~Z
perspektywy Eve~
Z
pięknego i głębokiego snu wyrwał mnie okropny głos budzika,
wydobywający się z mojego telefonu. Wzięłam urządzenie do ręki
i wyłączyłam irytujący odgłos. Odkładając komórkę na stolik,
przewróciłam się na drugi bok, bardziej wtulając się w ramię
Niall'a leżącego obok. Miło jest mieć kogoś przy so...
-Horan,
co ty tu do cholery robisz?! - zaczęłam wydzierać się na niego. -
Wyłaź
z mojego łóżka i to natychmiast!
Chłopak
tylko zaczął się śmiać, jakby właśnie usłyszał najlepszy
kawał na świecie. Pokręciłam głową i wyszłam z pokoju, mówiąc:
-Jesteś
chory...
Wchodząc
do salonu, zauważyłam włączony telewizor i dwie miski chipsów na
stoliku. Podeszłam do kanapy i chwyciłam pilota, którym wyłączyłam
odbiornik.
-Ej,
zaraz Manchester będzie grać - usłyszałam za sobą i prawie
podskoczyłam.
Niall
zabrał pilota, którym ponownie włączył telewizor, wiszący na
ścianie. Nic nie mówiąc weszłam do kuchni z zamiarem zrobienia
sobie śniadania. Po prawie pięciu minutach do moich uszu zaczęły
dochodzić pierwsze odgłosy meczu.
-A
tak w ogóle, to co ty tu robisz? - zapytałam, przewracając
naleśnika na patelni. Do głowy zaczęły napływać wspomnienia z
naszego pierwszego śniadania.
-Chyba
naprawdę masz krótką pamięć, Ev - stwierdził i centralnie mnie
olał, nie racząc nawet na mnie spojrzeć. - Co tak pachnie? - dodał
po chwili, tym razem zwlekając się z kanapy, na której jeszcze nie
dawno leżał.
-Moje
śniadanie - odpowiedziałam. - Przypomnisz mi co tu robisz, czy nie?
Chłopak
stanął za mną i chwycił świeżo upieczonego naleśnika z
talerza, po czym wygodnie usiadł na krześle, stojącym niedaleko.
-Wczoraj
poprosiłaś mnie, żebym przyszedł do ciebie, bo nie chciałaś być
tu sama kiedy przyjedzie Jill. Pamiętasz?
W
tym momencie przypomniałam sobie, że naprawdę go o to prosiłam.
Chciałam poprosić Chell, ale po wczorajszej informacji, którą nam
przekazała w kawiarni i po reakcji, jaką okazała po usłyszeniu
wieści, że Jill ma przyjechać - zrezygnowałam, ale też nie
chciałam być z nią sama.
-Ach,
tak. Teraz już sobie przypominam – odpowiedziałam. próbując się
uśmiechnąć.
-Czym
ty się tak martwisz, co? - zapytał Irlandczyk, po chwili, dziwnie
się uśmiechając.
-Słucham?
- spytałam, trochę nieobecna.
-Pytałem
czym się tak martwisz... - powtórzył.
-Niczym.
Czym miałabym się martwić? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Chłopak
chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu dzwonek do drzwi, na
którego dźwięk o mało co nie podskoczyłam ze strachu.
-Uspokój
się. To tylko twoja kuzynka - szepnął mi do ucha, na co ja
odpowiedziałam:
-Zobaczymy
co powiesz, jak ją poznasz.
Po
tych słowach ruszyłam niepewnym krokiem do drzwi. Gdy przechodziłam
przez salon, poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Oczywiście
nie był to nikt inny, niż blondyn. Podniosłam głowę do góry i
uśmiechnęłam się do niego. Wiedział, że dodaje mi to otuchy.
Łapiąc za klamkę, wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi.
-No
nareszcie. Ile można czekać?! - usłyszeliśmy na powitanie. - O,
masz nowego chłopaka? Amerykanin? Szkoda.. Nie ma to jak Brytyjczyk
albo Irlandczyk - spojrzałam na Horan'a, który z trudem
powstrzymywał wybuch śmiechu. - Długo będziecie tak stać i się
na siebie gapić? Walizki same się nie wniosą - w tym momencie
spojrzała wymownie na blondyna, któremu w sekundę zrzedła mina,
na co ja prawie wybuchnęłam śmiechem.
,,Mój
chłopak" bez słowa wziął dwie z pięciu ogromnych walizek w
ręce i zaniósł do pokoju gościnnego, do którego go
poprowadziłam. Zamykając za nami drzwi, spojrzałam na niego i
zaczęłam się śmiać.
-I
co: dalej uważasz, że to tylko moja kuzynka? - zapytałam, kładąc
nacisk na słowo ,,tylko".
-Ale
ja jestem Irlandczykiem – poskarżył się, robiąc minę zbitego
pieska.
-Wiem,
wiem... - powiedziałam i przytuliłam go. Niestety ta chwila nie
trwała długo, ponieważ panna Sparks przeszkodziła nam, nawet nie
pukając.
-Ej
blondas... Walizki czekają – powiedziała, omijając nas i
rzucając się na łóżko stojące po środku pokoju. Do dziś nie
wiem, dlaczego jest ono wygodniejsze od mojego.
-Jill
zachowuj się, to mój przyjaciel, a nie twój tragarz - zwróciłam
jej uwagę, ale jak można było się spodziewać - szatynka nie
zareagowała. - Jillian!
-Co?
Mam go teraz przepraszać. czy może całować po stopach? -
ironicznie zapytała. sięgając po telefon.
-Nie
ważne Ev.. Odpuść - poradził blondyn, wychodząc z pokoju.
Poszłam
za nim, chcąc mu pomóc. jednak chłopak się nie zgadzał, więc
odpuściłam, nie chcąc wywoływać kłótni. Udałam się w stronę
salonu, w którym usiadłam na kanapie i wyciągnęłam telefon z
zamiarem zaproszenia na kawę całej naszej paczki.
-Co
robisz? - usłyszałam za sobą głos mojego przyjaciela.
-Piszę
do wszystkich, żebyśmy się spotkali - odpowiedziałam i odłożyłam
telefon na bok.
-Czy
ona jest taka zawsze? - spytał szeptem, kiedy spojrzałam na niego.
-Nie.
Tylko na samym początku obchodzę się z ludźmi łagodnie - odparła
dziewczyna, która nagle wyrosła jak spod ziemi. Uśmiechnęła się
przy tym złośliwie i ominęła nas, przechodząc do kuchni. Niall
chyba lekko się zmieszał, bo momentalnie spuścił wzrok i nie
podniósł go, dopóki nie ucichły kroki dziewczyny. ,,Doprawdy,
taka mała, a potrafiła zawstydzić naszego Horan'a" -
pomyślałam.
-To
jak? Spotkamy się z nimi? - spytał.
-Tak
- odparłam, patrząc na wyświetlacz komórki. - W Starbucks'ie za
kilka minut.
Już
się uśmiechnął, kiedy musiałam mu przekazać złą nowinę:
-Jillian
musi iść z nami...
Nic
nie powiedział, ale po jego oczach widać było, że jest tym równie
zachwycony, co ja...
…
-Dlaczego
nikogo tutaj jeszcze nie ma? - burknęła niecierpliwie, poprawiając
sobie włosy. Robiła tak od kiedy dowiedziała się, że przyjdą
chłopcy.
-Jest
- powiedziałam jej. - Tam, za kasą stoi Louis.
-Tak,
fascynujące... - przewróciła oczami.
-Jill,
jeśli chcesz, możesz jechać z powrotem do domu...
-Tak,
tak, jasne... - odparła, machając ręką, jakby odpędzała muchę.
Gotowało
się we mnie przez tą małolatę. Niall, wyczuwając to, chwycił
mnie pod stołem za rękę, jako gest pocieszenia. Pomagało. Jako
pierwsi do kawiarni weszli Cloe i Liam. Przywitali się grzecznie z
moją kuzynką, lecz ta, zobaczywszy, że trzymają się za ręce,
nie była nimi zbytnio zainteresowana. Zaczęłam się zastanawiać,
czy ona jest naprawdę aż tak głupia, że przyjechała tutaj na
podryw. Próbowali zapytać ją o cokolwiek, chcąc podtrzymać
rozmowę, jednak chwilę później drzwi się otworzyły i stanął w
nich Zayn. Chłopak na pewno zrobił na niej duże wrażenie - był
przystojny, a dla niej to było najważniejsze.
Momentalnie
się wyprostowała, odrzuciła włosy do tyłu i zatrzepotała
rzęsami, co wyglądało tak zabawnie, że nie mogłam powstrzymać
się od parsknięcia śmiechem.
Chłopak
usiadł na wolnym krześle, patrząc ciągle na Liam'a.
-Zayn,
to jest moja ku...
-Jillian
Sparks - wtrąciła, wyciągając do niego rękę.
Zignorował
ją, co wywołało u mnie napad śmiechu, który ledwie udało mi się
stłumić.
Kiwnął
tylko głową z łaską, przenosząc wzrok na mnie i Niall'a. Ten
momentalnie puścił moją dłoń, jakby bał się, co pomyśli
Malik. Nie musieliśmy długo czekać, jak do kawiarni weszła
Michelle z Oliver'em. Doprawdy nie miałam pojęcia dlaczego budził
u innych takie mieszane uczucia. Co prawda wczoraj rozmawialiśmy z
nim tylko chwilę, ale wydawał się naprawdę sympatyczny. Trzymali
się za ręce. W pewnym momencie brązowowłosa przesunęła wzrokiem
po twarzach siedzących już przy naszym stoliku i zatrzymała się
na tej najmłodszej.
Wybałuszyła
oczy z przestrachem i w jednej sekundzie odwróciła się na pięcie
i pociągnęła Oliver'a w stronę wyjścia. Zatrzymał się, kiedy
ona nadal usilnie próbowała wyprowadzić go z kawiarni.
Stali
już przy wyjściu, kiedy chłopak obrócił ją do siebie przodem i
powiedział:
-To
nic strasznego. No, dalej, chodźmy... - pociągnął ją za ich
złączone dłonie. Spojrzała na niego swoimi wielkimi brązowymi
oczyma ze strachem. - Nie bądź tchórzem - dodał. Dalej nie
ruszała się z miejsca. - Dla mnie - powiedział już trochę
ciszej, ale i tak dało się to słyszeć. Dziewczyna wymiękła pod
jego spojrzeniem i w końcu uległa. Podeszli do naszego stolika.
-Hej
- powiedziała, omijając wzrokiem Jill i Zayn'a.
-Wiecie
gdzie Harry? - zapytał Louis, podchodząc do naszego stolika.
Wszyscy
popatrzyli po sobie, jednak każdy pokręcił przecząco głową.
-Wspominał,
że musi coś załatwić.. Powiedział, że się spóźni -
odpowiedział Liam, dziwnie spoglądając na Jill, która nie
przestawała wgapiać się w Oli'ego. Chłopak chyba to zauważył,
ponieważ nie przestawał się kręcić na krześle.
Wszyscy
zaczęli ze sobą rozmawiać. Było jak zawsze: Chell unikała
Zayn'a, a on jej, Jill klepała coś w telefonie, Cloe i Liam
namiętnie o czymś gadali, a Lou i Oli śmiali się z czegoś. Ja,
Chell i Niall rozmawialiśmy o pierdołach, a Zayn siedział i
wpatrywał się we wszystko i wszystkich.
-To
ten Harry? - nagle zapytała młoda Sparks, ponownie odgarniając
włosy do tyłu, jak to miała w zwyczaju. Usłyszałam tylko
stłumione parsknięcie Louis'a.
-Cześć
- Harry przywitał się i usiadł obok Tommo i Liam'a.
Jill
chyba zauważyła brak zainteresowania ze strony loczka, więc
podeszła do niego i podała mu rękę. Jak na komendę, wszystkie
rozmowy ucichły, a oczy obecnych zwróciły się na nich, co chyba
spodobało się mojej kuzynce, bo wyprostowała się jeszcze
bardziej, chociaż nie wiem jak to było możliwe.
-Jestem
Jillian Sparks, kuzynka Eve - powiedziała i zbyt przesadnie się
uśmiechnęła, co wywołało u mnie i Niall'a śmiech, który
tłumiliśmy. Widziałam też, że Louis powstrzymuje się jak może,
co jeszcze bardziej mnie rozbawiało,
więc odwróciłam wzrok od tej
całej szopki.
-Hej,
jestem Harry... - zawahał się i dodał - Styles. Harry Styles.
Ponownie
spojrzałam w tamtą stronę. Cisza trwała dalej. Każdy miał inny
wyraz twarzy.
-Harry?
To skrót od Harold? - Louis znowu się zaśmiał, co widocznie nie
spodobało się szatynce, bo zgromiła go wzrokiem.
-Nie,
nie. Po prostu Harry.
Pokiwała
głową i usiadła na swoje miejsce, które dziwnym trafem było
akurat naprzeciw niego. Nikt nic nie mówił przez dłuższą chwilę.
-Więc...
Co robiliście wczoraj wieczorem? - spytał Liam, widocznie
poczuwający się do podtrzymywania rozmowy. Zwracał się
bezpośrednio do mnie.
-Nic
ciekawego... - odparłam, patrząc przy tym na Niall'a. - Poszliśmy
do mnie, żeby... - zawahałam się na moment. Horan przyszedł mi z
pomocą:
-Odprowadziłem
ją.
Liam
odetchnął chyba z ulgą, bo wśród naszej paczki znowu pojawił
się szum rozmów. Moją uwagę zwrócili Oliver i Chelly, którzy co
chwilę mówili coś szeptem, a potem się do siebie uśmiechali. W
pewnym momencie chłopak pocałował ją w policzek, a ona
uśmiechnęła się jeszcze szerzej i cmoknęła go w usta. W tym
samym momencie Zayn, który dotychczas zdawał się w ogóle ich nie
zauważać wstał i wyszedł z kawiarni. Wszyscy podążyli za nim
wzrokiem. Wszyscy oprócz Michelle, która także właśnie wstała.
-Niedobrze
mi - powiedziała, chwyciła Cloe za rękę i poprowadziła ją w
stronę łazienki.
Chciałam
pójść za nimi, ale Niall położył mi dłoń na ramieniu i
powiedział:
-Zostaw
je. Nie pomożesz im tam.
Musiałam
przyznać, że miał rację. Usiadłam więc z powrotem na kanapie i
na moment przymknęłam oczy, bo świat zawirował mi przed nimi.
~Z
perspektywy Chelly~
-Nie
mogę wytrzymać - powiedziałam. - Zaraz wybuchnę! - chodziłam w
tę i z powrotem po łazience. Moja przyjaciółka usiadła na
lśniącym blacie, tyłem do lustra.
-Mów.
Co się stało między tobą a Zayn'em?
Na
początku nie wiedziałam, co mam jej powiedzieć. Gdybym miała
mówić wszystko, musiałabym też wspomnieć o Nieznanym,
który nawiasem mówiąc - dalej nie dawał mi spokoju, a tego
przecież nie chciałam - mieszać ich w moje już i tak poplątane
życie.
-Pokłóciliśmy
się - wtedy na wystawie...
-O
co? - spytała rzeczowym tonem.
-To...nieistotne.
Przetarła
ręką czoło.
-Dziewczyno,
to JEST istotne! Jeżeli nadal będziesz tak nas wszystkich zwodzić,
do niczego w ten sposób nie dojdziesz. Nie rozumiesz, że my chcemy
ci tylko pomóc? - uśmiechnęła się lekko. Spojrzałam tępo na
swoje odbicie w lustrze. Skinęłam głową.
-Pokłóciliśmy
się, bo powiedziałam mu, że nie ma się wpieprzać w moje życie...
Westchnęła
ciężko.
-I
wyszłam na ostatnią zołzę, bo ranię nie tylko jego, ale
wszystkich dookoła. I ciebie. I Eve. I całą resztę! I wiesz co
jest najgorsze? Że on ma rację! - słowa wylatywały z moich ust
jak z karabinu maszynowego. Musiałam to komuś w końcu powiedzieć,
bo zżerało mnie od środka.
Odetchnęłam
i otarłam pojedynczą łzę, która wypłynęła spod moich rzęs.
-Nie
ma racji, Michelle - powiedziała i zeskoczyła z umywalki, po czym
przytuliła mnie i spojrzała na moje odbicie w lustrze. - Nie ma
racji. Fakt, jesteś bardzo skryta ze swoimi problemami, czasem aż
do bólu, ale na pewno nie ranisz nas, okay? Musisz o tym pamiętać,
bo za bardzo cię kochamy, żebyś zamartwiała się takimi rzeczami.
No, już - powiedziała, odsuwając mnie na odległości swoich
ramion i spoglądając mi w oczy. - ...nie płacz - poleciła.
-Jesteś
wspaniała - powiedziałam, a ona się tylko uśmiechnęła. ,,Moja
druga mama" - pomyślałam już nie pierwszy raz w swoim życiu.
Wyszłyśmy z łazienki.
Kiedy
wróciłyśmy do stolika, Jillian siedziała na moim miejscu, niby
rozmawiając z Harrym, ale co chwilę zerkała na Oliver'a. Zaczynało
mnie to już irytować. Podeszłam do niej.
-To
moje miejsce - powiedziałam, próbując się jakoś opanować.
-Już
nie - odparła, trzepocząc rzęsami. - Bardzo dobrze mi się tutaj
rozmawia z Harrym i Oliverem, więc nie licz na to, że cię tutaj
puszczę - zaśmiała się, co miało być chyba pochlebstwem w
stronę chłopaków. Harry zachichotał.
Spojrzałam
na nią i usiadłam Oliver'owi na kolanach. Ten szepnął mi do ucha:
-Już
wszystko w porządku?
-Tak.
Można powiedzieć, że tak - odszepnęłam, patrząc na Cloe, która
właśnie uśmiechała się do Liam'a. Jedynie Eve siedziała teraz
cicho. Była cała blada. Nie ruszała się.
-Eve?
Nie
reagowała.
-Ev?!
- powiedziałam trochę głośniej.
-Nie
ma się co nią przejmować, ona po prostu jest...dziwna -
powiedziała z pogardą w głosie Jill. Nie wytrzymałam.
-Dość
tego - powiedziałam, wstając z miejsca. Ruszyłam w jej kierunku.
Ta cofnęła się, przestraszona. Wiedziała, do czego jestem zdolna.
Nie raz się o tym przekonała. Chwyciłam ją za ramię i wywlokłam
siłą na dwór. Drzwi trzasnęły za nami z hukiem.
-Co
ty sobie wyobrażasz, co?! Nie dość, że będzie musiała znosić
przez tydzień twoje humory, to ty jeszcze ją tak traktujesz! Dobrze
wiesz, jaka jest wrażliwa! - krzyczałam, szarpiąc ją za ramię.
Deszcz padał rzęsiście, kiedy ona mówiła:
-Nie
dotykaj mnie! Jesteś po prostu małą, zazdrosną dziwką! Nie masz
o mnie najmniejszego pojęcia! Po prostu zazdrościsz mi tego, jak
dobrze dogaduję się z innymi chłopcami, bo ty zawsze byłaś
samotna! Nikt nigdy ciebie nie chciał! Nawet twój ojciec! Co,
myślałaś, że się nie dowiem?! Ja wiem wszystko!
Miałam
ochotę wrzucić ją pod koła któregoś z pędzących samochodów,
jednak pchnęłam ją w tym momencie na dwa kontenery na śmieci,
które stały obok.
Chciałam
podejść do niej i całkowicie wybić jej z głowy to, że wie
cokolwiek o tym, co stało się z moim ojcem, jednak czyjeś silne
ramiona mnie powstrzymały. Próbowałam się im wywinąć, jednak
trzymały mnie mocno. Dopiero teraz zorientowałam się, że już od
dobrej chwili reszta paczki, która była z nami w środku, wybiegła
za nami z kawiarni i przyglądała się całej tej scenie. Harry
pomógł wstać dziewczynie, która nie dawała rady złapać
równowagi, kiedy próbowała podnieść się z wielkich worków
pełnych śmieci. Wśród zebranych brakowało mi Olivera...no tak.
To on trzymał mnie w żelaznym uścisku.
W
tym momencie cieszyłam się tylko z tego, że przez deszcz, który
przemoczył mnie do suchej nitki, nie było widać moich łez.
~Z
perspektywy Eve~
Gdy
tak staliśmy pośród ulewy, ja nie mogłam zebrać swoich myśli.
Co chwilę mój wzrok lądował to na wściekłej Chell, to na
sfrustrowanej Jill. Patrząc na nie, zaczęło kręcić mi się w
głowie. Złapałam się za nią i przymknęłam oczy, próbując
odzyskać równowagę.
-Eve,
wszystko dobrze? - poczułam jak ktoś podchodzi do mnie i próbuje
przytulić.
-Nie
dotykaj mnie! - krzyknęłam najprawdopodobniej na Chell, odpychając
Wszyscy
patrzyli na mnie zdezorientowani, co jeszcze bardziej mnie
zdenerwowało.
,,Widzisz
- zniszczyłaś wasze spotkanie. Po co ją tu przyprowadziłaś?"
- usłyszałam głos, którego nie miało już być. Nie powinno. Nie
po tym, czym się faszerowałam...
-Zamknij
się - szepnęłam. - Przepraszam - powiedziałam do moich przyjaciół
i zaczęłam biec w stronę mojego domu.
-A
co ze mną?!- usłyszałam Jill.
Stanęłam
i krzyknęłam do niej:
-A
ty się pieprz! To wszystko twoja wina, nie moja! To wszystko jej
wina! - krzyczałam, żeby uciszyć głosy w mojej głowie, które
cały czas krzyczały: ,,Nie!
To przez ciebie!" - Jak będziesz
chciała, to przyjedziesz do domu.
Znowu
odwróciłam się i zaczęłam biec. Gdy zniknęłam za rogiem,
stanęłam i oparłam się o ścianę, rycząc jak dziecko.
-Ev...
- usłyszałam głos Niall'a.
Szybko
otarłam łzy, zapominając o deszczu, który padał rzęsiście.
-Zostaw
mnie, błagam... Po prostu mnie zostaw - mówiłam coraz ciszej,
patrząc w jego niebieskie oczy. - Zostaw mnie - szepnęłam, nie
mając już na nic sił.
-Dobrze
- zgodził się, co trochę mnie zaskoczyło, jednak nic nie
powiedziałam. -Zostawię cię, kiedy bezpiecznie dotrzesz do domu
pod moją eskortą - szepnął mi na ucho i przytulił do siebie,
próbując trochę ogrzać, bo moje ciało drżało od nadmiaru
deszczu i emocji.
…
-Dziękuję
- powiedziałam, kiedy blondyn otwierał drzwi, prowadzące do mojego
domu.
-Za
co?
-Za
to, że zawsze jesteś przy mnie, gdy mam problemy i z cierpliwością
znosisz moje fochy - odpowiedziałam, na pół przytomna. Chłopak
chyba to zauważył, ponieważ wziął mnie na ręce i zaniósł do
mojej sypialni.
-Nie
ma za co... Ty pewnie zrobiłabyś to samo dla mnie - odpowiedział
chłopak i pochylił się nade mną z zamiarem pocałowania mnie w
policzek. Chcąc ułożyć się wygodniej odwróciłam głowę, przez
co Horan nie pocałował mojego policzka, tylko cmoknął usta.
-Dziękuję
- powiedziałam po chwili.
-Nie
ma za co - powtórzył chłopak, podchodząc do drzwi.
-Niall?
Będziesz tu, kiedy się obudzę? - zapytałam już praktycznie przez
sen.
-Zawsze
Eve - odpowiedział, a ja już po chwili poczułam, jak łóżko
ugina się pod jego ciężarem.
No i jest już dziesiąty ;)
Wiemy, trochę długi, ale jakoś dacie radę... Wierzymy w Was ♥
Wiemy, trochę długi, ale jakoś dacie radę... Wierzymy w Was ♥
Jeśli możemy Was o coś takiego prosić - może wspomnijcie innym o naszym blogu, bo jak widzicie - tłumów tutaj nie ma... Bardzo nam na tym zależy ♥
Jak zwykle prosimy o komentarze i cierpliwość do nas ;)
Pozdrawiamy
Pozdrawiamy
Chelly and Eve
Bossski a że jest długi to jeszcze lepiej czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńTa Jill jest zdrowo, a raczej niezdrowo rąbnięta.
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział! :)
Świetna akcja .
Nadal zastanawia mnie to gdzie pracuje Zayn... :D
Kocham momenty, w których Eve i Niall rozmawiają, przytulają się itd... kocham ich <33 :D
Uff... czyli już nadrobiłam zaległości, więc teraz z dumą mogę powiedzieć ( napisać) czekam na następny rozdział :))
Zapraszam do mnie, liczę na szczerą opinię :)
http://one-direction-story-by-my.blogspot.com/
Cieszymy się, że Ci się podoba :)
UsuńJill jest trochę wzorowana na pewnej osobie i specjalnie ją tak opisywałam...
Może niedługo wyjaśni się wszystko z Zaynem, ale do tego momentu możesz się domyślać...
Mam nadzieję, że rozdział za niedługo się pojawi.. Jeszcze kilka rzeczy musze z Chell obgadać :D
Napewno zajrzę na twojego bloga i zostawię komentarz :)
Eve x
P.S. za różne błędy przepraszam :)
Jejć ten blog jest naprawdę świetny! Przeczytałam go od samego początku. Pamiętajcie że we mnie macie wierną czytelniczkę . Kocham was i to co robocie ,zazdroszczę wam tego że potraficie napisać coś tak wciągającego. Mam nadzieję że jeszcze długo pociągniecie to opowiadanie. Nie przejmujcie się małą liczbą kom. bo wiem że napewno czyta to więcej osób.
OdpowiedzUsuńWasza wierna czytelniczka <3
Ps: niecierpliwie czakam na następny rozdział.
Ojejku... Dziękuję ♥ Możemy to powtarzać tysiące razy, ale każda z Was, pozostawiając tak miły i w tym przypadku podnoszący na duchu komentarz sprawia, że mamy ochotę pisać opowiadanie tak długie, niczym ,,Moda na Sukces"! :D Poważnie, znaczycie dla nas tak dużo, że to aż niezdrowe :) Potrafimy kilka razy dziennie sprawdzać, czy dodany został choć jeden komentarz... Dziękujemy za wszystkie pochwały ♥
UsuńI mam prośbę... Mogłabyś się podpisywać? Wiem, że to może być troszkę głupie, ale chciałabym wiedzieć, że to ty kochana dodałaś komentarz :) Jakkolwiek, może być ,,Wasza wierna czytelniczka", bo to dla mnie bardzo ważne ♥
Pozdrawiam
Chelly
Wasz blog jest naprawdę niesamowity. Umieszczane rozdziały czytam kilkakrotnie, a gdy się nudzę powracam do samego początku opowiadania. :) Długość rozdziałów jest zaskakująca, a sytuacje w nich opisane - niesamowite. Musicie mieć naprawdę bujną wyobraźnie. Żeby wymyślić coś takiego...?
OdpowiedzUsuńCo do tego rozdziału...Hmm..Nie mogłam wytrzymać napięcia gdy Chelly zdenerwowała się na Jill. Zdecydowanie mój ulubiony fragment. Wspomnienie o ojcu dziewczyny baardzo mnie zaciekawiło i nie mogę przestać zastanawiać się co takiego się wydarzyło.
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i dziękuję za komentarze na moim blogu.♥
Zagubiona Marzycielka