Z
perspektywy Chelly
Kac.
Długo już się nie widzieliśmy, kolego. A wcale nie wypiłam tak
dużo. Bynajmniej nie pamiętałam, bym wypiła tak dużo.
Zastanowiłam się nad tym, co tak właściwie pamiętam i nie szło
mi źle, do pewnego momentu, w którym usiadłam na schody, bo
zrobiło mi się słabo. Potem jak przez mgłę widziałam, że Zayn
gdzieś mnie niósł. Nie wiedziałam jednak jak trafiłam do domu,
co robiłam, co mówiłam i gdzie byłam. Nie czułam się za dobrze.
Spojrzałam na zegar, który w ciemnościach wyświetlał godzinę
czwartą. Nagle przypomniała mi się praca domowa, która grzecznie
nadal spoczywała w moim plecaku, nawet nie ruszona. Wkurzona,
wtuliłam twarz w poduszkę. Stwierdziłam, że nie warto się do
tego zabierać. Przez chwilę próbowałam zasnąć, ale zdałam
sobie sprawę, że nie dam rady. Zeszłam więc na dół, żeby się
czegoś napić.
Ku
memu zdziwieniu w kuchni, przy stole siedział mój brat. Prezentował
się jak
żywy trup. Ja pewnie nie wyglądałam lepiej.
-Co
ty tu robisz tak wcześnie? - spytał, podnosząc na mnie tak samo
jak moje podkrążone oczy. Wyglądał jak na prochach.
-Obudziłam
się i nie mogłam zasnąć – wytłumaczyłam, nalewając wody do
szklanki. - A ty?
-Też
nie mogę spać. Gdzie byłaś wczoraj? - spytał, niby obojętnie.
-Z
dziewczynami u chłopaków.
-Fajnie
było?
-Tak...tak
sądzę – westchnęłam, a on porozumiewawczo puścił do mnie oko.
Nie
pytał już o nic, a ja wróciłam do swojego pokoju na wieży.
Musiałam przyznać, że czasem trochę się go bałam. Zaczęłam
ubierać się powoli, kiedy dostałam sms'a od Cloe.
,,Jak
tam? Już wszystko okay? Xx C.''
Już
wszystko okay? A coś było nie okay? Próbowałam sobie przypomnieć,
ale moja obolała głowa zawiodła. Nic nie odpisałam przyjaciółce.
Rzuciłam telefon na moje łóżko i podeszłam do okna, za którym
rozciągał się widok na łąkę, a za nią na las, przez który
zawsze jechałyśmy do chłopaków. Dokończyłam się ubierać i
weszłam do łazienki, żeby jakoś się ogarnąć. Wyszłam z niej
bez zmian praktycznie, jednak wolałam oszukiwać się, że coś to
dało. Zeszłam na dół, ale nie zastałam tam już Paul'a. Musiał
zaszyć się u siebie. Nie przeszkadzało mi to zbytnio – wolałam
w spokoju przemyśleć sobie kilka spraw. Ostatnio miałam wrażenie,
że coraz bardziej się zamykam. A może raczej zapadam? Chyba oba
określenia pasowały do mojego stanu. W każdym razie musiałam
pomyśleć, bo głowa zaraz by mi wybuchła od nadmiaru tłoczących
się w niej myśli. No dobra, od kaca też.
…
-Czy
możesz usiąść z kimś innym? - spytałam, kiedy Niall położył
torbę na ławce obok mnie. Zdziwiony uniósł brwi, jednak usiadł
na krześle bez słowa. Odezwał się dopiero po chwili, szeptem:
-Wszystko
okay?
-O
co wam do cholery chodzi?! ,,Wszystko okay? Wszystko okay?”
Odwalcie się ode mnie, nic mi nie jest! - powiedziałam trochę
głośniej niż powinnam. Blondyn nie miał jednak na twarzy ani
śladu urazy. Nie byłam pewna, czy mnie to ucieszyło.
Spojrzałam
za siebie, bo czułam czyjś wzrok. Oczywiście, nie kto inny, tylko
Ben. Na szczęście jeszcze tylko dwie lekcje i jestem od niego
wolna. Bynajmniej czysto hipotetycznie.
Nie
lubiłam go. Nienawidziłam tego, jak na mnie patrzył. Tego, jak się
do mnie odzywał. Tego, że mu się podobałam (przynajmniej tak
uważał). Tego, że bałam się go. Tych jego piekielnie pięknych,
hipnotyzujących oczu. Przerażało mnie to – na ogół nigdy nie
bałam się ludzi. Ja ich po prostu nie lubiłam. A on przerażał
mnie tym bardziej, że nie mieściło mi się to w głowie, że mogę
się bać innego człowieka.
Moje
rozmyślania przerwał mi nauczyciel, który pospiesznie zajął
miejsce przy biurku. Campbell oderwał ode mnie wzrok, a ja znowu
spokojnie mogłam oddychać. Przez cały francuski nie mogłam się
na niczym skupić, jakby coś niebezpiecznego wisiało nade mną.
Czułam to w kościach. Coś jest nie tak.
…
-Chell.
Nie
musiałam się oglądać, żeby sprawdzić kto się do mnie zwracał.
Ben stał przy mnie i chyba próbował się uśmiechać.
-Tak?
- odparłam, chociaż obiecałam sobie, że będę go ignorować. Już
tylko my zostaliśmy na korytarzu, nie licząc dwóch chłopaków na
samym końcu łańcucha szafek.
-Chciałem
cię przeprosić. Za wczoraj. Niepotrzebnie robiłem pokaz przy
innych.
Stanęłam
jak wryta i spojrzałam na niego.
-Wiesz...
Może w ramach przeprosin wyskoczymy po południu na jakąś kawę?
Westchnęłam.
-Ben.
Proszę cię. Już raz próbowaliśmy, pamiętasz? Nie udało się.
Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Naprawdę...naprawdę
uważam, że jesteś świetnym chłopakiem – trudno przeszło mi to
przez gardło. - Ale znowu nam się nie uda. Po co to wszystko?
Odpuść sobie, dobra?
Przez
chwilę staliśmy w milczeniu, a ja uświadomiłam sobie jak na niego
naskoczyłam. Chłopak tylko zaprosił mnie na kawę, a ja zrobiłam
mu niepotrzebny wywód. Już chciałam zacząć go przepraszać,
kiedy uśmiechnął się szarmancko i
spojrzał na mnie wzrokiem, w
którym na pewno nie było kpiny.
-Telefon
ci dzwoni.
Sięgnęłam
do kieszeni, ale komórka nie dzwoniła, zostawionych wiadomości też
nie miałam. Kiedy podniosłam wzrok, Ben'a już nie było.
Rozejrzałam się po korytarzu, ale zniknęli też ci dwaj chłopcy.
Zawiało chłodem.
Po
chwili mój telefon faktycznie zaczął wibrować. Dostałam
wiadomość. Nieznany numer przesłał mi zdjęcie.
Sparaliżowało
mnie, kiedy je zobaczyłam.
Wyświetlacz
pokazywał mi mnie, stojącą z telefonem w ręce. Zdjęcie musiało
być robione zaledwie kilka sekund temu. Znowu rozejrzałam się
dookoła, tym razem w panice. Nikogo nie było. Pusto.
Dostałam
drugą wiadomość. Kolejne zdjęcie. Wykonane tak, jakby fotograf
stał przede mną. Podniosłam oczy i podskoczyłam jak oparzona na
widok Nessie – koleżanki z mojej klasy.
-Chodźmy
Michelle, jesteśmy już spóźnione!
Pociągnęła
mnie za rękę równie odrętwiałą, co reszta mojego
sparaliżowanego strachem ciała.
Do
klasy wpadłyśmy rzeczywiście spóźnione, ale nie to w tej chwili
zaprzątało mi moje myśli. ,,Uspokój się.” - tylko to
próbowałam wbić sobie do głowy przez całą następną godzinę,
bo logicznego wytłumaczenia na to wszystko nie miałam. Ręce mi się
trzęsły, a nogi odmawiały posłuszeństwa. To okropne, co
potrafiły zrobić ze mną dwie głupie wiadomości. Otrzeźwiałam,
kiedy nauczyciel poprosił o wypracowania. Zasłoniłam twarz dłońmi,
policzkując się w myślach za moją wybitnie krótką pamięć. Eve
wstała, aby położyć swoją pracę na biurku nauczyciela. Kiedy
przechodziła obok mojej ławki, niby mimochodem wręczyła mi
zapisaną z dwóch stron dużą kartkę, podpisaną moim imieniem i
nazwiskiem. Pokiwałam przecząco głową.
-Masz
i nie wymyślaj! - syknęła. - To nie ja, to od Cloe. A teraz okaż
jej wdzięczność i grzecznie zanieś to nauczycielowi. -
powiedziała, szeptem.
No
tak. Cloe. Moja druga mama. Biedna, pewnie musiała siedzieć nad tym
cały wieczór, kiedy ja już smacznie spałam. Byłam jej winna
sporą przysługę. Nie pierwszy raz zresztą.
…
-Uważam,
że to głupi pomysł... - mruknęłam, wyciągając iPhone'a z
kieszeni skórzanej kurtki. - Czy naprawdę nie możemy spędzić
chociaż jednego popołudnia bez nich? - spytałam, włączając
urządzenie. Wyłączyłam go, kiedy dostałam ósme już zdjęcie.
Ręce zaczynały mi się trząść.
-Nie
narzekaj – powiedziała wesoło Cloe. No tak, jej to pasowało.
Zrobiła mi zdjęcie, zanim zdążyłam zareagować. Skrzywiłam się,
za to ona uśmiechnęła. Wiedziała, że nienawidzę być
fotografowana. Pokazała mi swoje arcydzieło.
Musiałam
przyznać, że było całkiem ładne, chociaż ,,modelkę” bym
zmieniła. Zdjęcie idealnie przedstawiało rysy mojej twarzy, z
czego nie byłam za bardzo
zadowolona. Jak na dłoni widać było
moje uczucia.
Czekałyśmy
na Eve w biurze jej mamy. Chciała z nią o czymś porozmawiać, nie
pamiętałam o czym, chociaż blondynka tłumaczyła nam przed
chwilą, zanim zniknęła za drzwiami.
-Nie
rozstajesz się z nim dzisiaj – wskazałam głową na aparat. - Co
cię tak natchnęło?
-Nic
takiego...
Spojrzałam
na ekran: ,,5 nieodebranych wiadomości”
Ze
strachem zauważyłam, że zaledwie jedna z nich nie jest od
Nieznanego.
Wolałam
nie patrzeć na zdjęcia, toteż schowałam telefon do kieszeni.
-To
gdzie my mamy z nimi jechać? - poddałam się w końcu, a moja
przyjaciółka klasnęła w dłonie.
-Zapraszają
nas na piknik.
-Piknik?
Nie uważasz, że brzmi strasznie banalnie?
Dała
mi sójkę w bok, a ja zaśmiałam się pod nosem.
-Mamy
pójść na jakieś łąkowe wzgórze, czy coś w tym guście. Liam
tłumaczył mi, że są tam też pola, a widoki...
-Rozumiem
– ucięłam, widząc jej mimowolnie rozanieloną minę. Liam to,
Liam tamto...buzia jej się nie zamykała.
Naprawdę
czułam się całkiem dobrze w towarzystwie chłopaków. Jednak
brakowało mi wtedy przyjaciółek: Eve trzymała się z Niall'em, a
Cloe była tak zajęta Liam'em, że zapominała o Bożym świecie.
Byli co prawda także pozostali chłopcy, jednak często chętniej
pogadałabym z dziewczynami, leżąc na podłodze w szerokich dresach
tak, jak kiedyś. Ev nareszcie wyszła z gabinetu.
-Zbieramy
się – powiedziała. Tym samym klamka zapadła.
Wyłączyłam
się podczas jazdy, chociaż dziewczyny usilnie próbowały wkręcić
mnie w rozmowę. Nie mogłam się jednak na niczym skupić. Ostatnie
zdjęcie, które dostałam, ukazywało mnie jak wsiadałam do
samochodu Eve. Można by pomyśleć, że tajemniczym Nieznanym jest
ktoś ze szkoły. Tylko jaki sens ma wysyłanie tych zdjęć?
Przestraszyć mnie? To niewątpliwie się udało, ale co jeszcze?
Osobiście nie miałam pojęcia kto za tym wszystkim stoi: przecież
wtedy, na korytarzu nikogo już ze mną nie było. Teoretycznie mógł
to zrobić Ben, jednak... Boże, zwariowałam.
Kiedy
już dojechaliśmy na tę nieszczęsną łąkę, chłopcy już tam
byli. Wszyscy, oprócz Zayn'a. Rozmawiali ze sobą, zajadali się
przygotowanymi najprawdopodobniej przez Harry'ego kanapkami, kiedy
Cloe wyciągnęła swój aparat i oznajmiła:
-Chciałam
się czymś wam pochwalić...
Okazało
się, że ktoś zauważył jej zdjęcia – jakaś prestiżowa
galeria. Zaproponowali jej własną wystawę, która odbyć się
miała za dwa tygodnie, toteż dziewczyna musiała zrobić
dostateczną ilość zdjęć w tak krótkim czasie. Wszyscy zaczęli
jej gratulować.
Siedzieliśmy
tam dłuższą chwilę, aż spośród głosów wybił się ten, który
należał do Cloe:
-Dość!
Chelly, czy możesz powiedzieć nam, nad czym tak medytujesz cały
dzień? Mówię coś do ciebie, słyszysz?!
-Zapatrzyłam
się – próbowałam się tłumaczyć, jednak ta tylko pociągnęła
mnie za sobą i wstała.
Szłam
za nią, a ona nadal prowadziła mnie za rękę. Dotarłyśmy do
miejsca, gdzie zaczynały się zboża, wyjątkowo wysokie jak na tę
porę. Wyjęłam jej z rąk aparat.
-Mów,
co się stało? - spytała już spokojniejszym tonem.
-Ustaw
się, zrobię ci zdjęcie – poleciłam.
-Nie
teraz. Masz mi powiedzieć – rozkazała, przesłaniając ręką
aparat.
Ja
jednak przybliżyłam urządzenie do oka, a moja przyjaciółka z
rezygnacją
uśmiechnęła się lekko, odpowiednio się ustawiając.
Podziwiałam już moje arcydzieło, kiedy ona dalej mówiła.
-Od
kilku dni jesteś jakaś nieswoja. Pokłóciłaś się z kimś? Z
Paul'em? Mamą? Chell, proszę, daj sobie pomóc. Dzisiaj w ogóle,
jakbyś straciła słuch. Nie odzywasz się, unikasz naszych
spojrzeń... - dodała, kiedy faktycznie przeniosłam wzrok na czubki
moich butów. Podniosła palcem mój podbródek tak, żebym patrzyła
jej w oczy. Na chwilę moje spojrzenie skrzyżowało się z jej. - Ty
się boisz – wyszeptała, oszołomiona wręcz swoim odkryciem.
Pokręciłam
przecząco głową, obracając się na pięcie, aby dołączyć do
pozostałych, jednak ona przytrzymała moje ramię i zmusiła, żebym
jeszcze raz zwróciła się ku niej.
-Pytam
po raz kolejny i mam nadzieję ostatni: Co cię dręczy?
,,Wszystko!
Mój brat, nadopiekuńcza matka, otumaniające tabletki, które
będzie musiała brać Eve, nawalający silnik w moim aucie, Ben –
chłopak, który wybrał nieodpowiednią osobę, jutrzejszy
sprawdzian z matmy, którego nie zdam,ogółem jutro i to, że ono
mimo tego, co mówią wcale nie będzie lepsze, mój własny strach,
śmierć...” - to powiedziałabym właśnie, gdyby nie te
tajemnicze więzy, które właśnie obezwładniły mój głos. Po
chwili ciszy spojrzałam jednej z najdroższych mi osób hardo w oczy, uśmiechnęłam się sztucznie
i zrobiłam to, co wydawało mi się za słuszne. Skłamałam.
-Nic.
Absolutnie nic.
Przepraszam, że rozdział się opóźnił, ale nie miałam za bardzo weny. Na szczęście jakoś udało mi się ją znaleźć i oto jest ;)
Dziękujemy po raz setny już chyba za nominację <3
W zakładce więcej informacji na temat nominowanych przez nas blogów :)
Chociaż dla kilku osób - ale na pewno będziemy pisać.
Dziękujemy po raz setny już chyba za nominację <3
W zakładce więcej informacji na temat nominowanych przez nas blogów :)
Chociaż dla kilku osób - ale na pewno będziemy pisać.
Musimy tylko wiedzieć, że takie osoby są, więc BŁAGAMY o komentarze ;)
Nie wiem, kiedy pojawi się następny rozdział bo niedługo moje urodzinki ^^ i to Ev będzie musiała się za niego zabrać.
Nie wiem, kiedy pojawi się następny rozdział bo niedługo moje urodzinki ^^ i to Ev będzie musiała się za niego zabrać.
Pozdrawiam w imieniu swoim i Ev ;)
Chelly
Cudo ja chcę więcej!! Mam prośbę,mogłybyście dodać obserwujących albo chociaż mnie powiadomić? Zapraszam na moje drugie opowiadanie z 1D, które bd fantasty
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się spodobało ;D
UsuńNaprawdę każda taka osoba jest dla nas niezmiernie ważna <3
Dziękuję
Chelly
P.S. Obserwujący już dodani ^^
proszę bardzo wiem co to oznacza dla was bo sama piszę i jestem w tej chwili w trakcie wymyślania "książki" . Dziękuję za dodanie obserwujących. Mam jeszcze pytanie czy znacie jakiś dobry program darmowy do pisania książki? Byle nie WordPad (na Windows 7)
UsuńNie lubię WordPad, chociaż Ev dalej uparcie go broni ;/
UsuńJa osobiście używam OpenOffice i jestem bardzo zadowolona ;)
Pozdrawiam <3
Chelly
O MAJ GAT ! Jakie cudo *.* Czekam na kolejne <33
OdpowiedzUsuńObserwuję i liczę na to samo ;>
http://imagine-day.blogspot.com
Booooooskie ! :))
OdpowiedzUsuńNa prawdę świetny rozdział ! :P
Czekam nn <33
http://one-direction-story-by-my.blogspot.com/
Zapraszam :))
[spam]
OdpowiedzUsuńDziewczyna nie lubiana w szkole...wyjeżdża do babci do Londynu. Poznaje pare nowych ludzi, cieszy się że w końcu jest ktoś kto ją akceptuje...jednak jej szczęście i problemy się nie kończą. Zakochuje się...ale co w tym jest złego? Bo nie w jednej osobie...Jak zakończy się ta historia.? A jak zacznie.? Dowiesz się czytając: http://myownworld-opowiadanieoonedirection.blogspot.com/
Przepraszam za spam, ale bardzo bym się cieszyła jakbyś zajrzała, przeczytała i skomentowała.: )