sobota, 8 lutego 2014

~24~

~Z perspektywy Louis'a~
(poniższy tekst nie jest cenzurowany)

Zaczynały trząść mi się ręce. Czułem się tak, jakbym miał zwymiotować.
   -Tak, to ja spowodowałem wypadek. Ups? - usłyszeliśmy śmiech na nagraniu. Automatycznie chwyciłem pod biurkiem rękę Michelle, która cała dygotała.
Siedzieliśmy na komisariacie policji, dokładniej w pokoju służącym do przesłuchań. Wiedziałem, że na korytarzu czeka na nas tylko Harry. Malik wolał omijać komisariat szerokim łukiem, toteż pojechał do domu Michelle jak najszybciej. Spojrzałem na rodziców naszej zmarłej przyjaciółki. Pan Farenhall
obejmował swoją żonę, pocieszająco pocierając jej ramię. Było mi strasznie żal, że muszą wysłuchiwać takich rzeczy. Chelly zresztą też nie wyglądała na zadowoloną z tego, że po raz drugi musi przeżywać tę rozmowę.
Ścisnąłem mocniej jej dłoń, ale nawet nie drgnęła.
   -Niepokojące sms'y? - rozbrzmiało w pomieszczeniu, a ja zmarszczyłem brwi. Nie miałem pojęcia o czym on mówi.
Słuchaliśmy dalej. Że też policja nie mogła tego zrobić bez nas!
Po chwili zaczął się szum. Wiedziałem, że to były te minuty, w których dziewczyna biegła. Po chwili jednak ponownie zaczęły się głosy.
   -Ciebie też to czeka! Ona cię zniszczy! Niszczy każdego!
Michelle nadal wpatrywała się tępo przed siebie z zaszklonymi oczyma. Wiedziałem, co czuła. Dopiero co na własne oczy widzieliśmy samobójstwo.
   -Zejdź! Ściągnij go stamtąd! - rozległ się krzyk Michelle, która w chwili obecnej miała problemy z oddychaniem.
   -Nie rób tego! - krzyknął raz jeszcze głos na nagraniu.
   -A to właśnie nie tego chciałaś?! Powinnaś być szczęśliwa, kochanie! - nadal miałem przed oczami to, jak chłopak chwieje się na górze skrzyni i aż przeszedł mnie dreszcz, jednak to było nic w porównaniu do mojej przyjaciółki, która oddychała coraz bardziej spazmatycznie. - Kochałem cię! To ty nie potrafisz kochać.
Rozległ się przerażający krzyk należący do Michelle, tyle, że tej na nagraniu.
Ta realna właśnie wyrwała rękę z mojego uścisku i zanosząc się szlochem zakryła dłońmi usta, zapewne aby nie zawtórować swojemu własnemu głosowi odtwarzanemu z dyktafonu.
   -Czy możemy to wyłączyć?! - nie wytrzymałem, patrząc na policjanta jak na głupca. Czy on naprawdę nie widział jak ona to przeżywa? - Już nic więcej tam nie ma. Zresztą, będzie mógł pan to przesłuchać jeszcze raz, byle nie teraz... - mruknąłem, przyglądając się przyjaciółce, kiedy komisarz usłużnie wyłączył nagranie.
   -Muszę zadać jeszcze kilka pytań – stwierdził, wkładając dyktafon do woreczka.
   -Czy to konieczne? - odezwał się ojciec Clementyne. - Nie sądzę, żeby panna Smith była w najlepszej formie – oznajmił swoim nieznoszącym sprzeciwu głosem. Jezu, aż przeszły mnie ciarki. Słyszałem, że był strasznie zasadniczy, ale to było niedomówienie. Z każdego jego słowa biła straszna dominacja.
   -Dobrze, zgłosi się pani do nas jak najszybciej. Proszę odstawić ją bezpiecznie do domu – zwrócił się do mnie z westchnieniem policjant, a ja objąłem przyjaciółkę ramieniem, po czym wyprowadziłem ją na korytarz.
   -Tak mi przykro – wypaliła, kiedy tylko znaleźliśmy się na zewnątrz. - On zrobił to wszystko przeze mnie, tak bardzo przepraszam... - zaczęła.
Rodzice Cloe popatrzyli po sobie i dopiero wtedy zrozumiałem o co chodzi. Michelle myślała, że mają do niej o to wszystko żal.
   -Kochanie, to nie twoja wina – mama Clementyne objęła szatynkę ramionami. - Nie możesz tak myśleć. On był chory, Michelle. Nie miałaś na to wpływu...
   -Minie sporo czasu zanim pogodzimy się z ich śmiercią, ale nie winimy cię za to – powiedział oficjalnie pan Farenhall, po czym położył dłoń na ramieniu małżonki. - Musimy już iść. Uważaj na nią – rzucił, kiedy objął ramieniem żonę. Ruszyli w kierunku wyjścia, gdzie czekał na nas Harry.
   -I co? - spytał, kiedy tylko zbliżyliśmy się do niego.
   -Później – uciąłem temat, spoglądając wymownie na dziewczynę. Chyba zrozumiał, bo bez słowa poszedł otworzyć samochód.


Zaciągnąłem się papierosem, stojąc przed domem naszej przyjaciółki. Nie mogłem wytrzymać atmosfery panującej w środku. Chciałem uniknąć zbędnych pytań. Musiałem jakoś odreagować.
   -Wszystko okay? - aż podskoczyłem, kiedy z zamyślenia wyrwał mnie głos Eve.
   -Nie – odparłem krótko, spoglądając w dół na niską dziewczynę.
Zmarszczyła brwi.
   -To wszystko potoczyło się za szybko... - bąknęła, a ja przez chwilę miałem wrażenie, jakbym słuchał Michelle. Eve zdawała się ostatnio „powrócić do żywych”. Może ten psychiatryk jednak w czymś jej pomógł...? - Boję się, że Michelle sobie z tym nie poradzi, a ja chyba nie wiem jak jej pomóc...
Dobra, teraz naprawdę zacząłem się bać. Brzmiała kropka w kropkę jak Chell.
   -Wszyscy musimy jakoś to przyswoić, ona też da sobie radę – odparłem, gniotąc niedopałek butem, po czym westchnąłem ciężko. - Będzie dobrze – puściłem oko
młodej Hutson, a ona uroczo się uśmiechnęła, po czym mnie przytuliła. Staliśmy tam tak przez dłuższą chwilę, po czym powiedziałem:
   -Wracamy, bo jeszcze się przeziębisz. Strasznie zimne to lato... - potarłem jej ramiona, widząc, że jest jedynie w cienkim sweterku. Wróciliśmy do domu, gdzie w salonie siedzieli Paul, Zayn, Hazz i Niall. Wszyscy mieli podobne miny.
   -Co teraz robimy? - spytałem, siadając obok brata Michelle na kanapie.
Eve i Harry równocześnie wzruszyli ramionami, a Niall wyglądał zaniepokojony przez nie do końca zasłonięte okno, po czym wstał i poprawił zasłony. Spojrzałem na niego zdziwiony. Ostatnio zachowywał się jakoś... inaczej.
   -Nie wiem. Wychodzi na to, że musimy po prostu czekać.
   -Na co? - wtrąciła Eve.
   -Na to, co wydarzy się teraz. Wygląda na to, że sprawa jest rozwiązana. Wszystko, co było niejasne zostało już wytłumaczone. Michelle musi iść na policję i dokończyć swoje zeznania. Podejrzewam, że normalnie wyglądałoby to trochę inaczej, ale w końcu tam zginął człowiek – odparł Paul, wstając. - Opiekuj się nią, ja idę do pracy – powiedział nie wiadomo do kogo, zgarniając z szafki klucze. Już po chwili usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi.
   -Tak czy siak, muszę tu zostać... Nie wiadomo czy moja sprawa ucichła – bąknął Zayn, a ja prychnąłem. Szczerze, nadal nie do końca chyba zaakceptowałem to, że nam wcześniej o niczym nie powiedział.
   -Na nagraniu Ben mówił coś o ,,niepokojących SMS'ach” - przypomniałem sobie. Malik skinął głową.
   -Chelly była zastraszana.
   -ZASTRASZANA?! - powiedzieliśmy wszyscy równocześnie.
   -Tak – odparł cicho.
   -Kiedy się o tym dowiedziałeś? - spytała poddenerwowana Ev.

   -Na wystawie Cloe, kiedy przez przypadek jej telefon dostał się w moje ręce.
   -Dlaczego nam o tym nie powiedziałeś?! - wkurzyłem się.
Wzruszył ramionami, przecierając twarz dłonią.
   -To by nic nie zmieniło. Poza tym, nie było wtedy z nami...
   -Wami? - rzucił wyzywająco Harry, próbując ukryć uśmiech, a Niall szturchnął go w ramię, patrząc uważnie na Zayn'a. Rysy Mulata naraz stężały.
Na chwilę zapadła grobowa cisza.
   -Ktoś powinien zobaczyć co z nią – westchnęła Ev i podniosła się z miejsca.
   -Ja pójdę – Malik nakazał jej usiąść gestem ręki, po czym zniknął na schodach.
Niall nadal patrzył dookoła niespokojnie.
   -Kochanie, wszystko okay? - spytała Eve, próbując zwrócić jakoś uwagę blondyna, błądzącego wzrokiem po całym salonie. - Niall?
   -Co? - zdawało się, jakby wręcz wypluł to słowo, trochę jednak się uspokajając.
   -Śpi – usłyszeliśmy głos Zayn'a, który już po chwili usiadł tam, gdzie uprzednio. - Louis, tylko ty z nas słuchałeś tego nagrania – zwrócił się niespodziewanie do mnie. - Powiedz nam co dokładnie tam zaszło.


,,Lepiej”
To było jedyne, co odpisała na chyba tysiąc zadanych przeze mnie pytań. Jedno małe słowo, a ja potrafiłem przez wyświetlacz telefonu wyczuć ile w nim kłamstwa. Byłem pewien, że wcale nie było lepiej.
Spojrzałem na Luke'a i Harry'ego, siedzących na kanapie. Wyglądało na to, że przypadli sobie do gustu. Chłopak już chyba na stałe zadomowił się w naszym domu. Jezu.
Udałem się do swojego pokoju. Położyłem się na łóżku i wlepiłem spojrzenie w sufit. Nie mam pojęcia ile tak tam leżałem, wiem tylko, że kiedy usłyszałem krzyk, od razu zbiegłem na dół ile sił w nogach.
Kiedy stanąłem w salonie, nie mogłem uwierzyć własnym oczom.
   -Hey, hey, spokojnie! - krzyknąłem, ale to chyba był błąd, bo uścisk na szyi Harry'ego najwyraźniej się zacieśnił, bo chłopak przybladł na chwilę.
Luke był w podobnej pozycji, a jego oczy były tak szeroko otwarte, jakby miały zaraz wypaść z orbit.
Zaraz poczułem zimną lufę pistoletu na moim karku, przy czym skrzywiłem się.
   -GDZIE ON JEST?! - ryknął facet, trzymający Harry'ego.
   -Mówiliśmy, że nie wiemy! - pisnął loczek, a ja naraz zrozumiałem dlaczego Malik nie chciał nam nic powiedzieć. Harry był tak fatalnym kłamcą, że nawet mnie nie przekonał. Palce wokół pistoletu zamaskowanego mężczyzny zacieśniły się.
   -Pytam po raz ostatni: GDZIE ON KURWA JEST?! - ryknął.
   -Spokojnie! - powtórzyłem, unosząc ręce do góry. - Naprawdę nic nie wiemy, mówiliśmy już – próbowałem brzmieć jak najpewniej. - Jeśli nas zabijecie, narobi się szum, po co to wam? - te słowa ciężko przeszły mi przez gardło, ale
pomyślałem sobie, że muszę być silny i nieugięty. Przypomniało mi się jak zareagował Liam, kiedy przyszli tutaj pierwszy raz i zdałem sobie sprawę, że próbuję być taki, jak on.
   -Nie mów nam co mamy robić! - warknął ten za mną. - I tak prędzej czy później go znajdziemy, jednak dajemy wam wybór: możecie nam w tym pomóc, albo zacząć się modlić – pchnął lufą głębiej tak, że poczułem ból.
Jebana mafia.
Naraz rozległ się dzwonek mojego telefonu.
Cholera, dlaczego akurat teraz?!
   -Sprawdź kto dzwoni – nakazał mężczyzna za mną. Posłusznie wyjąłem komórkę z kieszeni spodni i spojrzałem na wyświetlacz. Kamień spadł mi z serca, kiedy okazało się, że nie pokazuje on imienia Michelle. Nie poprawiło mi jednak humoru to, że oznajmiał „Eve”. Nie mogliśmy plątać jej w tę sprawę.
   -Moja przyjaciółka – odparłem posłusznie.
   -A teraz uważnie mnie posłuchaj: odbierzesz, przełączysz na głośnomówiący i zapewnisz, że wszystko jest w porządku. Bez żadnego kombinowania, bo nie będziemy się długo zastanawiać – powiedział dziwnie spokojnym tonem, po raz kolejny uświadamiając mi powagę sytuacji zimnym pistoletem przy mojej szyi.
Westchnąłem w duchu i zrobiłem tak, jak powiedział.
   -Cześć, Lou, co u was? - usłyszeliśmy głos Hutson. Jeszcze nigdy nie pragnąłem czegoś tak bardzo jak tego, żeby dziewczyna jak najszybciej się rozłączyła. Miałem tylko nadzieję, że nie wspomni ani o Maliku, ani nawet o Chell.
   -Wszystko w porządku, oglądamy telewizję, a u ciebie? - przełknąłem ślinę i ponownie poczułem na karku wpijającą się spluwę, co było jednoznacznym ostrzeżeniem. Musiałem brzmieć bardziej wiarygodnie. - Jak trzyma się twoja mama? - to było pierwsze, co wpadło mi do głowy.
Idiota.
   -Dobrze, dziękuję – czułem, że się zdziwiła. To było chyba najgłupsze pytanie, jakie mogłem zadać. Od razu wiedziała, że coś jest nie tak. Nigdy nie pytaliśmy o takie rzeczy. - Dzwonię, żeby zapytać, czy możemy do was wpaść z Niall'em? - oznajmiła już trochę weselszym tonem. Spojrzałem pytająco na zamaskowanego mężczyznę, nadal trzymającego Harry'ego. Pokręcił stanowczo głową.
   -Ale masz wyczucie czasu! - spróbowałem się zaśmiać. - Właśnie chcieliśmy wychodzić! Nie sądzę, żeby chłopaki zmienili plany, rozumiesz, obiecałem im, że pójdziemy razem i...
   -Och, Louis jesteś słabym kłamcą! Dobrze wiem, że cała wasza trójka właśnie się obija! - rzuciła ze śmiechem, a mnie aż zmroziło. - Będziemy za kilka minut, pa! - cmoknęła do słuchawki, a zaraz potem usłyszeliśmy sygnał oznaczający koniec połączenia.
   -Kurwa! - usłyszałem za sobą, po czym poczułem jak mężczyzna z tyłu, zmieniwszy uprzednio swoją pozycję, uderza mnie z całej siły w twarz.
Nie spodziewając się ataku, upadłem na podłogę. Podniosłem rękę do twarzy, ocierając z niej krew.
   -Miałeś jej odmówić!!! - wrzasnął nade mną.
   -Nie mogłem nic zrobić! - próbowałem się usprawiedliwiać, kiedy mężczyzna wycelował we mnie pistolet. Zamarłem.
   -Zostaw go, oni już tu jadą! Musimy się zmywać! Słyszysz? Zostaw go, już i tak ma wystarczająco dużo dowodów na to, że tu byliśmy – ten drugi spojrzał wymownie na moją obitą twarz. - Spadamy!
   -Nikomu ani słowa, zrozumiano?! - ryknął mój niedoszły oprawca, a cała nasza trójka jak na znak pokiwała gorliwie głowami.
Wszyscy mafiozi wyszli jak gdyby nigdy nic przez frontowe drzwi. Już chciałem się podnosić, kiedy usłyszeliśmy strzał. Ramka ze zdjęciem rozpadła się na kawałeczki przez zetknięcie z pędzącą kulą, a my usłyszeliśmy jak ktoś klnie siarczyście pod nosem, po czym trzaska drzwiami.
Spojrzałem na Harry'ego, rozmasowującego obolałą szyję. Podchwycił moje spojrzenie i powiedział cicho:
   -Musimy ostrzec Michelle.






Witamy wszystkich ♥
Tym razem udało nam się z obiecaną sobotą. Raz jeszcze przepraszamy za poprzedni tydzień...
Mamy nadzieję, że rozdział się podoba :)
BŁAGAMY o jakiekolwiek komentarze, ostatnio ich liczba strasznie maleje, co nas niezmiernie martwi... Mamy nadzieję, że tym razem każde z Was napisze cokolwiek, to może być nawet emotikon! Zapewniamy Was, że nawet to niezmiernie nas ucieszy, bo nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak bardzo jesteście dla nas ważni ♥
Możemy Was prosić przynajmniej o tę ,,buźkę"? :)
Mamy nadzieję, że tak ♥
Przepraszamy za błędy, wybaczcie te powtórzenia i interpunkcję, ale staramy się szlifować naszą pisownię jak tylko się da :)
Zachęcamy do zadawania pytań na naszych ask'ach i pod rozdziałem :)
Bardzo dziękujemy, że jesteście i mamy nadzieję, że nie rozczarowałyśmy Was tym rozdziałem ♥ Mówcie jak wrażenia w komentarzach ^^
Do następnej soboty :)
Kochamy Was bardzo ♥
W imieniu swoim i Ev
Chelly

P.S. Przepraszam strasznie za brak komentarzy na Waszych blogach, ale uwierzcie, staram się jak najszybciej nadrobić zaległości :) Chelly

5 komentarzy:

  1. Ale świetny rozdział!
    Tyle się dzieję... :)
    Zastanawia mnie kim byli ci faceci...
    Tak mnie to wciągnęło, że chcę teraz następny, a muszę czekać cały tydzień ;_;
    No nic, czekam na kolejny :3
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. So... Mala zajebiste to!!! zbANOWALI MI KONTO :o_
    OLCIA.. TA TYPOWA

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo,bardzo,bardzo zajebisty! :**

    Jak go zakończycie to sie chyba popłaczę. <3

    WASZA WIERNA CZYTELNICZKA

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny. Tyle mam do powiedzenia. <3
    Czekam nn.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam Cię do Liebster Avards! Więcej informacji na moim blogu! :)

    OdpowiedzUsuń

♥Love You♥