Z
perspektywy Eve
Wchodząc
do klasy, w której właśnie miałam francuski, starałam się
zmniejszyć drżenie moich rąk wywołane kolejnym ,,spotkaniem"
z moim przekleństwem. Żyję z tym od trzech lat i zawsze gdy to
widzę, boję się. Szczególnie po wczorajszym zajściu. Śmieszne,
prawda?! Powinnam się przyzwyczaić do niespodziewanych odwiedzin,
nigdy niezapraszanego gościa. Czemu to właśnie mnie spotkało?
Naciskając klamkę drzwi, przykleiłam sztuczny uśmiech do twarzy i
przepraszając
za spóźnienie, przeleciałam wzrokiem po klasie,
szukając jak zawsze Chelly. Gdy ją znalazłam zdziwiło mnie to, że
miejsce obok niej było zajęte.
-Przepraszam,
ale to ja tutaj siedzę - zwróciłam się do chłopaka.
-Cześć
Ev - blondyn odwrócił się w moją stronę, a ja ze zdziwieniem
zauważyłam Niall'a. Zdziwiona, nie wiedziałam co zrobić, jednak
nauczyciel mnie pogonił, znacząco chrząkając. Szybko rozejrzałam
się po klasie w poszukiwaniu wolnego miejsca. ,,Harry"
podpowiedział jakiś głos w mojej głowie. Długo nie myśląc
podeszłam do ławki, przy której siedział loczek, dziwnie się do
mnie uśmiechając... A może śmiejąc się ze mnie? Nie ważne.
Wyciągnęłam potrzebne książki i spróbowałam skupić się na
lekcji, jednak blondyn siedzący dwie ławki przede mną, nie dawał
mi spokoju. Gdy w końcu wciągnęłam się w to, co nauczyciel mówi,
poczułam wibracje, które dochodziły z mojego telefonu. Wyciągając
aparat z kieszeni, na ekranie zauważyłam małą kopertę, a pod
spodem tekst wiadomości od nieznanego numeru:
,,Zazdrosna?"
Podniosłam
wzrok, który utkwiłam w blondynie, wpatrującym się we mnie. Cicho
prychnęłam i odpisałam:
,,O
kogo?"
W
tym momencie po klasie rozniósł się irytujący alarm, oznaczający
odebraną wiadomość. Nauczyciel rozejrzał się po klasie. W tym
czasie Niall szybko wyciągnął urządzenie z kieszeni i je
wyciszył, następnie odpisując:
,,No,
o mnie..."
Znowu
się zaśmiałam, kręcąc głową. Chciałam odpowiedzieć, ale
zadzwonił dzwonek, więc zgarnęłam wszystkie rzeczy z ławki i
ruszyłam w stronę szafek, przy których znalazłam Cloe w
towarzystwie Zayn'a, Louis'a i Liam'a.
-Hey
- przywitałam się, otwierając szafkę, należącą do mnie.
-Hey.
Znowu spóźniona na francuski? - bardziej podsumowała niż spytała
moja przyjaciółka. Ja tylko przytaknęłam, sprawdzając jaka
lekcja jest następna. Głośno westchnęłam błagając, żeby
okazało się to pomyłką, jednak niestety musiała to być prawda.
-I
co następne? - zapytał lekko zachrypniętym głosem Zayn.
-Znienawidzona
fizyka - stwierdziłam smutno.
-To
nie będziesz sama - stwierdził wesoło Lou.
-Jak
to? Chell ma teraz muzykę - zauważyłam. Znałam nasze plany na
pamięć, więc zdziwiło mnie trochę to, co powiedział szatyn.
-No
tak, ale Niall ma teraz fizykę - wyjaśnił tym razem Liam.
-Czemu
mnie obgadujecie? - zapytał blondyn, otwierając szafkę Chelly.
Dziewczyna, widząc mój zdezorientowany wyraz twarzy, zaczęła
wyjaśniać:
-Przenieśli
mnie. Nie wiem dlaczego, nie wnikam – powiedziała, znacząco
patrząc na chłopaka, stojącego obok mnie. Z dezaprobatą
pokręciłam głową i cicho dodałam:
-To
przez ten wczorajszy wypadek? Chcesz mnie teraz kontrolować?
-Lepiej
dmuchać na zimne. A z tego co wiem, to tylko ja potrafię ci pomóc
– dodał, patrząc mi w oczy.
-Sama
świetnie sobie radzę – odpowiedziałam, zamykając szafkę i idąc
w stronę klasy.
-Właśnie
widzę - usłyszałam za sobą.
Nie
wytrzymałam i wróciłam szybkim krokiem do chłopaka. Zadarłam
głowę
lekko do góry, bo był wyższy ode mnie i powiedziałam
dobitnie:
-Słuchaj.
Jestem ci wdzięczna. Nawet bardzo. Wiesz o tym. Jednak proszę cię,
nie traktuj mnie jak kaleki, bo ja tego nie potrzebuję. Dobrze nam
się ze sobą rozmawia – bynajmniej według mnie, więc proszę
cię, nie staraj się mnie pilnować, bo chyba nie na tym to polega.
-CO
polega? - spytał, zbliżając się trochę do mnie i wymownie
patrząc mi prosto w oczy. Znałam go kilka dni, ale...to nie był
ten sam Niall. Tego byłam wręcz pewna. Zajrzałam mu prosto w te
jego błękitne oczy, chyba próbując znaleźć tam jakąś
podpowiedź. Jedyne, czego się doszukałam, to własne odbicie.
Wyglądałam na przerażoną.
-Normalność...
- powiedziałam słabo.
-Kto
powiedział, że jesteśmy normalni?
,,Racja”
- przyznałam w myślach. Odwróciłam się na pięcie uznając, że
ta rozmowa nie ma sensu i pomaszerowałam w stronę sali fizycznej.
Zajęłam
miejsce przy oknie, chociaż nienawidziłam go z całego serca.
Dlaczego? Przez to okno właśnie. Chelly natomiast kiedyś
powiedziała mi, że najchętniej siadałaby tylko przy oknach, bo w
razie nudnej lekcji może przez nie uciec. Najlepsze było to, że
często właśnie tak robiła.
Do
klasy ,,wtoczyła się” grupka chłopców. Jeden z nich szczególnie
działał Michelle na nerwy. Nazywał się chyba Benjamin, ale nie
byłam pewna. Znałam go co prawda dwa lata, ale jakoś zawsze
wylatywało mi to z głowy.
Chodziły
pogłoski, że chłopak załatwia ,,niezły towar” ale do końca
nie miałam pewności co dokładnie mieli na myśli. Ben rozsiadł
się wygodnie w ławce na końcu sali, otoczony wianuszkiem fanów.
Nie wiem doprawdy co ci ludzie w nim widzieli – dla mnie to był po
prostu prostak. Bynajmniej bardzo starał się nim być.
Już
po chwili do klasy weszła drobna kobieta, która była niższa nawet
ode mnie. Nie rozumiałam jak ktoś tak sympatyczny może uczyć tak
okropnego przedmiotu. Pani Oliver zajęła miejsce przy biurku i
poleciła na początek wyliczyć kilka zadań. Norma. Już po chwili
na mojej ławce, idealnie przede mną wylądowała kartka. W
pierwszym momencie pomyślałam, że to od Nialla, ale chłopak
trudził się nad zadaniami, nie spuszczając wzroku z książek.
Rozwinęłam papier.
,,Wiesz
może jaką lekcję ma teraz Chell?”
Obejrzałam
się do tyłu. Ben co chwilę zerkał na mnie z cwanym uśmieszkiem.
Pokręciłam tylko przecząco głową i wróciłam do zadań.
Nie
było mi jednak dane zaznać spokoju: już za chwilę dostałam
kolejne zawiniątko.
,,Proszę,
powiedz mi.”
Postanowiłam,
że i to zignoruję. Michelle na pewno kazałaby mi tak zrobić.
Obiecałam sobie, że jeśli jeszcze raz dzisiaj dostanę jakąkolwiek
kartkę, od razu porwę ją i wyrzucę.
Lekcje
minęły szybko. Okazało się, że nowa szafka Chell nie jest wcale
tak daleko, toteż właśnie rozmawiałyśmy, kiedy Zayn, Louis i
Niall oparli się o szafki obok nas. Zaczęli mówić coś do Cloe,
która właśnie do nas dołączyła, ale nie słuchałam o czym
rozmawiają. Po chwili napatoczył się Ben.
-Cześć
Michelle! - podszedł do niej, a ta, niewzruszona dalej pakowała
książki z szafki do plecaka. Zapadła cisza, która nie wróżyła
nic dobrego. - Nie odzywałaś się... - drzwi szafki trzasnęły
głośno, zamknięte przez dziewczynę z impetem. Obróciła się i
po prostu przeszła obok niego, chwytając mnie za rękę. Ciągnęła
mnie w stronę wyjścia. Reszta też poszła za nami. Kiedy wściekła
przyjaciółka otwierała już drzwi, prowadzące na dwór,
usłyszeliśmy:
-Też
za tobą tęskniłem!
Zaśmiała
się ironicznie. Zatrzymaliśmy się dopiero przy drewnianej ławce.
-To
jak: jedziecie? - spytał po chwili Louis.
-Gdzie?
- spytałam, a wszyscy z wyjątkiem Chell popatrzyli na mnie jak na
ułomną.
-Do
chłopaków? Na wieczór filmowy? Bo właśnie o tym mówimy od
piętnastu minut, Eve? - powiedziała niepewnie Cloe.
-Och,
świetnie! - ucieszyłam się.
-Michelle?
- Harry spojrzał pytająco na dalej podirytowaną dziewczynę.
Skinęła tylko głową i wyciągnęła telefon. Pewnie pisała do
brata. Zaraz poszłam w jej ślady i wysłałam wiadomość mamie.
Spytała tylko czy będą ze mną dziewczyny. Ostatnio bała się o
mnie coraz bardziej, chociaż starała się to przede mną ukrywać.
Myślała, że nie widzę.
Rozeszliśmy
się do samochodów – ja jechałam z przyjaciółkami wozem Cloe, a
chłopaki dwoma innymi. Nie zastanawiałam się jakie to marki, ale
uznałam, że zapewne dobre, ponieważ Michelle raz po raz spoglądała
na nie tęsknym wzrokiem. Nie rozumiałam jej zachwytu.
-Znów
zaczynają się kłopoty z Ben'em, co? - Cloe weszła na dość
niebezpieczny temat, jednak ona się takich nigdy nie bała. Gorzej z
nami.
Michelle
milczała, tłumiąc uczucia. Czasem miałam wrażenie, że tym
zajmowała się przez całe życie – nie okazywaniem ich. Jakby
próbowała odciąć się przez to od świata. Kiedyś tylko
powiedziała mi w sekrecie, że jeśli człowiek widzi to, co
czujesz, jest w stanie tobą zawładnąć. Uznałam tą tezę jako
przesadzoną, ale tajemnicy dochowałam.
-Można
tak powiedzieć... - o dziwo to nie wyszło z ust Chell, tylko z
moich własnych. Dziewczyna odwróciła się gwałtownie w moją
stronę, patrząc pytająco. Wzruszyłam tylko ramionami. Dalszą
drogę przebyłyśmy w ciszy.
…
Było
świetnie, ale atmosfera zdawała się trochę ciążyć kilku
osobom.
Cloe
i Liam siedzieli obok siebie i w skupieniu oglądali film. Mnie
posadzono pomiędzy Louis'em i Niall'em, który uparł się, żeby tu
siedzieć. Lou co chwilę wybuchał salwami śmiechu, bo film, który
właśnie oglądaliśmy chyba był komedią. Jako prawowita Angielka,
nie pojmowałam często amerykańskiego humoru, toteż chłopak
łaskawie tłumaczył mi o co chodzi. Nie zwróciłam wcześniej
uwagi na to, jaki jest sympatyczny. Do tego miał jeszcze cudny
uśmiech, dlatego miło było patrzeć jak rozśmieszała go nawet
rzecz najmniej śmieszna.
Michelle
siedziała na fotelu. Jak to miała w zwyczaju, podwinęła kolana
pod brodę i objęła je rękami. Co jakiś czas wpatrywała się we
mnie pustym wzrokiem. Już od kilku dni się tak zachowywała –
była przytłumiona, wiecznie smutna. Zaczynałam się o nią
martwić, co śmieszne, bo ona powtarzała to ciągle mnie. Chyba
nareszcie ją rozumiałam. Harry i Zayn siedzieli przy jej fotelu na
podłodze. ,,Loczek” - jak zwykli na niego mawiać – co chwilę
zaczepiał Mulata, udając tylko, że skupia się na filmie. Tamten
ignorował go, ciągle pisząc coś w telefonie i zerkając na
niczego nieświadomą Michelle.
Trochę
to wszystko zaczynało mnie przerastać: tyle emocji naraz, w jednym
pomieszczeniu. Wzrokiem powędrowałam do Nialla, którego właśnie
przyłapałam na patrzeniu na mnie. Uśmiechnął się tym uśmiechem,
który lubiłam. Nie tym złośliwym i aroganckim jak dzisiaj rano.
,,Może
chłopak ma rozdwojenie jaźni?”-
usłyszałam w głowie, ale mimo wszystko odwzajemniłam uśmiech.
Film
nie trwał długo, ale już nikt nie chciał oglądać następnego.
Wyciągnięto więc alkohol. Cloe stanowczo odmówiła, wymigując
się rolą szofera. Ja także, jednak po prostu nie przyjęłam
kieliszka. Chelly natomiast chętnie po niego sięgnęła – jak
zwykle zresztą. To miała zdecydowanie po bracie. Włączono muzykę.
Usiedliśmy wszyscy w dość asymetrycznym kręgu, na podłodze.
Zaczęły się pojawiać jakieś pomysły zabawy, ale ani ja, ani
brązowowłosa nie wchodziłyśmy wśród grających. Zaczęli nas
namawiać. Nie wiem co zrobiła dziewczyna, żeby wreszcie przestali,
ale ja ulotniłam się do kuchni.
Przygotowywałam
właśnie miskę znalezionych w szafce chipsów, kiedy aż
podskoczyłam na dźwięk głosu Niall'a:
-Chciałem
cię przeprosić – powiedział, trochę zawstydzony.
Nie
obracałam się do niego, nawet nie przestałam wsypywać zawartości
paczki do naczynia.
-Nie
masz za co przepraszać – mruknęłam, wymijająco.
-Owszem,
mam. Wybacz, miewam czasami po prostu takie dni, kiedy się tak
zachowuję... Za bardzo na ciebie naskoczyłem. Miałaś rację.
-W
czym? - spytałam, analizując to całe ,,...miewam czasami po prostu
takie dni, kiedy się tak zachowuję”. Niby nic takiego, ale
właśnie to przykuło najbardziej moją uwagę.
-W
tym, że chyba nie na tym to polega.
-CO
polega? - zacytowałam i oparłam się o blat, przodem do niego.
Uśmiechnął
się i pokręcił głową. Też spróbowałam się uśmiechnąć.
-Nie
ma sprawy. Nic się nie stało. Rozumiem – przerwałam ciszę,
chociaż osobiście zaczynałam wątpić w to ostatnie. Szło mi to
wręcz coraz gorzej.
Wzięłam
do ręki pełną już miskę i wyminęłam go w przejściu, nadal się
uśmiechając. Weszłam do salonu i zatrzymałam się w pół kroku.
Na
środku pokoju leżał Harry, a na nim siedział Louis, który na
głowie miał postawiony pełen kieliszek. Oprócz nich byli tu tylko
Cloe i Zayn, którzy śmiali się z chłopaków i odliczali. Usiadłam
obok nich na podłodze, a Niall po chwili zrobił to samo. Cloe już
wyciągała aparat (nosiła go zazwyczaj przy sobie), żeby zrobić
im zdjęcie. Ledwie zobaczyliśmy błysk fleszy, a już Lou leżał
na podłodze obok Harry'ego. Loczkowi nie było do śmiechu, bo
zawartość kieliszka
wylądowała na jego spodniach. Po chwili do
pokoju wszedł Liam.
-Gdzie
Michelle? - spytałam, kiedy uspokoili się już trochę.
-Poszła
na taras – usłyszałam od Liam'a, który właśnie oglądał
zdjęcia zrobione przed chwilą przez moją przyjaciółkę.
Intuicyjnie poszłam w kierunku schodów, mając nadzieję, że tam
ją znajdę. Długo nie musiałam szukać: siedziała u ich szczytu,
opierając głowę o balustradę. Miała zamknięte oczy.
-Chelly?
Zero
odpowiedzi. Chyba spała. Zeszłam cicho na dół i powiedziałam
półgłosem, że przyjaciółka zasnęła. Cloe orzekła, że
powinnyśmy już jechać. Kiwnęłam głową i ponownie ruszyłam w
stronę schodów.
-Chelly?
- zawołałam tym razem głośniej. -Chell?! - powtórzyłam,
dotykając ramienia dziewczyny. Zeszłam powolnym krokiem na dół. -
Cloe.
-Tak?
- dziewczyna obróciła się w moją stronę.
-Michelle
nie żyje – oświadczyłam ze stoickim pokojem.
-CO?!
- moja przyjaciółka popędziła na górę, a razem z nią Zayn.
Poszłam za nimi. Towarzyszył mi Liam.
-Michelle!
Chelly! - Cloe desperacko próbowała ją ocucić. Po chwili udało
się to zrobić Liam'owi. Brązowowłosa otworzyła oczy i jedyne co
z siebie wykrztusiła to:
-Słabo
mi...
Cloe
odetchnęła z ulgą i spojrzała na mnie. Opierałam się o
balustradę rzeźbioną z ciemnego drewna i lekko przekrzywiałam
głowę.
-Wystraszyłaś
mnie – powiedziała bez cienia wyrzutu w głosie.
-Wyglądała
jak trup. Uwierz mi – odparłam.
Zayn
wziął Chell na ręce, nie zwracając uwagi na jej protesty i
zaniósł ją do auta Clementyne. Pożegnałyśmy się z nimi
wszystkimi i wsiadłyśmy do środka.
Dojeżdżałyśmy
już do miasta, kiedy Michelle, która przez cały ten czas
wpatrywała się w lasy za oknem, prychnęła:
-Spodobał
ci się ten Liam, co C?
-Spadaj
– odcięła się czerwonowłosa, rumieniąc się.
Jednak
wszystkie wiedziałyśmy, że taka była prawda.
-Fajnie
było dzisiaj, no nie? - spytała entuzjastycznie.
Pokiwałam
głową, a Michelle nie reagowała.
-Wiecie
co? - spytałam. Cloe uśmiechnęła się pod nosem. - Jutro na pewno
będzie jeszcze lepiej.
Błagamy o jakiekolwiek komentarze :)
Naprawdę każdy jest dla nas niezmiernie ważny, nawet taki najmniejszy.
Naprawdę każdy jest dla nas niezmiernie ważny, nawet taki najmniejszy.
Prosimy Was bardzo, bo nie wiemy, czy ktoś w ogóle ma siłę to czytać :P
Pozdrawiamy i życzymy wesołych świąt
Chelly and Eve
Pozdrawiamy i życzymy wesołych świąt
Chelly and Eve
Z góry przepraszam za spam.
OdpowiedzUsuń"Placówka Concord College to szkoła z internatem, do której są z chęcią zapisywani uczniowie. To w niej każdy młody człowiek poznaje najważniejsze wartości międzyludzkie, odkrywa swoją przyszłość oraz wzbogaca swój poziom inteligencji. Czy Jamie Holat, zbuntowana nastolatka znajdzie siebie na tej uczelni? Czy Allie Collins, Harry Styles, Zayn Malik, Niall Horan, Louis Tomlinson, Liam Payne, Eleanor Calder, Danielle Peazer, przyjaciele, którzy znają się od lat pomogą zrozumieć nowej uczennicy, że rodzice wysyłając ją tu chcieli tylko jej dobra? Czy miłość oraz przyjaźń się pojawiająca przetrwa już na zawsze? Czy nastolatkowie będą woleli wybrać dobro, czy może jednak zło? I czy na pewno wszystko się ułoży?"
Zapraszam cię na naszego bloga http://life-are-moments.blogspot.com/ gdzie jest już 1 rozdział.
Pozdrawiam oraz życzę wesołego jajka, Allie ♥
WOW ... pisz dalej, bo masz talent :)
OdpowiedzUsuńBardzooo mi sie podobało. ;]
ZAPRASZAM
Miło mi będzie jeśli skomentujesz lub zaobserwujesz blog :)
one-direction-story-by-my.blogspot.com/
Szczerze? Powiem tak i mam nadzieje, że Ciebie tym nie urażę.
OdpowiedzUsuńA więc...
JESTEŚ GENIALNA I ZAKOCHAŁAM SIĘ W TWOIM OPOWIADANIU ! <3
Czekam na next rozdział.
Zapraszam również do sibie, dopiero zaczynam i liczę na Twoją opinię. ; )
http://niecniejestlatwe.blogspot.com/
Obserwuję. :)
Urazić? :D
UsuńSzczerze, to nic nie mogło dzisiaj wywołać większego uśmiechu na mojej twarzy <3
Dziękuję Ci, na pewno zajrzę na Twojego bloga :D
Chelly
P.S. Nie zapominajmy, że nie piszę go sama ;)
Twoj blog zostal nominowany do Libster Award .
OdpowiedzUsuńWiecej informacji na moim bloku : http://i-will-always-love-you-pjjona.blospot.com w poscie " Libster Award "