, może być ,,Wasza wierna czytelniczka", bo to dla mnie bardzo ważne ♥
      Pozdrawiam
      Chelly

      Usuń
  4. Wasz blog jest naprawdę niesamowity. Umieszczane rozdziały czytam kilkakrotnie, a gdy się nudzę powracam do samego początku opowiadania. :) Długość rozdziałów jest zaskakująca, a sytuacje w nich opisane - niesamowite. Musicie mieć naprawdę bujną wyobraźnie. Żeby wymyślić coś takiego...?
    Co do tego rozdziału...Hmm..Nie mogłam wytrzymać napięcia gdy Chelly zdenerwowała się na Jill. Zdecydowanie mój ulubiony fragment. Wspomnienie o ojcu dziewczyny baardzo mnie zaciekawiło i nie mogę przestać zastanawiać się co takiego się wydarzyło.
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i dziękuję za komentarze na moim blogu.♥

    Zagubiona Marzycielka

    OdpowiedzUsuń

♥Love You♥