niedziela, 17 lutego 2013

~ 2 ~

Z perspektywy Eve
Stojąc w progu kuchni przyglądałam się śmiesznej sytuacji: Niall klęczący przed Harry'm i błagający go o zrobienie naleśników. 
   -Hej – powiedziałam, wchodząc do kuchni.- Robicie naleśniki? - zapytałam, siadając przy stole znajdującym się przy ścianie. 
   -Harry mówi, że sam mam sobie zrobić - powiedział Niall, patrząc wilkiem na loczka.
   -Jaki problem? - zapytałam, zwracając się do oby dwóch.
   -Nie umiem gotować, a on dobrze o tym wie! - odparł z wyrzutem blondyn.
Harry nadal stał oparty o blat z zadowoloną z siebie miną.
   -Czy ja wyglądam na kucharkę? - spytał, patrząc na mnie.

Uśmiechnęłam się tylko, na co Niall parsknął śmiechem. Harry zrobił urażoną minę, ale zaproponował mi coś do picia i powiedział, że mam usiąść z nimi i coś zjeść. Nie byłam głodna, co też im powiedziałam. Nie mogłam pozbyć się obrazów z wczorajszego wieczoru. Dzisiaj rano zobaczyłam w jakim stanie była śpiąca Chelly: cała poobijana i poobdrapywana. A ja? Niby nie było na moim ciele żadnych uszkodzeń, a przecież wczoraj miałam nóż wbity w brzuch. Powinnam się przyzwyczaić do tego typu przywidzeń, jednak za każdym razem wydawały mi się tak prawdziwe, że często z trudem odróżniałam je od rzeczywistości.
Usiedli naprzeciw mnie i dalej wymieniali między sobą jakieś złośliwe uwagi. Spojrzałam za okno na piękny las w oddali. Obok jednego z drzew stał jakiś mężczyzna w długim, czarnym płaszczu i patrzył prosto na mnie. Zmarszczyłam brwi.
   -Kto to? - spytałam, a Niall, podążając za moim wzrokiem także spojrzał w stronę okna. Przez chwilę wpatrywał się tam i Harry, a mężczyzna dziwnie się uśmiechał.
   -Nikogo tam nie ma... - powiedział uspokajająco loczek. Niall zmierzył mnie niepewnym wzrokiem i przez chwilę łapał ustami powietrze, jakby chciał coś powiedzieć, jednak nie wydobył z siebie żadnego dźwięku. Chwilę jedli w milczeniu, a Niall raz po raz rzucał mi dziwne spojrzenia. Jakby...chciał mi coś powiedzieć? Zapytać? Już od dawna nie miałam ochoty odpowiadać na żadne pytania. Nikt chyba tak do końca nie wiedział co się ze mną dzieje. Nawet ja sama.
   -Cześć chłopaki, nie wiecie jak... - do kuchni wszedł chłopak o niebiesko-zielonych oczach, w samych bokserkach. Harry i Niall parsknęli gromkim śmiechem, kiedy Louis przystanął zdębiały i spojrzał na mnie, zawstydzony.
   -Cze-eść... - wyjąkał, wycofując się.
   -Hej... - odpowiedziałam uśmiechając się blado.
   -To ja może jednak zrobię wam te naleśniki - stwierdził loczek po chwili krepującej trochę ciszy. 
   -Zrobisz? - zapytał upewniając się Niall.
   -Tak Niall, zrobię - powiedział na potwierdzenie swoich słów. Siedząc chwilę w ciszy postanowiłam pomóc brunetowi, więc wstałam, podeszłam do blatu i zapytałam:
   -Mogę się dołączyć i coś porobić?
   -To może ja też w czymś pomogę, co? - zaproponował farbowany blondyn. 
   -Co?!- prawie krzyknął zielonooki na co ja się wzdrygnęłam - nie lubiłam jak ludzie w mojej obecności podnoszą ton. Harry chyba to zauważył, więc dodał ciszej:
   -Czy ty się dobrze czujesz? 
   -Tak, a co w tym złego? Tak marudziłeś, że sam mam sobie je zrobić, a teraz takie zdziwienie? - wytłumaczył powoli blondyn.
   -To wiesz, co? Mam świetny pomysł: może ja pójdę pogadać zresztą, a wy zróbcie Nialler'kowi śniadanie. Powodzenia Ev... - powiedział i wyszedł. Niall spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
   -Zrobisz naleśniki? - spytał, z miną słodkiego pieska. Przytaknęłam głową, chcąc zabrać się do roboty. Niestety nie wiedziałam gdzie szukać potrzebnych produktów.
   -Pokarzesz gdzie co jest? Albo może wyciągnij wszystko, co jest potrzebne, a ja zrobię resztę - stwierdziłam, nie chcąc grzebać im po szafkach. Chłopak stojąc przy blacie, patrzał na mnie, czekając na jakieś wyjaśnienia.
   -Co nam będzie potrzebne? - zapytał po chwili. 
   -Naprawdę nie wiesz z czego robi się naleśniki? - odpowiedziałam, czując jak oczy mi się powiększają. 
   -Noo...yy...mąka...jajka? - zgadywał, a ja próbowałam nie wybuchnąć śmiechem. Po chwili jednak zlitowałam się nad chłopakiem i powiedziałam co ma przygotować.
   -Nigdy sam nie gotowałeś? - spytałam, mieszając składniki. 
   -Zawsze robiła to mama, a jak jej nie było to przychodził Liam i coś wymyślał. W najgorszym wypadku wychodziliśmy z bratem do pizzeri. 
   -Czemu nie mieszkacie z rodzicami? - to pytanie samo wyszło mi z ust.
   -To długa i nieprzyjemna historia - odpowiedział, dziwnie się uśmiechając.
   -Nie jesteście z Nowego Jorku? - kolejne pytanie mimowolnie wypłynęło mi z ust. Blondyn cicho prychnął ale odpowiedział:
   -Nie, z Los Angeles - uśmiechnęłam się i postawiłam patelnię na gazówce. -Ty też nie brzmisz jak Amerykanka - bardziej stwierdził, niż zapytał.
   -Nie urodziłam się tutaj. Pochodzę z Londynu - odpowiedziałam, przypominając sobie jeden z najgorszych okresów w moim życiu. 
   -To co robisz w stanach? - kolejne pytanie wypłynęło z jego ust.
   -Podasz talerz? - zapytałam, ściągając pierwszego gotowego naleśnika z patelni. - Mieszkam tu z mamą, która przeprowadziła się do Nowego Jorku. - wróciłam do pytania, które zadał blondyn.
   -A tata? 
   -Mieszka w Londynie. Nie wiem co obecnie robi, nie utrzymuję z nim kontaktów. Są po rozwodzie - odpowiedziałam, rozlewając ciasto na następnego naleśnika po patelni. -A twoi rodzice mieszkają w LA? - spytałam, zmieniając trochę temat. 
   -Mama z bratem. Tata mieszka w Irlandii. Też są po rozwodzie - dodał, blado się uśmiechając. W pewnym momencie blondyn podszedł do szafki i włączył radio, stojące na niej. Chwilę szukał ciekawej audycji, aż w końcu coś znalazł. Nie za bardzo zwracałam na to uwagę, ponieważ byłam skupiona na robieniu kolejnych naleśników. Gdy oderwałam na chwilę wzrok od patelni i spojrzałam na Niall'a, który stał odwrócony do mnie plecami, na białej bluzce zauważyłam powiększającą się czerwoną plamę. Podbiegłam do niego i podwinęłam mu koszulkę. Gdy to zrobiłam, zauważyłam wielką ranę. 
   -Eve co ty robisz? - zapytał zdezorientowany Irlandczyk. 
   -Niall ty nic nie czujesz?! 
   -Ale co mam czuć? - zadał kolejne pytanie, jednak nie tym samym tonem co poprzednie. 
   -Przecież tu jest wielka rana! Kto ci to zrobił? - blondyn odwrócił się i złapał mnie za ręce, uspokajając.
   -Eve tam nic nie ma. Coś ci się przywidziało. Zobacz... - powiedział, ściągając biały T-shirt. Faktycznie był czysty. Boże, co się ze mną dzieje? Roztrzęsiona usiadłam na jednym z krzeseł. Chłopak podał mi szklankę z wodą, którą odstawiłam na stół. 
   -Wiesz co? Może na dzisiaj wystarczy naleśników. Chyba nie powinienem ich dostać - blado się uśmiechnął. -Może się położysz, co? Chodź, zaprowadzę cię do mojego pokoju, tam nikt ci nie będzie przeszkadzał – zaproponował, lecz ja pokręciłam przecząco głową. 
   -Wiesz co by mi pomogło? - zapytałam. Farbowany blondyn pokręcił przecząco głową. - Ciepły prysznic, ale nie mam rzeczy na przebranie, więc nici z tego – dodałam po chwili. 
   -Jeżeli to ma ci pomóc, to mogę poświęcić jakieś dresy i T-shirt. Przyniosę ci rzeczy do łazienki - powiedział z zamiarem wyjścia z kuchni nie czekając na moją odpowiedź. Stwierdziłam, że nie ma sensu się sprzeczać. 
   -A gdzie jest łazienka? - zapytałam cicho. 
   -A, no tak. Korytarzem prosto, ostatnie drzwi po lewej - odpowiedział i znowu ruszył, ale go zatrzymałam. 
   -Niall... Nie mów nikomu, ok? - chłopak ledwo dostrzegalnie kiwną głową i w końcu ruszył do swojego pokoju. Siedząc jeszcze chwilę w kuchni myślałam dlaczego przywidzenia powtarzają się coraz częściej. Co się ze mną dzieje? Może to prowadzi do czegoś sensownego? Dłużej o tym nie myśląc, ruszyłam do łazienki. Po drodze zatrzymał mnie jednak Harry.
   -Jak tam naleśniki się udały? - zapytał brunet, do którego podszedł Lou.
   -Kto robił naleśniki? - spytał szatyn. Gdy wypowiadał to zdanie można było zauważyć dziwną iskierkę w jego oku. 
   -Eve z Niall'em... - tym razem iskierka pojawiła się w oczach loczka. -Już zrobiliście? Chyba zostało trochę dla mnie?!
   -I dla mnie - dorzucił Louis.
   -Zrobiliśmy dwa i stwierdziliśmy, że nie mamy ochoty – skłamałam, zgrabnie omijając niektóre fakty. 
   -Niall zrezygnował z naleśników? Czy on się dobrze czuje? - po raz kolejny powtórzył to pytanie w dniu dzisiejszym chłopak. Ja tylko wzruszyłam ramionami i udałam się w stronę łazienki. Nie zdążyłam otworzyć drzwi, a znowu usłyszałam swoje imię. Opanowując lekki już gniew odwróciłam się znowu, tym razem zauważając uśmiechniętego Niall'a. Blondyn niósł wybrane przez niego dresy, które miałam na chwilę przejąć ja. Bez słowa wzięłam od niego ubrania i wróciłam do pomieszczenia. Wchodząc pod prysznic poczułam ulgę. Cały stres spływał razem z wodą. Próbowałam choć trochę zrozumieć wczorajsze jak i dzisiejsze... przywidzenia? Chyba tak można to nazwać. Nie wiem, może to już początki schizofrenii? Chyba aż tak źle ze mną nie jest... Chyba. Po pół godzinie wyszłam spod strumieni ciepłej wody. Owinięta ręcznikiem złapałam rzeczy przygotowane przez farbowanego blondyna, w których znajdowały się szare dresowe spodnie i chabrowa koszulka z napisem ,,I'm famous, bitch!”. Wychodząc, z podłogi zwinęłam jeszcze sukienkę i marynarkę, z której wypadł mój telefon. Podniosłam go i zauważyłam osiemnaście nieodebranych połączeń od mamy. ,,Mam przerąbane!” - to siedziało mi teraz w głowie. Długo nie myśląc wybrałam jej numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę, czekając na grad pytań. Kobieta odebrała chyba po pierwszym sygnale.
   -Gdzie ty jesteś?! - i pomyśleć, że jeszcze wczoraj uśmiechała się do mnie z nożem w brzuchu. 
   -Miałyśmy wczoraj mały wypadek i zatrzymałyśmy się u znajomych – wytłumaczyłam, pomijając kilka faktów. 
   -Mogłaś chociaż zadzwonić - dodała już łagodniejszym tonem. Dobrze wiedziała, że nie lubię jak ludzie na mnie krzyczą. 
   -Nie miałam zasięgu i dopiero teraz zauważyłam, że dzwoniłaś.
   -O której będziecie? - zapytała. W tle usłyszałam bardzo dobrze znany mi głos Susan. 
   -Nie wiem, pewnie gdzieś około czwartej, może trochę później. - odpowiedziałam wiedząc, że rodzicielka nie zwraca na mnie większej uwagi. -A, mamo chyba zgubiłam klucze mogłabyś zobaczyć w pokoju czy ich tam nie zostawiłam? - dobrze wiedziałam, że kobieta jest w domu, ponieważ w soboty w takich porach jak ta wybierała się ze swoją sekretarką na zakupy. 
   -Dobrze, napiszę ci jak je znajdę. Zadzwoń jak już będziesz niedaleko domu... A tak w ogóle to gdzie wy jesteście? - ,,Żebym ja to sama wiedziała.”, pomyślałam. 
   -Na przedmieściach. Wiesz co, ja muszę kończyć, Chell mnie woła - powiedziałam i nie czekając na odpowiedź matki, nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Stojąc w korytarzu, usłyszałam głośne śmiechy dobiegające z kuchni i salonu. Pierwsze pomieszczenie jakie odwiedziłam było kuchnią. W niej znajdowali się Liam, Cloe, Harry i Lou. Loczek z szatynem siedzieli przy stole i obierali marchewki, a Liam i czerwonowłosa coś gotowali. Nie spostrzeżona udałam się do salonu, w którym siedziała reszta, czyli Niall, Zayn i Michelle. Spojrzałam na dziewczynę, która rozmawiała z chłopakami. Też nie miała na sobie już zakrwawionej bluzki jak rano, kiedy wstałam. Ubrana była w czarną koszulkę z jakimś niebieskim wzorem. Na mój widok, a raczej na widok moich ciuchów wszyscy parsknęli śmiechem. Wytknęłam Chelly język i usiadłam obok niej. Spojrzała na mnie trochę dziwnie, jakby wystraszona. Może Niall nie dotrzymał obietnicy i jej powiedział?
   -To my chyba będziemy się zbierać, no nie? - zapytała, nie patrząc w stronę naszych ,,wybawców”. Już miałam coś powiedzieć, kiedy w słowo wszedł mi Niall:
   -Nie, nie! Zostajecie na obiedzie. Nie wyjedziecie niedożywione! Potem was odwieziemy.
   -Ale ja mam samochód! - zaoponowała dziewczyna. - Muszę go znaleźć, bo zostawiłyśmy go w lesie... - chwyciła się za głowę i oparła łokcie na kolanach. Chyba coś ją nadal bolało, bo raz po raz się krzywiła. - Dzwoniłam przed chwilą do Paul'a – dodała grobowym tonem, nadal masując skronie.
   -I co u niego?
   -Co u niego?! - spojrzała na mnie jak na nienormalną. - Właśnie musiałam wysłuchiwać, jak to się o mnie zamartwiał. Zadzwonił nawet do matki, rozumiesz?! Ja jakoś nie dzwonię, kiedy on na tydzień znika i przepada nie wiadomo gdzie... - pamiętałam to. Przez cały tydzień nie dawał znaku życia. Chell tak się martwiła, że prawie nic nie jadła i nie spała. Naprawdę ją wystraszył. Kiedy wrócił, musiało minąć sporo czasu zanim zaczęła znowu z nim rozmawiać. Co do matki...uznawali, że jako nieco przewrażliwionej na ich punkcie, lepiej nie informować jej o różnych rzeczach. Może to i dobrze...kobieta była bynajmniej szczęśliwsza w tej niewiedzy, biorąc pod uwagę ich różne ,,akcje”.
   -Martwi się. On cię kocha – powiedziałam. Zayn prawie niezauważalnie drgnął, ale chyba tylko ja to spostrzegłam, bo Chell nadal kryła twarz w dłoniach, a Niall...przyglądał się mnie. Moja przyjaciółka westchnęła ciężko i nareszcie podniosła głowę. Zayn wstał i poszedł w kierunku kuchni. Chelly także zobaczyła w jego ruchach tę gwałtowność, jakby nawet złość i spojrzała na niego, zdziwiona.
   -Co na obiad?! - krzyknął Niall w kierunku oddalającego się przyjaciela. On chyba wiecznie pytał o jedzenie. Zaraz do salonu weszła Cloe, niosąc talerze pełne bliżej niezidentyfikowanego...czegoś.
   -Trochę się rozpadło, ale pyszne – powiedziała i podała nam po jednym. Wyglądało masakrycznie, ale faktycznie było bardzo dobre. Coś jak lasagne. Jedząc, spierałam się z Niall'em o to, która kawa ze Starbucks'a jest najlepsza. Według mnie było to waniliowe latte, ale chłopak twierdził, że na to miano zasługuje cynamonowe cappucino. Kątem oka zauważyłam Cloe rozmawiającą z Liam'em. Dziewczyna przy tej konwersacji bardzo namiętnie gestykulowała rękoma co oznaczało, że opowiada chłopakowi o fotografii, którą uwielbia. Przed oczami przelecieli mi też wygłupiający się Harry i Louis. Czasami mam wrażenie, że ja i Chelly jesteśmy ich żeńskimi odpowiednikami. A co do mojej drugiej przyjaciółki, siedziała ona skulona na kanapie z kolanami pod brodą i o czymś myślała. Zapewne o Paul'u, często tak robiła nie dziwię jej się, kocha go. Na przeciwległym fotelu siedział Zayn i namiętnie pisząc coś w telefonie udawał, że nie widzi dziewczyny. Cieszę się, że ich spotkałyśmy. Nasza znajomość dzisiaj się nie kończy. Coś czuję, że namieszamy sobie w życiu nawzajem. Ale może to tylko przeczucie?





Mamy drugi rozdział. Jest trochę wejść na tego bloga, ale nie mamy pojęcia czy ktoś w ogóle to czyta, czy kogoś to interesuje. Dlatego prosiiiiimy o komentarze, jakiekolwiek ;)
Mamy nadzieję, że chociaż kilka znajdziemy pod tym rozdziałem.
Pozdrawiamy
Chelly and Eve

3 komentarze:

  1. Wow *O*
    Masz talent :)
    Zapraszam xx http://momma-made-me-the-way-i-am.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyny, zyskałyście nową czytelniczkę! Droga Chelly, prosiłaś mnie o jakieś rady, co do Waszego bloga. Z chęcią weszłam i przeczytałam oba rozdziały. Muszę przyznać, iż piszecie bardzo ciekawie. Pierwszy odcinek, choć niektóre naprawdę są nudne, gdyż przedstawiają bohaterów, etc., to u Was było zupełnie inaczej. Wydarzyło się tak wiele, a równocześnie wszystko zostało owiane tajemnicą. Podoba mi się ich długość. Są naprawdę dobre. Są opisy, które świetnie urozmaicają czytany tekst. Wszystko jest poprawne, choć zdarzają się Wam błędy interpunkcyjne, owszem, lecz to przytrafia się każdemu - nawet najlepszym. Posiadacie bogate słownictwo, fabuła też jest niebanalna, co mi się podoba. Jest coś innego, jakieś ciekawe urozmaicenie w tym świecie, gdzie wszystko ma jeden schemat. Mam nadzieję, iż nie zrobicie z tego typowej miłosnej historii. Zważywszy na to, iż zaczęło się tak dramatycznie dobrze. Do jednego mogę się przyczepić. Poszukajcie zdjęć bohaterów i zmieńcie je, gdyż jedno jest rozmyte, a drugie to gif. Nie trzeba dużo, by znaleźć ciekawe, acz banalne fotki. Poszukajcie, a na pewno doszukacie się ciekawych pozycji. Ogólnie rzecz biorąc, nie mam żadnych zastrzeżeń. Może jedynie radziłabym zmienić wygląd. Jest wiele blogów, gdzie można znaleźć szablony, które ładnie będą oddawać charakter historii. Innym sposobem jest zamówienie tak owej grafiki i czekać na wykonanie. Jestem pod wielkim wrażeniem. Poruszacie niecodzienne tematy, opisując to bardzo dobrze. Przywidzenia, koszmary, problemy. Mam nadzieję, iż wyniknie z tego coś dobrego. Generalnie - świetnie zapowiadająca się historia. Czekam na kolejny rozdział i życzę Wam obu weny. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy BARDZO, bo naprawdę uśmiech nie będzie nam długo jeszcze schodził z twarzy :D
      Cieszę się, że spodobał Ci się nasz blog i dziękuję za cenne rady, do których spróbujemy się dostosować. Obiecuję :)
      Byłabym zachwycona, gdybyś faktycznie była naszą stałą czytelniczką. Nawet gdyby tylko dla Ciebie, to będziemy pisać - nareszcie wiemy, że mamy dla kogo.
      Stokrotne dzięki
      Pozdrowienia
      Chelly

      Usuń

♥Love You♥