Z
perspektywy Chelly
Jak
zwykle wstałam w ogóle niewyspana. Czułam się, jakbym nie spała
od miesiąca. Może to przez wrażenia wczorajszego wieczoru...
-Gdzieś
ty była? - spytałam, podirytowana.
-Nie
ważne – odparła z uśmiechem i chwyciła za rękę Liam'a. Poszli
w stronę rodziców Cloe, zapewne, żeby ich także uspokoić. Stałam
tam jak wmurowana w ziemię i tępym wzrokiem patrzyłam, jak ich
sylwetki się oddalają. Czyżbym była właśnie świadkiem narodzin
nowej pary w naszej grupie? O ile tak nas można nazwać - ,,grupa”.
Ciągle byłam roztrzęsiona po rozmowie z Malikiem. Miałam zamiar
szukać Paul'a, bo chciałam jechać już do domu, kiedy drogę
zastąpili mi Ben i Owen.
-Smith!
- powitał mnie ten drugi ze śmiechem. Coś mówiło mi, że już
zdążył bliżej zapoznać się ze stoiskiem z alkoholem.
-Cześć
– odparłam grzecznie. Ben spojrzał na mnie przepraszającym
wzrokiem. Uśmiechnęłam się do niego na znak, że wszystko w
porządku.
-Niezła
impreza, no nie? - zagadał tamten.
-Tak,
niezła... - mruknęłam półprzytomnie, wypatrując sponad ich
ramion mojego brata. Niestety nigdzie go nie widziałam.
W
pewnym momencie zobaczyłam w tłumie jego ciemnoniebieską koszulę
i bez słowa pożegnania podążyłam w jego kierunku. Złapałam go
za ramię.
-Możemy
już jechać?
Spojrzał
na mnie spod zmarszczonych w zdumieniu brwi.
-Dlaczego?
Stało się coś?
-Nie,
ale po prostu jestem zmęczona... - no cóż, w gruncie rzeczy nie
kłamałam. Powiedział coś w stylu: ,,To ważny wieczór dla Cloe.
Zostańmy jeszcze trochę...” ale ja już go nie słuchałam. Moją
uwagę przyciągnęła Hutson, która wpatrywała się w swoje własne
zdjęcie, wywieszone na wystawie.
-Piękne,
prawda? - zagadałam, kiedy do niej podeszłam.
Spojrzała
na mnie. Miałam ubrane buty na obcasie, więc musiała nieco zadrzeć
do góry głowę.
-Płakałaś.
-Widać?
- zaczęłam panicznie przecierać oczy.
-Nie,
ale widziałam jak wbiegłaś do łazienki – powróciła wzrokiem
do fotografii. Przygryzłam wargę, czekając na jedno kluczowe
pytanie, które ostatnimi czasy padło stanowczo za często: ,,Co się
stało?”
Ku
mojemu zdziwieniu ono jednak nie wypłynęło z ust blondynki. Bez
słowa, powolnym krokiem przeszła do następnego zdjęcia. Tamto już
przedstawiało rodzeństwo naszej przyjaciółki.
W
końcu przyjechaliśmy do domu, ale myślałam o Eve przez cały
wieczór, kiedy nie mogłam zasnąć. Jej zachowanie ostatnio uległo
zmianie. Miałam tylko nadzieję, że nie powróci to, co było
kiedyś po zażyciu tych całych pigułek...
W
każdym razie w końcu musiałam opuścić wygodne łóżko i zebrać
się do szkoły. Właśnie zbiegałam po schodach, żeby iść do
kuchni zrobić sobie śniadanie, kiedy prawie dostałam zawału,
lądując w czyichś ramionach.
,,Przecież
Paul jest w pracy...” - przemknęło mi przez głowę. Zwróciłam
wzrok ku górze. Stałam w objęciach nikogo innego, jak Oliver'a.
-Dzień
dobry, księżniczko – powiedział wesoło.
Uśmiechnęłam
się do niego, a on postawił mnie ostrożnie obok siebie.
-Możesz
mi powiedzieć, jak się tutaj dostałeś? - spytałam, nie kryjąc
zdziwienia. Ogarnęła mnie panika, kiedy pomyślałam, że Paul nie
zamknął za sobą drzwi, a ktoś mógł tu wejść... No właśnie.
KTOŚ.
-Paul
dał mi klucze, żebym wziął jakieś płyty z jego pokoju –
odetchnęłam z ulgą. - No i pomyślałem, że przy okazji sprawdzę
co u ciebie.
-Co
u mnie? - spytałam, czując, że się rumienię. Skarciłam się za
to w myślach.
-Tak.
Nie odpisywałaś mi wczoraj. Nie odbierałaś telefonów. Martwiłem
się.
-Niepotrzebnie
– próbowałam go zbyć i nie pokazać, jak ujął mnie swoją
troską.
-No
nie wiem, czy niepotrzebnie... Szczególnie po tym ostatnim sms'ie...
Szczerze
nie miałam pojęcia, co mu napisałam. Byłam wtedy za bardzo
roztrzęsiona. Wolałam go o to nie pytać, żeby nie zaczął się
czegoś domyślać...
-Zjesz
ze mną śniadanie? - zaproponowałam.
Zdawało
się, jakby wahał się przez chwilę, ale później ochoczo pokiwał
głową.
…
-Tak,
to naprawdę było coś... - przyznałam, kiedy Ben oceniał
wczorajszą uroczystość. Siedzieliśmy we trójkę, razem z Eve.
Ostatnio wolałam mieć ją przy sobie. Nie odzywała się, póki nie
zadzwonił dzwonek.
-Coś
z nim jest nie tak... - powiedziała, kiedy otwierałam drzwi sali
chemicznej.
-Z
kim? Z Ben'em? - pokiwała twierdząco głową. - Mnie też się tak
na początku zdawało, ale nie. On jest w porządku. - orzekłam, ale
ona nie wydawała się
przekonana.
-Gdzie
jest Zayn? - zmieniła temat. Zmroziło mnie na dźwięk jego
imienia. Nie chciało mi się o nim myśleć. Wzruszyłam więc tylko
ramionami, chociaż i mnie od dawna nurtowało to pytanie: gdzie
podziewa się Malik, kiedy mamy lekcje? Chyba zresztą nie tylko ja
się o to martwiłam. Liam chodził podminowany już od dłuższego
czasu, a reszta chłopców... no cóż, oni po prostu unikali tematów
związanych z mulatem, chyba głównie po to, by nie denerwować
Liam'a. Przysiadła się do nas właśnie Cloe, kiedy Ev powiedziała
smutnym głosem:
-Jutro
przyjeżdża do mnie Jillian.
-O
nie... - jęknęłam, a Clementyne skarciła mnie oburzonym wzrokiem.
Nie
sądziłam jednak, by Eve poczuła się urażona – sama nie
cierpiała tej głupiej dziewczyny, młodszej od nas cztery lata.
Cloe chyba też za nią nie przepadała, ale przez grzeczność
starała się to ukrywać.
-Na
jak długo? - spytała właśnie.
-Tydzień.
-Tydzień
z tą głupią, tępą...
-Michelle!
- oburzyła się nasza czerwonowłosa przyjaciółka.
-...małolatą?
– dokończyłam, używając lżejszego słowa, niż to, które
miałam na myśli.
Eve
walnęła głową w ławkę.
-Zginę
w męczarniach! - jęknęła.
-Och,
nie przesadzajcie. Na pewno nie będzie tak źle... - zaczęła Cloe.
Spojrzałyśmy
na nią z politowaniem jak na małe dziecko, które myśli, że świat
obsiany jest tęczą i stadem jednorożców...i ogółem dobrem.
Wszyscy wiemy, że tak nie jest, prawda...?
…
-Czy
nie powinieneś być, no nie wiem – u siebie w domu? - spytałam,
kiedy zastałam wytatuowanego chłopaka w salonie. Pisał coś na
laptopie Paul'a.
-Powinienem
– przyznał, nie odrywając wzroku od ekranu. - Ale czekam na
ciebie...
-Tak?
A to ciekawe...bo ja nie przypominam sobie, żebym się z tobą tutaj
umawiała – rzuciłam, kiedy poszłam do kuchni i nalałam sobie
szklankę wody. Opuścił ekran białego komputera i podszedł do
mnie. Poczekał aż odejmę szklankę od ust i postawił ją na
stoliku. Spojrzał mi w oczy.
-Trudno.
Widocznie masz krótką pamięć – powiedział z uśmiechem na
ustach. Uniosłam brwi w zdziwieniu. Pociągnął mnie za rękę,
prowadząc przez schody do mojego pokoju. Nie miałam pojęcia, co on
robi. W końcu dotarliśmy do pomieszczenia, które od niedawna było
moje.
Różę,
która stała w wazonie na moim biurku dostrzegłam dopiero wtedy,
kiedy wziął ją w ręce i stanął na środku pokoju, tuż przede
mną.
-Michelle
– zaczął poważnym tonem.
-Jezu,
mam się bać? - wtrąciłam, przerażona. Uśmiechnął się tylko
uspokajająco. Postanowiłam, że opanuję swoje drżące dłonie.
-Znamy
się już od paru ładnych lat, prawda?
-Tak...
- odparłam niepewnie.
-I
trzeba przyznać, że znamy się dobrze.
-Tak
– powtórzyłam. Ponownie się uśmiechnął.
-Nigdy
nie byłem tego do końca pewny, ale...ale ostatnio wydaje mi się,
że to będzie chyba najlepsza decyzja, którą podjąłem w ciągu
ostatnich kilku lat. Patrzysz na mnie jak na wariata... - zaśmiał
się, a ja spróbowałam zrobić to samo. - Nie wykluczam, że nim
nie jestem. Wiem, że to może zabrzmieć banalnie, nawet bardzo, ale
inaczej nie potrafię... A więc: Michelle...
Wstrzymałam
na chwilę oddech, kiedy wyciągnął dłoń, w której trzymał
krwistoczerwony kwiat, kłaniając się lekko.
-...czy
chciałabyś być ze mną?
~Z
perspektywy Cloe~
Byliśmy
w kawiarni. Michelle napisała mi właśnie, że się spóźni. Ja i
Liam siedzieliśmy obok siebie. Po minach naszych przyjaciół dało
się poznać, że niczego nie musimy ogłaszać oficjalnie. Niektórzy
nawet bez jakichkolwiek pytań po prostu życzyli nam szczęścia...
No cóż. Może to i nawet dobrze. Bynajmniej mogliśmy uniknąć
dość krępującej sytuacji, jaką byłoby to całe ,,ogłoszenie”.
Boże, co za głupi zwyczaj... O dziwo zjawił się i Zayn. Przysiadł
obok nas, jakoś dziwnie zadowolony. Nie miałam pojęcia o co może
mu chodzić. Hutson rozgadała się z Niall'em i Harry'm na dobre.
Dzięki Bogu, już zaczynałam się o nią martwić. Lou właśnie
skończył swoją zmianę i chwilę później dosiadł się już do
naszego stolika.
-Dlaczego
nie ma cię ostatnio w szkole? - zagadałam Malika.
-Szkoła
to ostatnie miejsce, w którym teraz chciałbym przebywać – zbył
mnie z uśmiechem na ustach, popijając swoją kawę.
-Jak
my wszyscy zresztą – wtrącił Harry, co mnie zdziwiło. Rzadko
kiedy się w ogóle odzywał. - Jednak Cloe zadała ci dość
konkretne pytanie – powiedział stanowczo, patrząc Zayn'owi hardo
w oczy.
-Dobrze.
Chcesz dość konkretną odpowiedź? - zdawał się nie zauważać
ostrego tonu przyjaciela. Był za to nadal rozbawiony. Harry nie
poruszył się ani o milimetr, ale chłopak najwyraźniej uznał to
za odpowiedź twierdzącą. - Jebać szkołę! - zaśmiał się. - To
tyle, co mam do powiedzenia w tym temacie – znów pociągnął łyka
ze swojego kubka.
Harry
spuścił wzrok, a po chwili zaczął rozmawiać o czymś z Louis'em
przyciszonym tonem. Po chwili jednak wszyscy ucichliśmy.
Do
kawiarni weszła moja brązowowłosa przyjaciółka. Jednak nie sama.
Obok
niej, pewnym krokiem szedł wysoki, szczupły brunet. Nie byłoby w
nim nic dziwnego, gdyby nie to, że wszystkie jego widoczne części
ciała pokrywały tatuaże. Wielkie, kolorowe, rzucające się w oczy
tatuaże.
Chłopak
był przystojny, miał duże, brązowe oczy. Było w nim coś...
miałam wrażenie... Boże, ja się go zwyczajnie bałam. Spojrzałam
po twarzach innych. Mieli o nim chyba podobne zdanie, bo wszyscy
milcząco przypatrywali się nowej postaci ze zdumieniem. Można
powiedzieć, że nawet ze strachem. To pewnie przez te tatuaże
wyglądał tak groźnie. Wydawało się, że minęły wieki, zanim
oboje stanęli przy naszym stoliku. Chelly powitała nas wszystkich
uśmiechem.
Pominęła wzrokiem Malika, co było wręcz wyczuwalne.
-Cześć
wszystkim – powiedziała pogodnie.
-Cześć
– odparliśmy chórem, niepewnie. Oprócz mulata, oczywiście.
-Chciałam
wam kogoś przedstawić. To jest Oliver... - spojrzała na chłopaka,
który uniósł nieśmiało rękę i pomachał nią w naszym
kierunku. Dopiero po chwili zauważyłam, że chwyciła go za także
wytatuowaną dłoń. Już chciałam się przywitać, kiedy
dziewczyna wzięła głęboki wdech i dodała:
-...mój chłopak.
-...mój chłopak.
Hi :)
Z tej strony jak zawsze Eve z nowym rozdziałem, ktory mamy nadzieję, spodoba się Wam...
Zaczęły się wakacje, będziemy spędzać więcej czasu ze sobą i mamy plany dodawać więcej rozdziałów i trochę rozkręcić akcję :p
Jeśli zauważyliście, to moja pierwsza notka pod rozdziałem, więc za różne błędy przepraszam...
Komentarze jak zawsze mile widziane :D
Eve x
Muszę nadrobić dodawanie komentrzy. To jest genialne. Czekam na nn. Kim jet ten nieznajomy? Mi sie zdaje że to Oliver
OdpowiedzUsuńDziękujemy, że ,,wróciłaś" :D
UsuńWszystko okaże się w swoim czasie, ale cudownie, że chociaż kogoś to intryguje ♥
Pozdrawiam ;*
Chelly
KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM Was i to opowiadanie!!!! <333
OdpowiedzUsuńJakie to jest świetne! *.*
Macie wielki talent :))
Lecę czytać następny ;)