Z perspektywy Chelly
Kiedy Paul odpalił samochód, którym właśnie odwoził Eve, udałam się do pokoju Malik'a. Przeraził mnie tym, jak szybko pobiegł na górę, kiedy zobaczył obcy samochód na podjeździe. Zapukałam do drzwi, jednak nikt nie raczył mi otworzyć.
Weszłam do środka i zapaliłam po omacku światło. Lampa rozświetliła pomieszczenie, a ja dopiero teraz mogłam zobaczyć Zayn'a. Siedział na łóżku kompletnie ubrany, już nawet w butach i z plecakiem na ramieniu.
-Co się dzieje? - spytałam zdezorientowana.
-Przyszli po mnie. Znaleźli mnie... To przez to, że pojechałem na ten pogrzeb... Powinienem w ogóle nie wychodzić z domu... - spanikowany chodził w tę i z powrotem, ciągle wyglądając nerwowo przez okno.
-Hey, spokojnie... - zamknęłam za sobą drzwi. Nie rozumiałam nic z jego bełkotu. - Ten chłopak tylko przywiózł Eve.
Zayn zatrzymał się w jednej sekundzie i spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach.
-Nic się nie stało. Nie pytał o ciebie... - mówiłam wolno, uspokajającym tonem, jakim mówi się do człowieka, stojącego na krawędzi wieżowca.
-Nie. Nie, nie, nie. To była tylko przykrywka. Musieli mnie śledzić...
-Zayn, wariujesz. Czemu on miałby...?
-Czy ty nic nie rozumiesz?! - podniósł głos. Nie lubiłam, kiedy krzyczał. Trochę się go wtedy bałam. - To był jeden z nich! Kiedy
tylko zobaczyłem jego auto, zacząłem się pakować! Byłem pewien, że po mnie przyjechał. Nazywał się James, prawda? - dodał na potwierdzenie swoich słów.
Stałam jak wmurowana.
Nie mogłam się poruszyć.
Serce zaczęło mi bić dwa razy szybciej, gdy uświadomiłam sobie to, co zaraz powiedział:
-Gdyby on mnie tutaj zobaczył... Gdyby wiedział, że tu jestem... Że mnie tutaj kryjesz - odłożył plecak na łóżko. - Zabiłby was obie na miejscu.
Usiadł i zaczął zdejmować buty, kiedy ja nadal stałam na środku pokoju niczym małe zwierzątko, zahipnotyzowane przez węża.
-Czy rozumiesz co mówię? - spytał spokojnie, próbując mnie jeszcze bardziej nie denerwować. Widział w jakim szoku jestem. Jedyne co byłam w stanie zrobić, to skinąć głową. - Tak mało brakowało... Musisz wypytać Eve skąd go zna. Takich znajomości nie zawiera się przez przypadek. Ci ludzie są bezwzględni, nie cofają się przed niczym...
-Ty... jesteś jednym z nich, prawda? - w końcu odzyskałam głos. Zayn zmarszczył brwi, chyba nie wiedział do czego dążę. - Czy ty też nie cofnąłbyś się przed niczym?
Milczał. Łzy same napłynęły mi do oczu.
-Powiedz mi szczerze: czy gdybyś był na jego miejscu, gdybyś dowiedział się, że my ukrywamy tego, którego szukasz... mógłbyś nas zabić?
Milczał przez długą chwilę, podczas kiedy mną zaczął wstrząsać szloch. Ostatnio płakałam tak naprawdę z byle powodu. Przeczuwałam jednak, że w tym wypadku miałam do tego jednak dobry motyw. Spojrzałam na niego. Nagle jak obuchem uderzył we mnie jeden istotny fakt, który zawsze dotąd mi umykał.
Zaczęłam mimowolnie się cofać. Bałam się. Bałam się Zayn'a.
W końcu wykrztusiłam:
-Ty... ty już zabijałeś! - byłam przerażona swoim odkryciem. - Zabijałeś wiele razy, prawda?!
Cisza wypełniała jego pokój. Nie mogłam tego wytrzymać.
-Odpowiedz mi! - krzyknęłam przez łzy.
Nie musiał. Wystarczyło mi tylko to, że podniósł wzrok i nasze oczy się spotkały. Wybiegłam z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
Wtedy pierwszy raz uświadomiłam sobie, że przetrzymuję mordercę.
…
Nie spałam dobrze. Ciągle śniła mi się Cloe, która kazała mi uważać.
Nie wiedziałam tylko na co. Było w tej chwili tak wiele zagrożeń i niewyjaśnionych spraw w moim życiu, że nawet gdyby to faktycznie było jakieś ,,przesłanie” przyjaciółki, to nie wiedziałabym do czego mam to dokładnie przypisać.
Obudził mnie dotyk zimnych rąk na karku. Wystraszona, wzdrygnęłam się.
-Spokojnie, to tylko ja... - usłyszałam szept tuż przy moim uchu.
W pierwszej chwili pomyślałam, że się przesłyszałam. Obróciłam się na drugą stronę, aby zobaczyć czy nie mam przypadkiem omamów.
Otóż leżałam twarzą w twarz z Oliver'em.
Każdy normalny pewnie spytałby siebie w myślach dlaczego on tutaj przyjechał?, jak wszedł do domu?, czy rozmawiał z moim bratem...?
A moja pierwsza myśl...?
W głowie pojawiła się tylko jedna scena i jedno towarzyszące jej pytanie. ,,Co ty do cholery zrobiłaś?” - uparcie powtarzało się w mojej głowie. Przed oczami miałam mnie i Zayn'a. Nasz pocałunek.
Spojrzałam w oczy Oli'ego i poczułam, że nie radzę sobie z myślami. Miałam wrażenie jakbym go zdradziła. Jakbym właśnie dostała w twarz od losu.
Broda zaczęła mi się trząść. Zaraz miałam się rozpłakać. Oliver przytulił mnie mocno do siebie, a ja schowałam twarz w jego czarnym swetrze.
-Cii... Już dobrze - pocieszał mnie. - Przepraszam, że nie byłem na ich pogrzebie - dodał, najwidoczniej źle dobierając powód moich łez. - Tak bardzo mi przykro, Chell.
-Mnie też-odparłam cicho, nadal w niego wtulona.
-Paul zadzwonił do mnie i opowiedział o wszystkim. Przyleciałem tak szybko, jak tylko mogłem - otarł opuszkami kciuków moje łzy. - Mówił też, że strasznie ciężko to przeszłaś...
Milczałam, bo tak na dobrą sprawę nie miałam mu nic do powiedzenia na ten temat.
-Jest coś, o czym musisz wiedzieć... - zaczęłam, nie kontrolując już własnych słów. Wcale nie chciałam zaczynać tego tematu, ale moje usta robiły, co chciały. Spojrzał na mnie pytająco. Westchnęłam i już miałam zamiar wypowiadać pierwsze słowa, kiedy przeszkodził mi dźwięk odebranej wiadomości. Oliver sięgnął po mój telefon i podał mi go.
,,Nie płacz kochanie.” - brzmiała wiadomość. Spojrzałam na okna. Wszystkie zasłony były zasunięte. Nie było możliwości, żeby ktoś widział co robię. A jednak Nieznany ponownie zaczynał swoje chore dochodzenie. Jednym ruchem wyłączyłam telefon. Oliver nawet nie spytał kto to był. To jedna z jego wielu zalet. Nigdy nie zadawał zbędnych pytań.
Chwycił mnie za to za rękę i pociągnął za sobą. Kiedy już oboje staliśmy, powiedział:
-Chodź. Coś ciepłego dobrze ci zrobi.
Zeszliśmy na dół do kuchni. Oboje zatrzymaliśmy się w progu, ponieważ przy kuchence stał nie kto inny niż Zayn. W dodatku bez koszulki. Zadrżałam.
Malik, wyczuwając naszą obecność obrócił się i speszony zerknął na Oliver'a.
Ten zaś rzucił mi pytające spojrzenie. Zayn wyszedł z kuchni,
zabierając ze sobą pełen talerz. Kiedy nas mijał, rzucił mi przepraszające spojrzenie. Nie wiedziałam jak to zinterpretować.
Usiadłam przy stole, a mój chłopak wyjął kubki i zaparzył herbatę. Nic nie mówił.
Doceniałam cechę umiejętności nie zagłuszania na siłę ciszy bezsensowną paplaniną, ale w tej chwili bałam się tego, o czym może myśleć.
Po chwili postawił przede mną pełen kubek i usiadł naprzeciwko.
-O czym chciałaś mi powiedzieć? - tępo wbił wzrok w blat stołu.
W odpowiedzi pociągnęłam tylko łyk gorącego napoju i spojrzałam na zegar. Była czwarta rano. Ja jednak nie byłam zmęczona. Wręcz przeciwnie.
-Dlaczego on tu jest? - spytał spokojnym, beznamiętnym wręcz tonem.
-Nikt nie może się dowiedzieć gdzie przebywa - odparłam szeptem.
Kiwnął głową i uniósł kubek do ust. Zrozumiał. Bynajmniej tak sądziłam.
-Chciałam ci powiedzieć o czymś innym - wreszcie przemogłam się, by zacząć rozmowę na ten temat, chociaż całe moje wewnętrzne ,,ja” broniło się jak tylko mogło. - Chcę być wobec ciebie uczciwa i sądzę, że powinieneś wiedzieć.
-Więc mów - uśmiechnął się zachęcająco.
Powiedziałam mu o pocałunku. Powiedziałam jak bardzo jest mi przykro i jak bardzo przepraszam go za to, że nie zachowałam się w stosunku do niego fair. Na koniec dodałam jeszcze:
-Uznałam, że po prostu powinieneś wiedzieć.
Odpowiedziała mi chwila ciszy. Po jakimś czasie Oliver odstawił pusty już kubek na stół i spojrzał mi w oczy.
-Czy to był jednorazowy incydent?
,,Incydent”- powtórzyłam w myślach. Dość dziwne określenie pocałunku.
-Tak.
-Czy wiesz, że on cię kocha?
Zamarłam. Po chwili jednak wykrztusiłam:
-Mówiłam ci, że to był impuls chwili, nie efekt uczuć...
-Nie, nie o to mi chodzi - uśmiechnął się. - On już od dawna jest w tobie zakochany - wzruszył ramionami i kontynuował. - Zauważyłem to już kiedy go poznałem. Szczerze: nie przeszkadzało mi to, bo w końcu jesteś ze mną - ponownie się uśmiechnął. Próbowałam w tym wyczuć choć nutę ironii, ale nie znalazłam nic. Mówił szczerze, uśmiechał się szczerze. Nie na taką reakcję się przygotowałam.
-Musiałeś się pomylić... - szepnęłam, przypominając sobie wszystkie raniące słowa, wypowiedziane z ust Mulata, wszystkie te chwile, kiedy czułam jak bardzo go nienawidzę. I jak bardzo on nienawidzi mnie.
-Interpretuj to jak chcesz - wzruszył ramionami. - Mam jednak kolejne, zdaje się ważniejsze pytanie - oczekiwałam na najgorsze. - Czy ty go kochasz?
W pierwszej chwili chciałam zaprzeczyć. Potem jednak przeczesałam ręką palce, a oczy zaszły mi łzami. Nie potrafiłam kłamać Oliver'owi. Wiedziałam, że muszę mu powiedzieć to, co właśnie kształtuje się w mojej głowie:
-Nie wiem.
Westchnęłam. Tak. Właśnie to przewijało się przez moje myśli, kiedy był w nich Malik. ,,Nie wiem”. Bo tak właściwie co ja o nim wiedziałam...?
Sykes pokiwał powoli głową.
-Byłaś ze mną szczera, więc ja też będę. Uważam, że to zaszło trochę za daleko.
Nie wiedziałam co dokładnie ma na myśli.
-Nie chodzi mi tutaj o ciebie i jego, ale o nas. Już od dłuższego czasu mam wrażenie, że nasz kontakt, nasze relacje były znacznie lepsze kiedy byliśmy po prostu kumplami. Nie mówię, że teraz było mi z tobą źle - dodał szybko. - Uważam tylko, że chyba po prostu znalazłem się za blisko ciebie, żeby cię kochać, rozumiesz?
Pokiwałam głową. Od dawna miałam problem z określeniem tego co nas łączy i co w tym wszystkim jest nie tak. On właśnie ubrał to w słowa.
-Dlatego, choć jest to strasznie oklepany tekst, myślę, że powinniśmy po prostu być przyjaciółmi. Wiem, brzmi głupio, ale naprawdę tego pragnę. Nie przeżyłbym, gdybym stracił z tobą kontakt. Jesteś dla mnie bardzo ważna, jednak nie w ten sposób, w który próbowaliśmy być dla siebie ważni. Strasznie to zagmatwane, prawda? - zaśmiał się. Zrobiłam to samo. Podszedł do mnie i podniósł mnie z krzesła.
-A więc przyjaciele? - spytał, patrząc mi w oczy. Z ulgą się uśmiechnęłam. W odpowiedzi przytuliłam mojego ,,przyjaciela”, a on zaśmiał się cicho i pocałował mnie w czubek głowy.
Cieszyłam się, że chociaż jedną osobę udało mi się zachować przy sobie.
…
Wieczorem, kiedy siedziałam w swoim pokoju, myślałam o Cloe i Liam'ie. Bardzo często mi się to zdarzało, jednak nie w ten sposób. Tego dnia myślałam o tym, co by się stało, gdyby to Ev siedziała na miejscu pasażera. Czy rozpaczałabym bardziej...? A może mniej...? Jak to wszystko by wtedy wyglądało?
W każdym razie dzwoniła do mnie jej mama. Mówiła, że Hutson straciła pamięć. Bynajmniej co do wczorajszego wieczoru.
Naprawdę przerażało mnie to, co się z nią ostatnio działo. Jednak mimo wszystko wyglądało mi to raczej na ciszę przed burzą. Nadchodziło coś o wiele gorszego i czułam, że z tego Eve tak szybko się nie podniesie. Nie mogłam jej o tym jednak powiedzieć,
bo to by ją dobiło. Była taka... krucha.
Nie wiedziałam z kim mam o tym porozmawiać. Tak bardzo brakowało mi Clementyne, która zawsze wiedziała co robić. Była naszą podporą. Właśnie - podporą.
A co, jeśli nie damy rady bez niej funkcjonować...?
Bez podpory upadniemy.
Kto nas podniesie...?
~Z perspektywy Eve~
Siedząc w pokoju i oglądając kolejny odcinek ,,American Horror Story", próbowałam chociaż trochę się zrelaksować, jednak mój mózg bardzo chciał sobie przypomnieć wczorajsze zdarzenia. Próby skupienia się na serialu szły na marne, czytanie książki też pewnie nic by nie dało, wszystko prędzej czy później spełzało na niczym.
Odetchnęłam głęboko i starałam się nie myśleć. Poprawiłam słuchawki (moja mama nie lubiła gdy oglądałam takie seriale lub
filmy) i wygodnie oparłam się o poduszki, które leżały na łóżku. Uwielbiłam fabułę tego serialu, jednak z drugiej strony historie i przeżycia bohaterów trochę mnie przerażały. W pewnym momencie poczułam dziwną obecność innej osoby w moim pokoju. Zatrzymałam odcinek i powoli ściągnęłam słuchawki, jednak po chwili odetchnęłam ze spokojem ponieważ na środku mojego pokoju zauważyłam uśmiechniętego Niall'a.
-Jeszcze ciebie tu brakowało - powiedziałam, zamykając stronę z serialem i spoglądając w niebieskie oczy blondyna. Po tym geście chłopakowi zbladł jakże szeroki uśmiech.
Chłopak zrobił kilka kroków w przód i usiadł na skraju mojego łóżka. Siedzieliśmy tak w ciszy. Nigdy mi nie przeszkadzało, gdy siedzieliśmy z Horanem w milczeniu jednak tym razem modliłam się w duchu żeby powiedział choćby głupie ,,cześc". Chłopak chyba to zauważył.
-Jak się czujesz? - zapytał speszony, podnosząc głowę i przez chwilę na mnie patrząc.
-Jeżeli chodzi ci o wczorajszy incydent pod klubem to nic nie pamiętam - odpowiedziałam łagodniej, łapiąc go za rękę. Lubiłam czuć jego dotyk. Irlandczyk wzdrygnął się, ale nic nie powiedział. Tylko się uśmiechnął i mnie przytulił.
-Przepraszam za to, że cię wtedy zostawiłem - mówił coraz bardziej się we mnie wtulając, jakby się bał, że zaraz zniknę. -Nie wybaczyłbym sobie gdyby coś ci się stało...
-Ale nic mi nie jest - przerwałam mu, chcąc go uspokoić.
Siedzieliśmy tak w ciszy wtulając się w siebie, aż w końcu głos zabrał Horan.
-Kocham Cię Ev - zdziwiło mnie to wyznanie, jego chyba zresztą też ponieważ poczułam, że serce blondyna zaczęło mocniej bić. - Kocham cię moja siostrzyczko. - dodał jakby na usprawiedliwienie swoich słów. Nie wiedziałam czy tak właściwie nie chcę być kimś więcej niż tylko ,,siostrzyczką", ale każda forma zbliżenia się do siebie była naprawdę obiecująca. Jednak żadne z nas nie chciało tego przyznać.
-Ja ciebie też - powiedziałam i pocałowałam czerwony policzek Irlandczyka.
Odetchnęłam głęboko i starałam się nie myśleć. Poprawiłam słuchawki (moja mama nie lubiła gdy oglądałam takie seriale lub
filmy) i wygodnie oparłam się o poduszki, które leżały na łóżku. Uwielbiłam fabułę tego serialu, jednak z drugiej strony historie i przeżycia bohaterów trochę mnie przerażały. W pewnym momencie poczułam dziwną obecność innej osoby w moim pokoju. Zatrzymałam odcinek i powoli ściągnęłam słuchawki, jednak po chwili odetchnęłam ze spokojem ponieważ na środku mojego pokoju zauważyłam uśmiechniętego Niall'a.
-Jeszcze ciebie tu brakowało - powiedziałam, zamykając stronę z serialem i spoglądając w niebieskie oczy blondyna. Po tym geście chłopakowi zbladł jakże szeroki uśmiech.
Chłopak zrobił kilka kroków w przód i usiadł na skraju mojego łóżka. Siedzieliśmy tak w ciszy. Nigdy mi nie przeszkadzało, gdy siedzieliśmy z Horanem w milczeniu jednak tym razem modliłam się w duchu żeby powiedział choćby głupie ,,cześc". Chłopak chyba to zauważył.
-Jak się czujesz? - zapytał speszony, podnosząc głowę i przez chwilę na mnie patrząc.
-Jeżeli chodzi ci o wczorajszy incydent pod klubem to nic nie pamiętam - odpowiedziałam łagodniej, łapiąc go za rękę. Lubiłam czuć jego dotyk. Irlandczyk wzdrygnął się, ale nic nie powiedział. Tylko się uśmiechnął i mnie przytulił.
-Przepraszam za to, że cię wtedy zostawiłem - mówił coraz bardziej się we mnie wtulając, jakby się bał, że zaraz zniknę. -Nie wybaczyłbym sobie gdyby coś ci się stało...
-Ale nic mi nie jest - przerwałam mu, chcąc go uspokoić.
Siedzieliśmy tak w ciszy wtulając się w siebie, aż w końcu głos zabrał Horan.
-Kocham Cię Ev - zdziwiło mnie to wyznanie, jego chyba zresztą też ponieważ poczułam, że serce blondyna zaczęło mocniej bić. - Kocham cię moja siostrzyczko. - dodał jakby na usprawiedliwienie swoich słów. Nie wiedziałam czy tak właściwie nie chcę być kimś więcej niż tylko ,,siostrzyczką", ale każda forma zbliżenia się do siebie była naprawdę obiecująca. Jednak żadne z nas nie chciało tego przyznać.
-Ja ciebie też - powiedziałam i pocałowałam czerwony policzek Irlandczyka.
Tak bardzo dziękujemy Wam za te wszystkie komentarze, wyświetlenia, głosy w sondzie i pytania ♥
Przepraszamy za ewentualne błędy w rozdziale i za te wszystkie dziwne znaczki, ale mamy małe awarie z programem, w którym piszemy...
Rozdział trochę melodramatyczny, ale mamy nadzieję, że się spodoba. Specjalnie dla 'wielbicielek' Eve i Niall'a taki fragment na koniec :) Mamy nadzieję, że mimo wszystko jakoś przypadnie Wam do gustu ♥
W każdym razie życzymy miłej lektury, jak zwykle zachęcamy do zadawania pytań tutaj i na ask'ach :)
Kochamy Was bardzo ♥
Chelly and Eve
Zayn... zaskoczyło mnie to wszystko, czekam jednak na wyjaśnienie! Rozdział cudowny jak zawsze, jesteście coraz lepsze <3
OdpowiedzUsuńJejku. *.* Ev i Niall są tacy słodcy... <3 Kocham Ich, ale Wy już o tym wiecie. ;)
OdpowiedzUsuńCoś się dzieje z Ev... Ciekawi mnie to jak się to dalej potoczy i co się stanie?
Jeśli chodzi o Zayn'a to przeczuwałam, że coś może być z tym związane... Ale dlatego, że moja intuicja czasami mnie zawodzi wolałam jej nie słuchać... No cóż. mam nadzieję, że w następnym rozdziale wyjaśni się coś więcej...
Ogólnie cały rozdział jest świetny. Wy jesteście świetne. ;*
Życzę weny.
Czekam nn.
Kocham. <3
Niewiadoma miłość do Zayna ,"kocham cie Ev".
OdpowiedzUsuńTo wszystko jest takie cudowne :* jejku juz nie moge doczekac sie nastepnego ,jesteście kochane ! Mi pewnie by sie nie chcialo pisac tak dlugich (ale ja jak zwykle mam niedosyt)rozdziałów
WASZA WIERNA CZYTELNICZKA <3
Jejuu <33 Cudowne *o* Świetny rozdział, jak zawsze :P Czekam na kolejny ^^
OdpowiedzUsuńWSPANIALE ♥ Moja ulubiona para w tym opowiadaniu jest zajebista! Normalnie uwielbiam was za to opowiadanie :D Czekam na następny. Weny ♥
OdpowiedzUsuń