sobota, 18 stycznia 2014

~21~

Z perspektywy Chelly
(poniższy tekst nie jest cenzurowany)

Stojąc przed mahoniowymi drzwiami wahałam się czy zapukać. W końcu się przełamałam i po prostu zastukałam w drewnianą płytę. Długo nie musiałam czekać, ponieważ już po chwili drzwi otworzyła mi mama Ev.
Kobieta niczym nie przypominała swojej córki. Ona miała średniej długości brązowe włosy i szaro-niebieskie oczy. Za to jej dziecko było brązowooką blondynką. Widoczne moja przyjaciółka wygląd odziedziczyła po swoim ojcu.
   -Dzień dobry - przywitałam się z dobrze znaną mi kobietą. - Eve u siebie?
   -Dzień dobry Michelle - pani Hutson nigdy nie mówiła do mnie zdrobniale. 
   -Tak, nie wychodzi z niego od wczoraj. Nawet nic nie zjadła - mówiła szybko szatynka, zbierając ze stołu dokumenty i pakując je do dużej torby.
   -Dziękuję ci Michelle, że ją tam zawieziesz. Proponowałam jej, żeby zrobił to Niall, ale ona tylko pokręciła głową i zamknęła się w pokoju – westchnęła z żalem.
Kiwnęłam głową na znak zrozumienia i ruszyłam w stronę poobklejanych białych drzwi. Otworzyłam je, kiedy naraz uderzyła we mnie wielka, szara chmura, rozprzestrzeniona po całym pokoju. Szybko zamknęłam

za sobą drzwi.
   -Co ty do cholery robisz? - zapytałam, podchodząc pewnym krokiem do dziewczyny leżącej na wielkim zagraconym przeróżnymi rzeczami łóżku.
   -Próbuję nie myśleć - odpowiedziała krótko, ponownie wkładając papierosa do ust. 
   -Dzwoniłaś do niego? -zapytałam po dłuższej chwili ciszy.
   -Wiesz, że w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych w psychiatrykach zamykano ludzi, którzy naprawdę widywali ufo...? - przerwała, zaciągając się. - Wiesz co się działo z tymi ludźmi? Zostawali zabijani, ponieważ nigdy nie zwątpili w to w co wierzyli i widzieli...


Siedziałyśmy w ciszy, jadąc do jednego z najmniej przyjemnych miejsc w całym Nowym York'u. Myśl, że jedna z najbliższych mi osób miała spędzić tam jakiś czas, przerażała mnie. Po dziesięciu minutach stałyśmy na parkingu przed budynkiem szpitala. Ani ja, ani blondynka nie odzywałyśmy się. W takich sytuacjach słowa nie były nam potrzebne. Raczej byłyby niepasującym dodatkiem do otoczenia.
   -Powiedziałaś Niall'owi? - to pytanie nie wiadomo skąd wzięło się nagle w moich ustach.
   -Nie - dziewczyna odpowiedziała sucho, wpatrując się w okno budynku.
,,Aha'' - odpowiedziałam bezgłośnie.
Spojrzałam na budynek. Miejsce to w ogóle nie przypominało szpitala, a co dopiero psychiatryka. Spojrzałam w jedno z okien i z trudem powstrzymałam chęć krzyknięcia. Na parapecie pomieszczenia, które znajdowało się na trzecim piętrze siedziała ognistowłosa dziewczyna
,,To nie może być prawda..." - przemknęło mi przez myśl.
Potrząsnęłam szybko głową i spojrzałam na blondynkę.
   -Iść z tobą? - zadałam kolejne pytanie.
   -Jeśli musisz...
Zawsze taka była. Gdy się denerwowała albo czegoś obawiała, miała trzy sposoby okazywania tego: była na wszystko obojętna, śmiała się lub płakała. Najbardziej nienawidziłam tego pierwszego sposobu. Niestety używała go najczęściej co potrafiło strasznie irytować...



   -Wystarczy, że podpisze pani...o tutaj - wskazała pielęgniarka wykropkowane miejsce. - A pani, panno... - urwała, spoglądając na mnie.
   -Smith - odpowiedziałam szybko. 
   -A pani, panno Smith podpisze tu.
Spełniłam jej prośbę, a raczej rozkaz, od razu łapiąc długopis i składając zamaszysty podpis obok koślawego nazwiska Hutson. 
   -Jeżeli miałaby pani jakiekolwiek zastrzeżenia, to podpisuje pani właśnie zgodę na pozostawienie pani... -

znów ucięła niedoinformowana kobieta.
   -Przyjaciółki - podpowiedziałam.
Kobieta tylko zmarszczyła czoło.
   -Jest pani osobą pełnoletnią? 
   -Tak - odparłam krótko.
Kątem oka zauważyłam zagubioną i pochłoniętą myślami blondynkę.
   -Przepraszam, mogę jeszcze skorzystać z telefonu? - zapytała prawie bezgłośnie. Gdybym nie stała prawie przy niej, pewnie nie usłyszałabym ani słowa. 
W zachowaniu Brytyjki zagościła druga faza, zazwyczaj zwana przeze mnie ,,pogodzeniem się z sytuacją i tygodniowe niewychodzenie z pokoju". Z tego umiała wyciągnąć ją tylko i wyłącznie Cloe. 
   -Oczywiście, że możesz skarbie - przez twarz blondynki przeszedł prawie niewidoczny grymas niezadowolenia. Nienawidziła gdy ktokolwiek, nawet ja lub Clementyne, tak do niej się zwracał. 
   -Pożyczysz mi telefon? 
Bez zbędnych pytań, które i tak utrudniłyby ciężką sytuację, podałam komórkę przyjaciółce. Ona tylko podeszła do wielkiego okna i przyłożyła urządzenie do ucha. Rozmawiała krótko, jednak widziałam, że ta rozmowa kosztuje ją więcej niż jakakolwiek, kiedykolwiek. Po samym wyrazie jej twarzy mogłam odgadnąć z kim rozmawia. Gdy jednak po chwili podeszła znów do recepcji, na jej twarzy ponownie wymalowały się obojętność i prawie niewidoczny strach, widniejący w dużych oczach. 
Po prostu podeszłam i przytuliłam ją. Słowa nie były wcale potrzebne, może to by nawet pogorszyło sprawę...? 
   -Kocham cię - szepnęła słowa, które wypowiedziane tylko i wyłącznie przez nią nie wywoływały u mnie dreszczy. 
Ścisnęłam ją tylko mocniej i pogładziłam po blond włosach.
   -Panno Hutson, musimy już iść - powiedziała pielęgniarka, która miała naprawdę wyśmienite wyczucie chwili.
   -Za tydzień będziemy wszyscy razem - wyszeptałam jej do ucha. - Przyjedziemy wszyscy i będzie tak jak kiedyś. Po prostu musisz wytrzymać ten tydzień, a wszystko się ułoży. Kocham cię i oni też – powiedziałam, całując ją w policzek na pożegnanie. 
To jedynie tydzień...
Tylko...
I aż tydzień...


Wsiadłam do samochodu i od razu poczułam, że to będzie najcięższe siedem dni w moim życiu. Oparłam głowę i zaczęłam się zastanawiać jak długo to wszystko jeszcze potrwa.
Wierze, że to dzieje się z jakiegoś powodu, wierzę, że los chce coś nam przez to powiedzieć, choć możemy tego nigdy nie zrozumieć. 
Moje dziwne myśli przerwał irytujący, głośny dzwonek, wydobywający się z mojego telefonu. Nie zwracając uwagi na ekran, odebrałam, przyciskając aparat do ucha.
   -Eve ,nie ważne co teraz robisz poczekaj na mnie... - Niall zaczął sapać do telefonu prawie nie zrozumiałe słowa. - Słyszysz?! Po prostu chcę się pożegnać jak normalny człowiek, nie przez telefon. Poczekaj piętnaście minut. Po prostu poczekaj...
   -Niall... - zaczęłam, gdy po drugiej stronie usłyszeć można było tylko pędzący samochód. - Ona już tam jest.
Odpowiedziała mi głucha cisza. Po sekundzie usłyszałam tylko pisk opon i zdenerwowany głos Tomlinson'a.
   -Jak to: jest?! Dlaczego... Dlaczego jej nie zatrzymałaś, Michelle? Dlaczego?! - ostatnie słowo wykrzyczał.


   -Przepraszam Horan, że już nie ogarniam co się między wami dzieje... Przepraszam, że już nie oganiam co dzieje się w jej głowie! - a może już nie chce wiedzieć co w niej siedzi? Może po prostu zaczynam się powoli bać tego kto, lub co, w niej siedzi? Może boję się, że jeżeli dowiem się co tam jest będę na to za słaba i mnie to złami... I może... Nie!!!
   -Przepraszam Niall, że po prostu nie uchroniłam jej przed tym... Przepraszam - mówiłam coraz ciszej z chęcią naciśnięcia czerwonego klawisza na ekranie komórki, jednak w ostatniej chwili się powstrzymałam.
   -Nie, Chell... To ja... Ja przepraszam, nie powinienem.
   -Michelle, spotkajmy się tam, gdzie zawsze - tym razem telefon przejął Lou, uspokajając mnie swoim łagodnym i zdecydowanym głosem.
   -U ciebie w... 
   -Już tam nie pracuję. Opowiem ci jak się spotkamy.

,,Nie martw się! Ona tam jest po to, żeby jej pomóc, nic jej się nie stanie. To nie melodramat o szpitalach psychiatrycznych, okay?”
Oliver pomagał mi jak mógł. Tak, jak sobie obiecaliśmy - zostaliśmy przyjaciółmi. Świetnie spełniał się w tej roli, w przeciwieństwie do mnie...
   -Podwójną latte poproszę – powiedziałam, uprzedzając pytanie kelnerki, która właśnie stanęła przy stoliku.
,,Wiesz, że w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych w psychiatrykach zamykano ludzi, którzy naprawdę widywali ufo? Wiesz co się działo z tymi ludźmi? Zostawali zabijani, ponieważ nigdy nie zwątpili w to w co wierzyli i widzieli...”
Odpisałam chłopakowi, przypominając sobie dzisiejszą poranną rozmowę z Ev. 
,,Jak tam z Ev? Mam zrobić obiad czy przywieziesz coś ze sobą?”
Po tym SMS'ie od Zayn'a uświadomiłam sobie, że przez tyle emocji w jednym dniu straciłam rachubę czasu. Spojrzałam na zegar. Było już po czwartej.
Chciałam odpisać Malikowi, jednak odłożyłam telefon na stolik, gdy usłyszałam Tomlinson'a i Horan'a, wchodzących do lokalu.
   -Dzień dobry - głośno powiedział szatyn, wchodząc do kawiarni. 
   -Już nie... - powiedziała była szefowa chłopaka. On zgromił ją tylko wzrokiem i odpowiedział:
   -Ta, widzę, że też zauważyłaś te chmury na niebie - teatralnie wywrócił oczami i ruszył w moją stronę. - A i jakbyś mogła to mocną czarną, a dla mojego przyjaciela... - urwał i spojrzał na zamyślonego blondyna. 
   -Irish coffee z podwójną whisky - odpowiedział beznamiętnie. Gdyby nie mój nastrój, z pewnością rozbawiłby mnie jego wybór. Było w chłopaku coś dziwnego. Jego oczy były puste, jakby bez uczuć, jednak gdy przyjrzałam się im dokładniej, w głębi jakby krzyczał ból. Ból, który chciał się wydostać spod bezuczuciowej powłoki.
   -Hey - szepnęłam niepewnie, spoglądając na chłopaków siadających naprzeciw. 
W tym momencie Niall, jak gdyby nigdy nic uśmiechnął się i zaczął ze mną rozmawiać, a w jego głosie można było usłyszeć dziwne podekscytowanie. Żadnego bólu, smutku, który przed chwilą mu towarzyszył. 
Dziwnie spojrzałam na chłopaka.
   -Cześć, Chell - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie. - Co tam u ciebie? - zapytał, odbierając od kelnerki prędzej zamówioną kawę. 
Wymieniłam z Louisem zdziwione spojrzenia. Chciałam coś odpowiedzieć na pytanie Horan'a, jednak w tym

momencie zadzwonił telefon należący do szatyna. 
   -Musze odebrać, moja mama. - wyjaśnił szybko i wyszedł z kawiarni. 
   -Co ty wyprawiasz? - zapytałam Irlandczyka siedzącego naprzeciwko mnie. - Co ty do cholery wyprawiasz, Niall? 
   -Piję kawę?! - odpowiedział z przejawem kpiny w głosie. 
   -Nie zachowuj się tak... Nie zachowuj się jak ona... 
   -Jak kto? - chłopak zapytał zdziwiony, spoglądając mi w oczy. 
   -Kpisz ze mnie, prawda? Błagam cię powiedz, że ze mnie kpisz, bo cie chyba kurwa rozerwę na strzępy... - zaczęłam podnosić głos, czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony. - Niall, błagam cię nie rób się taki jak ona! Nie bądź wypranym z uczuć skurwysynem, bo ją stracisz. Ona potrzebuje silnego, roześmianego i zawsze zdolnego do pomocy, Niall'a - zaczęłam mówić z wyraźnie wyczuwalną paniką w głosie.
   -A co, jeżeli nawet ja już nie mogę jej pomóc? - zapytał ponownie ,,wwiercając" się w moje oczy. 
   -Wtedy to wszystko nie ma sensu – odpowiedziałam, ocierając zabłąkaną łzę z policzka. - Ta terapia, leki, szpital. Nic nie ma sensu... Nawet jej miłość do ciebie, którą tak skutecznie próbowała w sobie zdusić – przerwałam, widząc zakłopotanie w jego oczach. - Bała się w kimś zakochać, by nie zranić nikogo. Nigdy się nie zmieniaj, zostań sobą jak nie dla siebie, to dla niej. Bo ona naprawdę cię kocha.
   -Wiem - powiedział, a po krótkiej chwili wstał i wyszedł. Zdziwiona, nie wydusiłam z siebie żadnego słowa.

   -Hey! - krzyknęłam, wchodząc do domu. Odpowiedziała mi cisza, przerywana śmiechami i głośnymi okrzykami komentatora sportowego dobiegającego z salonu.
Odkładając klucze na szafkę, jak to miałam w zwyczaju, ruszyłam w stronę salonu, w którym nic nie zastałam, oprócz włączonego telewizora.
   -Paul? - zawołałam brata, jednak znowu odpowiedziały mi śmiechy dochodzące z... kuchni.
Nie zastanawiając się długo, szybkim krokiem ruszyłam w stronę pomieszczenia. Gdy byłam coraz bliżej mojego celu, dochodziły do mnie bliżej nieokreślone zapachy. W tym momencie zaczęłam się bać. 
   -Co wy robicie? - spojrzałam na Zayn'a i Paul'a. - Wy i kuchnia? To grozi albo katastrofą biologiczną, albo czymś jeszcze gorszym.
Mulat tylko się zaśmiał.
   -Czyli nie chcesz pizzy?
   -Nie bój się, zamówiliśmy ją - dodał brat, zauważając niepewność na mojej twarzy.
   -Jak tak, to z przyjemnością - dopiero w tej chwili zdałam sobie sprawę, że od rana nie miałam nic w ustach, pomijając nieszczęsną kawę.
   -Zayn nie pozwoliłby, żeby cię otruć, siostrzyczko – specjalnie przeciągnął ostatnie słowo mój brat.
   -Ale ty pewnie nie raz o tym myślałeś – odparłam, biorąc pierwszy kęs do ust.
   -Nie zaprzeczę, iż nie raz przeszło mi to przez myśl - zaśmiał się i ruszył w stronę wyjścia. 
Odruchowo wzięłam pusty kubek po kawie i rzuciłam nim w stronę brata.


Od piętnastu minut leżałam na łóżku i wpatrywałam się w idealnie biały sufit mojego pokoju. Starałam się nie myśleć o wydarzeniach dzisiejszego dnia. O pożegnaniu z Ev, o dziwnych zmianach nastroju Horan'a, o całej tej powalonej sytuacji. Starałam się nie myśleć o śledztwie w sprawie Liam'a i Cloe. Nie chciałam myśleć,

chciałam przestać funkcjonować.
   -Mogę? - usłyszałam krótkie pytanie. 
   -Wejdź - usiadłam i uśmiechnęłam się, przynajmniej starałam się uśmiechnąć. 
Zayn podszedł i usiadł obok mnie na łóżku. Od razu oparłam głowę na jego ramieniu, a on objął mnie szczelnie swoimi ramionami. Oboje tego potrzebowaliśmy – zapomnieć chwilowo o tym, że ostatnio się pokłóciliśmy, o tym, jak bardzo byliśmy na siebie źli. Od dawna nie czułam się tak bezpieczna i... szczęśliwa? 
   -Dziękuję - powiedziałam i pocałowałam go w policzek. 
Chłopak jedynie się uśmiechnął i zapytał:
   -Ale za co? Z tego co pamiętam, to ja powinienem ci dziękować.
   -Za to, że starasz się utrzymać mnie w normalności, za to, że pomimo moich odtrąceń wciąż jesteś tutaj ze mną, za wszystko...
Bardziej wtuliłam się w jego ramiona i przymknęłam oczy, a na moich ustach zagościł szczery uśmiech.
   -Zostań ze mną - poprosiłam na pół przytomna.
   -Zawsze będę obok, obiecuję - odpowiedział i zaczął po cichu nucić jakąś melodię.






Witam :)
Na początku chciałam przeprosić Was za to, że rozdział dodany z takim opóźnieniem, ale miałam tak mało czasu, ciężki tydzień, do tego jeszcze jestem chora, a to właśnie ja jestem (chyba niestety) odpowiedzialna za dodawanie rozdziałów...
W związku z tym, że ostatnio rozdziały są dodawane tak nieregularnie, mamy pewien pomysł. Chciałyśmy ustalić z Wami jeden dzień, który najbardziej by nam wszystkim odpowiadał, abyśmy dodawały to wszystko regularnie, bo nie czujemy się fair w stosunku do Was, kiedy tak to wszystko opóźniamy...
No więc myślałyśmy o sobocie :)
Co Wy na to? Proszę, piszcie w komentarzach :)
Mamy jeszcze jeden pomysł. Jeśli ktoś z Was chciałby być informowany (czy to na ask'u, na swoim blogu,
czy tt, albo jeszcze gdzieś indziej) dajcie tylko znać w komentarzu, podając link :)
No i oczywiście nadal zapraszamy na nasze ask'i i zachęcamy do zadawania pytań bohaterom :)
Raz jeszcze przepraszamy za to, że tak się to przeciągnęło i dziękujemy za cierpliwość ♥
Kochamy Was ♥
Życzymy miłej lektury.
W imieniu swoim i Ev
Chelly

P.S. Następny rozdział będzie znacznie dłuższy :)

6 komentarzy:

  1. Oj, warto było czekać <3
    jak zawsze świetny, ale smutny :(
    sobota będzie idealna, i dziękuję za powiadomienia na moim asku :*
    To będzie długi tydzień, bo czekam na następną sobotę :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś nominowana do Liebster Blogger Award więcej u mnie na blogu http://what-makes-you-beutiful-onedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Noo i wreszcie sie doczekalam,mi odpowiada aby rozdziały były w soboty .
    Świetny,świetny,świetny (ten blog jest dla mnie jak narkotyk od 20 rozdziału czekalam tak długo , codziennie kilka razy wchodziłam i sprawdzałam czy pojawil sie nowy rozdz.)

    WASZA WIERNA CZYTELNICZKA

    OdpowiedzUsuń
  4. Wreszcie! :D
    Świetny rozdział jak zawsze :) Sobota mi pasuje ^^ Czekam na kolejny :33

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam takie długie rozdziały :P I tak wg moich standardów jest długi :)
    Co do rozdziału to czytałam jednym tchem. Ten rozdział jest wspaniały. Jak pisałaś, że to tylko tydzień, albo iż ona tam już jest to zrobiło mi się tak smutno na sercu :( (namieszałam, ale mam nadzieję, że się połapiesz) Pozdrawiam :) Czekam na kolejny. Dodaj szybko!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, tak, tak! *.* Jeju, Wy nawet nie wyobrażacie sobie pod jakim wrażeniem jestem za każdym razem kiedy czytam nowe rozdziały. <3
    A ten jest wspaniały! :3
    Od razu przepraszam, że nie komentowałam, ale po prostu nie miałam jak...
    Wybaczcie.
    Sobota jak najbardziej mi pasuje. ♥
    Lece skrobać komentarz pod następnym... :)

    OdpowiedzUsuń

♥Love You♥