środa, 19 marca 2014

~26~

~Z perspektywy Chelly~

Nie mogłam patrzeć na ból i strach, jaki te dwa słowa wywołały w oczach mojej przyjaciółki. A to miał być dopiero początek naszej rozmowy...
   -Co proszę? - wykrztusiła z siebie w końcu, wpatrując się we mnie nic nierozumiejącym wzrokiem. - Czy to jakiś żart?
   -Nie, Eve, jestem w tym momencie śmiertelnie poważna – powiedziałam cicho,
kreśląc kółka na zimnej tafli szyby.
Spojrzałam na blondynkę, która oparła się właśnie o moje biurko. Wyglądała na zagubioną.
   -Dlaczego? - spytała, przyglądając mi się spod wachlarzy długich rzęs, zostawiających cienie na jej policzkach.
Odepchnęła się wgłąb stołu, podwijając nogi tak, że mogła je objąć i nadal mierzyła mnie podejrzliwym, a zarazem wystraszonym spojrzeniem.
   -A dlaczego nie? - uśmiechnęłam się lekko. Eve spojrzała na mnie jak na idiotkę. Westchnęłam i porzuciłam na dobre udawanie, że zostały we mnie jeszcze jakiekolwiek resztki poczucia humoru. - Ta cała sytuacja mnie przerasta – rozłożyłam ramiona, podchodząc bliżej przyjaciółki. - Nie potrafię patrzeć wam wszystkim w oczy. To tak... to tak, jakbym to ja spowodowała ich śmierć. Jakbym to ja ich zabiła! - jęknęłam cicho.
   -Nie możesz tak mówić! - Eve gwałtownie zaprzeczyła głową, po czym zsunęła się z powrotem na podłogę, stając obok mnie. - To nieprawda! Niczemu nie jesteś winna, Chell!
   -Jestem – odparłam. - Eve, zrozum, że gdyby nie ja, nie byłoby w ogóle takiej sytuacji. Mogłaś zginąć. Rozumiesz? Mogłaś zginąć do cholery! A życie naszych przyjaciół zostało już poświęcone. Dlaczego? Bo dałam kosza nieodpowiedniej osobie! - samej trudno było mi uwierzyć w to, co mówię. Eve także wyglądała na strasznie zdezorientowaną. - Ciągle mam wrażenie, że jeśli tutaj zostanę, coś wam się stanie... - powiedziałam już spokojniej, krzyżując ręce na piersi.
   -Nam? - spytała cicho.
   -Tak. Tobie, chłopakom, Paul'owi... Nie mogę odpędzić od siebie tego
wrażenia, że jeśli tylko tutaj zostanę, ściągnę na was jakieś kłopoty. Najlepszym rozwiązaniem będzie więc mój wyjazd – zakończyłam finalnym tonem, czekając na reakcję przyjaciółki i czując jak moje serce przyspiesza obroty.
Eve nie odzywała się długi czas. W końcu spuściła wzrok w na swoje dłonie i wyszeptała:
   -Jak ty to sobie wyobrażasz?
   -Normalnie – wzruszyłam ramionami. - Po prostu wsiądę w najbliższy pociąg i zniknę...
   -Nie o to mi chodzi - spojrzała tępo przed siebie. - Jednak nie możesz mnie tak po prostu zostawić – jej oczy zaszkliły się od łez gotowych w każdej chwili wydostać się na zarumienione policzki blondynki. O nie, tylko nie to... - Nie teraz, kiedy w końcu przez to wszystko przeszłyśmy...
   -Eve... – obróciłam ją w taki sposób, że stała teraz naprzeciw mnie. Spróbowałam spojrzeć jej w oczy. - Jesteś silna...
   -Nie zaczynaj! - podniosła głos i wyrwała się moim dłoniom, które położyłam jej na ramionach. - A może ja wcale nie jestem silna?! Pomyślałaś o tym?! - krzyknęła. Tym razem to moje oczy zaczęły niepokojąco mnie szczypać. Nie możesz się rozpłakać, Chelly. Nie teraz. - Pomyślałaś o tym, że sobie bez ciebie nie poradzę?! Nie możesz tak po prostu sobie wyjeżdżać, rozumiesz?!
   -Eve! - próbowałam przywołać ją na ziemię. Przez szał, w który wpadła wyglądała, jakby miała kolejny atak. Przeszedł mnie zimny dreszcz.
   -Potrzebuję cię – rozpłakała się i dopadła moich ramion, wtulając się w nie tak gwałtownie, że prawie nie utrzymałam równowagi.
Przygryzłam wargę, żeby jakoś pohamować łzy.
   -To dla dobra nas wszystkich... - mruknęłam cicho, a ona gwałtownie pokiwała głową.
   -Nieprawda! Nikomu z nas to nie wyjdzie na dobre, Michelle.
   -Eve, już podjęłam decyzję – oznajmiłam chłodno, czując, że jeśli będę słuchała jej namów, w końcu ulegnę. Nie mogłam tu zostać.
   -Co ja tak właściwie dla ciebie znaczę, skoro podjęłaś ją beze mnie?
Nie miałam pojęcia co jej odpowiedzieć. Nie byłam przygotowana na takie pytanie. To wszystko nie tak miało się potoczyć!
Moja przyjaciółka widząc, że nie otrzyma ode mnie odpowiedzi uśmiechnęła się gorzko, po czym zrobiła kilka kroków w tył. Stałam jak sparaliżowana.
   -A więc rób co chcesz, Michelle. Rób co chcesz – rozłożyła ramiona w geście kapitulacji, po czym obróciła się na pięcie i wyszła z mojego pokoju.
Poczułam, że właśnie rozpadłam się na kawałki, a ona zabiera ze sobą jeden z nich. Przeszył mnie okropny ból. Nie. Nie mogę jej stracić. Rzuciłam się za nią biegiem, potykając się o własne nogi. Zbiegałam już po schodach, mając nadzieję, że jeszcze ją zobaczę.
Przeliczyłam się jednak.


Czekałam na pustym korytarzu, wpatrując się w swoje drżące ręce. Byłam już po przesłuchaniu. Czekałam teraz jedynie na zezwolenie opuszczenia budynku. Nie wiedziałam do czego mogłabym być im jeszcze potrzebna, ale widocznie coś musieli jeszcze sprawdzić... Starałam się o tym nie myśleć. Kiedy tylko policjant
powiedział, że mogę już iść, jak najprędzej opuściłam komisariat, mając głęboką nadzieję, że nie będę musiała go już więcej oglądać. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu. Nie wiedzieć czemu, kiedy tylko przekraczałam próg mieszkania, moje oczy zaszkliły się od łez. Zdjęłam ze znużeniem buty i weszłam do salonu. Opadłam na kanapę i wyciągnęłam odruchowo telefon z kieszeni. Spojrzałam na wyświetlacz. Żadnych nowych wiadomości.
Po chwili do środka wszedł mój brat. Podniosłam na niego zdziwione spojrzenie. Bez słowa usiadł obok mnie i przytulił do siebie.
   -Wszystko w porządku? - zapytałam, zszokowana jego zachowaniem.
Paul rzadko okazywał jakiekolwiek uczucia, szczególnie te żywione do mnie. Trwaliśmy nadal w uścisku, po czym brat powoli wypuścił mnie ze swoich objęć i przyjrzał mi się dokładnie.
   -Co ty tutaj robisz? - spytałam nadal zdziwiona. Powinien być w pracy.
   -Dzwoniła do mnie Eve – oznajmił grobowym tonem.
   -Coś się stało? Wszystko w porządku? Gdzie ona jest? - zaczęłam panikować.
Paul położył mi rękę na ramieniu w uspakajającym geście.
   -Wszystko z nią okay. Rozmawialiśmy o twoich planach...
Spojrzałam w bok. Wiedziałam, że prędzej czy później czeka mnie ta rozmowa, ale nie miałam najmniejszej ochoty się tłumaczyć. Nie przed nim.
   -Paul, jeśli myślisz, że... - zaczęłam wzburzonym tonem, ale nie dane było mi dokończyć.
   -Nie będę cię zatrzymywał – wyjaśnił. - Ja... Po prostu... Myślałem, że już wyjechałaś...
Spojrzałam na niego uważnie.
   -To dlatego tak tutaj wpadłeś? - uśmiechnęłam się lekko.
   -Pewnie! Jesteś w końcu moją ukochaną siostrzyczką! - ułożył usta w dzióbek i
zmierzwił mi włosy, śmiejąc się ze mnie. Wiedziałam jednak, że próbuje tym ukryć jak bardzo bał się, że nie zobaczy mnie już przed wyjazdem.
   -Gadałaś już z nim? - spytał po chwili, wskazując wzrokiem na schody prowadzące na piętro. Pokiwałam przecząco głową.
   -Wyjeżdżam jutro rano – oznajmiłam mu i wstałam. - Załatwię to później.
Obróciłam się i skierowałam do swojego pokoju, zostawiając brata sam na sam z myślami.


Obudziłam się później niż planowałam. Zwlokłam się leniwie z łóżka. Naciągnęłam na siebie przygotowane wczoraj ubrania, po czym poszłam do łazienki. Wróciwszy do pokoju, chwyciłam swój szkolny plecak i wpakowałam do niego najpotrzebniejsze rzeczy – portfel, dokumenty, butelkę wody, telefon i kilka zdjęć. Dorzuciłam do tego moje ulubione książki. Wsunęłam na nogi czarne trampki, po czym założyłam na ramię dużą torbę, którą spakowałam już wczorajszego wieczora. Westchnęłam i sięgnęłam po plecak.
Wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą delikatnie drzwi.
Przez myśl przeszło mi, żebym w ogóle z nim nie rozmawiała i przez chwilę nawet
wydawało mi się to rozsądnym wyjściem, ale zaraz uświadomiłam sobie, jak bardzo bym później tego żałowała. Już wystarczająco często wyrzucałam sobie to, że nie pożegnam się z chłopakami.
Tak więc dotarłam w końcu przed drzwi Zayn'a. Zapukałam cicho, mając widocznie nadzieję, że nie usłyszy. Wtedy mogłabym usprawiedliwić przed sobą samą to, że z nim...
   -Chelly? - otworzył, zdziwiony moim widokiem. Stał przede mną w samych dresach z zaspanym wyrazem twarzy. - Co ty tu robisz o tej godzinie? - przetarł oczy, cofając się w głąb pokoju, by spojrzeć na zegarek. Weszłam za nim do środka, po czym zamknęłam za sobą drzwi. Trzask musiał zwrócić jego uwagę, bo obrócił się gwałtownie w moją stronę.
Chwilę trwało, zanim nasze oczy przyzwyczaiły się do ciemności, która panowała w jego pokoju z zasłoniętymi oknami. Chłopak uważnie zlustrował mnie spojrzeniem.
   -Wychodzisz? - zdziwił się.
Przełknęłam to, co właśnie planowało utrudniać mi mówienie. Już sama nie wiedziałam jak to nazwać. Stres? Żal? A może jeszcze coś innego?
   -Wyjeżdżam – poprawiłam go machinalnie.
   -Dokąd? - spojrzał na moje wypchane torby, marszcząc brwi.
   -Przed siebie – odparłam, a zmarszczka pomiędzy jego brwiami powiększyła się. - Jak najdalej – dodałam, próbując brzmieć na pewną siebie.
   -Dlaczego? - szepnął skonsternowany.
   -Nie mogę was dłużej narażać. Nie mogę dopuścić do tego, by coś wam się stało... - widziałam po jego minie, że chciał już zaprzeczać, ale przerwałam mu gestem ręki. - Zayn, ja nie przyszłam tutaj po radę w tej sprawie. Wiem co mam robić. Przyszłam się pożegnać.
Na dłuższą chwilę zapadła grobowa cisza. Nie wiedziałam co jeszcze mam mu powiedzieć. W momencie, kiedy miałam już obrócić się do wyjścia, wypłynęło z jego ust:
   -Czy jest coś, co mogę zrobić, żebyś została?
Zagryzłam wargi i zacisnęłam oczy, żeby tylko się nie rozkleić. Nie mogłam patrzeć na to, jak uporczywie szukał w moich oczach odpowiedzi na swoje pytanie. Chciałam rzucić mu się na szyję, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że nie wyjeżdżam, że wszystko będzie tak, jak dawniej, ale nie mogłam.
Po prostu nie mogłam.
Otworzyłam więc oczy i pokiwałam przecząco głową.
Zayn przeczesał palcami włosy, patrząc na mnie dziwnym spojrzeniem.
   -Nie możesz teraz wyjeżdżać.
   -Mogę – zaprzeczyłam. - I to właśnie zrobię.
   -Nie możesz. Ja cię kocham – powiedział to tak oczywistym tonem, że prawie ugięły się pode mną nogi.
   -Co? - wykrztusiłam.
Wstał. Podszedł bliżej mnie, ujmując moją twarz w dłonie. Poczułam jak moja dolna warga zaczyna niebezpiecznie drżeć, a z oczu płyną łzy.
   -Kocham cię – powtórzył cicho, pochylając się nade mną.
Złożył na moich ustach delikatny jak dotyk motyla pocałunek, po czym kolejnymi dwoma otarł moje łzy z policzków. Oparł swoje czoło o moje własne. Drżałam.
   -Więc pozwól mi odejść – wyszeptałam, załamującym się od płaczu głosem.
Mój oddech przyspieszył niebezpiecznie. Odstąpiłam od chłopaka, choć było to bardziej bolesne niż cokolwiek innego, co mogłam sobie w tej chwili wyobrazić.
Malik pokręcił przecząco głową, wyciągając do mnie swoje ramiona.
Oparcie się pokusie wrócenia w jego objęcia było chyba jedną z najcięższych rzeczy, jakie zrobiłam. Widać było jak go to boli. Nadal jednak nie mogłam uwierzyć w jego słowa i potrząsnęłam przecząco głową, jakbym chciała przez to wyrzucić z myśli to, co właśnie przed chwilą od niego usłyszałam. Nie. Nie mogę
się teraz złamać.
   -Co mogę zrobić? - rzucił zrozpaczony.
Przygryzłam wargę, obróciłam się na pięcie i wyszłam, żeby nie sprawiać sobie już więcej bólu. Byłam na korytarzu, kiedy usłyszałam za sobą jego szybkie kroki.
   -Co mogę zrobić?! - ryknął. W jego głosie czuć było to, jak targają nim emocje. Obróciłam się w jego stronę nadal ze łzami w oczach. Spojrzałam w jego tęczówki po raz ostatni, jak sądziłam. Jedynym co byłam w stanie powiedzieć, było:
   -Przeżyj. Po prostu przeżyj.
Wybiegłam z domu jak najszybciej tylko mogłam. Nie wiedziałam w jaką stronę kierują mnie nogi. Po prostu pędziłam przed siebie tak szybko, jak tylko mogłam. Kiedy oceniłam, że jestem już dość daleko od domu, przysiadłam na chwilę na murku, ocierając łzy nadal płynące strugami z moich oczu.
Myśli miałam tak rozbiegane, jak przed chwilą własne nogi.
Nie wiedziałam co miałam robić i właśnie to mnie przerażało.
   -Nie zatrzymuj się – mruknęłam sama do siebie, po czym wstałam i ponownie ruszyłam na przód. Tym razem powoli.


Szłam poboczem leśnej drogi z rękoma skrzyżowanymi na piersi, próbując pohamować łzy. Pomimo pięknej pogody cała się trzęsłam. Szłam jednak hardo przed siebie, próbując nie myśleć o ciemnych tęczówkach, które chyba będą mnie prześladować w snach do końca życia.
Po chwili zobaczyłam, że pewien samochód nie mija mnie tak, jak każdy inny, tylko zwalnia i dobiera moje tempo, posuwając się zaraz obok mnie.
Sekundę później opuszczono szybę od strony pasażera. Jeszcze tego mi brakowało...
   -Wsiadaj – usłyszałam znajomy głos. Spojrzałam na kierowcę czarnego wozu ze
zdziwieniem. Skąd on się tu wziął?
Pokręciłam przecząco głową, nadal stawiając przed sobą pewne kroki.
   -Michelle, po prostu wsiadaj – westchnął zrezygnowany, po czym zatrzymał auto, nie gasząc silnika. Po raz kolejny dzisiaj otarłam nieudolnie łzy i otworzyłam drzwi samochodu. Wgramoliłam się do środka, rzucając torby na tylne siedzenie wozu. Louis nie ruszał naprzód, czekał aż coś powiem.
Zakryłam twarz dłońmi, a on odciągnął jedną z nich, abym mogła na niego spojrzeć.
   -Gdzie mam cię zawieźć? - spytał cicho, patrząc na mnie przyjaźnie.
Nie myślałam o tym co mówiłam. Wypaliłam po prostu pierwsze, co przyszło mi do głowy:
   -Boston.
   -Boston? - powtórzył niepewnie, zmuszając pojazd do ruchu. Już po chwili pędziliśmy przez las z wielką prędkością. - Co takiego jest w Bostonie?
   -Mój ojciec. Tak mi się przynajmniej wydaje... - szepnęłam pomiędzy kolejnymi spazmami płaczu.
W tamtej chwili nie myślałam ani o Paul'u ani o Eve, ani nawet o Cloe.
W tamtym momencie, w aucie jednego z moich przyjaciół w mojej głowie były słowa, które wypowiedziałam do Zayn'a jako ostatnie.

,,Przeżyj. Po prostu przeżyj.”






Witamy! :)
Jak się już pewnie domyślacie - oto ostatni rozdział.
Nie rozstajemy się jednak - tak szybko się nas nie pozbędziecie! :)
Niedługo pojawi się epilog i link do następnego bloga. Mamy WIEEELKĄ nadzieję, że wszystkie z ośmiu (lub więcej, bo może ktoś jednak nie skomentował) tych CUDOWNYCH osób zajrzą do nas ♥
W ogóle dziękujemy za te wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem - każdy z nich jest dla nas na wagę złota, znaczy tyle, co całe to opowiadanie, bo bez Was tak właściwie nie byłoby tego bloga :) Dziękujemy za to, że jesteście.
Chciałabym również podziękować za ponad 9000 wejść ♥
Tak właściwie po raz ostatni już (przynajmniej na tym blogu) zachęcam do zadawania pytań bohaterom zarówno tutaj, jak i na naszych ask'ach :)
Teraz moje kochane idę nadrabiać czytanie Waszych rozdziałów! :)
Kochamy Was ♥
DO EPILOGU!
W imieniu swoim i Ev
Chelly

13 komentarzy:

  1. Nie nie nie!!!! To się nie może tak skończyć! Oni mieli się pokochać, zostać parą, ożenić się i mieć dzieci!!! Błagam niech to wszystko się inaczej skończy! Normalnie się pobeczałam ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wy chyba sobie jaja ze mnie robicie... Poważnie? Ostatni? Nie mogę tego jakoś przełknąć... Wiecie, dopiero co znalazłam tego bloga, a już się dowiaduję, że to koniec: jeszcze tylko epilog. Takie trochę podłamujące, prawda? ;(
    No nic i tak Was kocham ♥
    Mam wrażenie, że ten rozdział był kompletnie inny od całej reszty - co nie oznacza, że gorszy, bo był wspaniały <3 Po prostu pisany z jednej perspektywy, krótszy, taki smutny w zasadzie, ale mi tam się bardzo podobał ;* Jestem strasznie ciekawa, co będzie w epilogu. Czy pokażecie coś "parę lat później", czy to będzie dalsza część - nie mam pojęcia :3 Dlatego strasznie niecierpliwie czekam na epilog! Dajecie go! Już! ♥
    Kocham moment, w którym Zayn mówi, że ją kocha. Jest taki magiczny <3
    Czekam na epilog ;**
    Kocham Was ♥

    Pytanie do Chell:
    Jak się czułaś, kiedy usłyszałaś "kocham cię"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam Was do Liebster Award :))
      Sczegóły tutaj:
      http://all-these-little-thingsx.blogspot.com

      Usuń
  3. Bożee ja płaczę, nie mogę tak łatwo pozegnać się z tym blogiem. Kocham to co piszecie, nie wyobrażam sobie że już (po epilogu) nie będe miała na co czekac, nie będę miała po co tu wchodzić, nie będzie nowych rozdziałów, nie będzie czegos tak pięknego jak działo się do tej pory. To smutne. To wszystko miało (moim zdaniem ) potoczyc się dobrze! Zayn miał jej powiedzieć że ją kocha i mieli sie pożenić a wszysto wyszło na odwrót :'(
    Bedzie niewypełniona luka w mojej głowie, nie będę myśleć " co w następnym rozdziale będzie sie działo?" wszystko się kończy, szkoda ;(

    " To już jest koniec, nie ma już nic(...)"


    WASZA WIERNA CZYTELNICZKA

    ps: na 100 % będę czytala inny z waszych blogów. Musze uzupelnic niedosyt<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wydawało mi się, że skomentowałam ten rozdział, ale mogę się mylić. :P Przyznam, że smutno mi czytając ,,niedługo pojawi się epilog". Tak nie wolno :P
    I co ja teraz będę czytać? Czekam aż dodacie link na nowe opowiadanie. Wiecie już o czym będzie następne opowiadanie? :) Zresztą nieważne i tak będzie świetne :D To do epilogu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Na wstępie chciałabym Was bardzo przeprosić za to, że tak długo nie wstawiałam komentarza, ale po zabiegu czułam się jak kompletny kapeć. Tak, ładnie to ujęłam...
    Hm... Powiem tak... Przez połowę rozdziału miałam łzy w oczach. Nie wierzę, że to koniec. Koniec wszystkiego. A tak bardzo przywiązałam się do Was i do tego opowiadania, do bohaterów, do ich emocji. Jejku... Nie mogę w to uwierzyć.
    Decyzja Chelly była jak dla mnie... zaskakująca.
    Nie wiem dlaczego, ale domyśliłam się, że jedzie za nią Lou...

    Gratuluję Wam wspaniałych czytelniczek, wszystkich komentarzy, wyświetleń.
    Ale najważniejsze... Gratuluje talentu, który niewątpliwie macie.
    Dziękuję, że miałyście ochotę pisać dla Nas. Dziękuję za to, że dzieliłyście się z Nami tym talentem.
    Hmm...
    Tak podsumowując dodam tylko, że na 100% będę czytała Wasze następne opowiadanie, ale mam nadzieję, że na jednym, czy też dwóch się nie skończy.. :)
    Czekam z niecierpliwością na epilog.


    <3

    OdpowiedzUsuń
  7. nieeeeeeeeeeeeeee! tak nie może być Zayn miał za nią biec miał ją powstrzymać w oststniej chwiloi, albo biec za pociągiem, mieli założyć rodzinę talk samo jak Niall i Eve ! Znalazłam ten blog nie dawno spędzałam około 2 godziny dziennie a teraz sie dowiaduje, że na tym blogu bd jeszcze dodany tylko epilog? sorry że nigdy nie komentowałam ale nwszystko przeżywałam, śmierć Liama i Cloe , ich romantyczne chwile, Nialla i Eve, Zayna ........ wszystkie niebezpieczne sceny......... ...... niech następny blog będzie równie wspaniały albo jeszcze lepszy niż ten ( o ile jest to możliwe ) ;-; wasza fanka - Wika z sis ( Karą) ;-;

    OdpowiedzUsuń
  8. ŚWIETNY BLOG!
    W ramach podziękowania za to że piszesz i za swoją ciężką pracę ZOSTAŁAŚ NOMINOWANA DO LBA szczegóły na moim blogu: http://blackandwhite-onedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Oh My Gosh!! Zakochałam się w tym!! I nie komentowałam, bo dzisiaj skończyłam czytać tego bloga! I się pytam - jak mogłyście uśmiercić Liama!? Ale Chelly nie może wyjechać! Co będzie z Ev!? Ja nie mogę! Pliiis dodajcie szybko, bo po prostu... <3
    Buźki =*

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiedzcie mi tylko jeszcze, że będzie druga część, bo inaczej nie wytrzymam...
    =*

    OdpowiedzUsuń
  11. Świat Jess legnie w gruzach gdy dowiaduje się o swojej chorobie. Pozostało jej pół roku życia. Przypadkiem poznaje Zayna Malika zaprzyjaźnia się z nim a w czasie zakochuje się . Po wyjawieniu mu swojej tajemnicy chce wyzdrowieć. Czy uda się jej to ? Czy ich miłość przetrwa ? Przekonacie się czytając naszego bloga

    http://you--will-always-be-in-my-heart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. super blog tylko szkoda że to już koniec :'(

    OdpowiedzUsuń

♥Love You♥